Tydzień temu kibice piłki ręcznej w Polsce mogli emocjonować się kolejną odsłoną "Świętej Wojny" pomiędzy ORLEN Wisłą Płock i Industrią Kielce, a zaledwie trzy dni później czekało ich hitowe starcie w ORLEN Superlidze Kobiet, w którym KGHM MKS Zagłębie Lubin zmierzyło się z MKS-em FunFloor Lublin. Z całą pewnością nie można odmówić emocji oraz zwrotów akcji, jednak w przypadku obu zespołów mogła razić nieskuteczność oraz liczba popełnionych błędów. Bliższe zwycięstwa przez niemal całe spotkanie były aktualne mistrzynie Polski z Lublina, jednak ostatecznie ligowy klasyk padł łupem zawodniczek z Lublina. - Nie mogę być zadowolona, bowiem straciliśmy 3 punkty. Biorę pod uwagę, że lublinianki są najtrudniejszym rywalem do tej pory i każdy wynik był możliwy. Nie wykorzystaliśmy jednak swoich szans, gdy prowadziliśmy różnicą 4 bramek. Grałyśmy wówczas w przewadze 6:5, a traciliśmy bramki. Boli także nasza nieskuteczność, bowiem w 1 połowie nie wykorzystaliśmy aż 9 stuprocentowych sytuacji - zaznaczyła Bożena Karkut, trenerka KGHM MKS Zagłębia Lubin. Kluczowy moment Jeszcze w 46. minucie spotkania zawodniczki z Lubina prowadziły różnicą 4 bramek (21:17 dop. DO), jednak w tym momencie trenerka Edyta Majdzińska zdecydowała się na zmiany w obronie i to przyniosło oczekiwany efekt dla MKS-u FunFloor Lublin. Brązowe medalistki poprzednich rozgrywek rzuciły osiem bramek, tracąc jedynie trzy i zanotowały pierwsze zwycięstwo nad KGHM MKS Zagłębiem Lubin w regulaminowym czasie gry od 2021 roku. - To był decydujący moment spotkania. Zdecydowaliśmy się na kilka zmian w zespole, a dziewczyny skupiły się na obronie i podomykały kluczowe zawodniczki rywalek. To był klucz do tego, by wyprowadzić kilka kontrataków - oceniła Edyta Majdzińska, szkoleniowiec MKS-u FunFloor Lublin. Pierwsze zwycięstwa W sobotnie popołudnie po raz pierwszy w tym sezonie ORLEN Superligi Kobiet pojawiły się uśmiechy na twarzach zawodniczek Młynów Stoisław Koszalin i Piotrcovii Piotrków Trybunalski. Podopieczne Krzysztofa Przybylskiego bardzo dobrze rozpoczęły spotkanie z Energa Szczypiorno Kalisz, jednak słabsza końcówka pierwszej połowy zapowiada emocje w drugiej odsłonie meczu. Tak się jednak nie stało, a duża w tym zasługa Natalii Filończuk. Bramkarka Młynów Stoisław Koszalin zanotowała 18 skutecznych interwencji, a liderkami w ataku były Martyna Koper i Anna Mączka. - To było takie spotkanie, jakiego chciałyśmy od dłuższego czasu. To zwycięstwo rozłożyło się na nas wszystkie, bo byłyśmy zespołem. Wspólnie zapracowałyśmy na to szczęście, na tę wygraną. Bardzo nas podbudowała i miejmy nadzieję, że dalej będziemy płynąć na tej fali dobrego nastawienia - powiedziała Natalia Filończuk, bramkarka Młynów Stoisław Koszalin. Podobny przebieg miało spotkanie w Piotrkowie Trybunalskim. Gospodynie wypracowały sobie wprawdzie w pierwszej połowie czterobramkową przewagę, jednak kwestia zwycięstwa pozostawała sprawą otwartą. To zmieniło się w drugiej spotkania, gdy bardzo dobra gra pozwoliła zawodniczkom Piotrcovii odskoczyć na dziesięć trafień i po końcowym gwizdu cieszyć się z pierwszego zwycięstwa w aktualnym sezonie ORLEN Superligi Kobiet. Nadmiar emocji W ostatnim sobotnim spotkaniu ORLEN Superligi Kobiet zawodniczki Energa Startu Elbląg pokonały na wyjeździe KPR Ruch Chorzów 30:29 (13:12). To spotkanie obfitowało w bardzo twardą walkę, a także kilka zwrotów akcji. Efektem tego były m.in. czerwone kartki dla Patrycji Wiśniewskiej (KPR Ruch Chorzów) oraz z nadmiaru dwuminutowych wykluczeń dla Aleksandry Zych (Energa Start Elbląg). Beniaminek ORLEN Superligi Kobiet wykorzystał brak liderki Energa Startu Elbląg i doprowadził do remisu. Po przerwie przyjezdne ponownie wypracowały sobie trzybramkową przewagę, ale wówczas otrzymały kolejny cios - z powodu kontuzji parkiet musiała opuścić Małgorzata Ciąćka. W tym momencie do głosu ponownie doszły zawodniczki z Chorzowa i wydawało się, że to one sięgną po komplet punktów. Tak się jednak nie stało, bo emocjonująca końcówka przebiegła po myśli zespołu prowadzonego przez Magdalenę Stanulewicz, a zwycięstwo zapewniła im bramka Klaudii Grabińskiej. - To był naprawdę trudny mecz, pełen emocji i walki do ostatnich minut. Bardzo cieszymy się z wygranej, ale niestety cień na tym sukcesie kładzie kontuzja naszej bramkarki. To niezwykle ważna zawodniczka i serce naszej drużyny. Każde punkty, które zdobyłyśmy, oddałabym bez wahania za jej zdrowie. Mam nadzieję, że szybko wróci do pełni sił. Teraz musimy trzymać się razem i grać dla niej - powiedziała Magdalena Stanulewicz, trenerka Energa Startu Elbląg. Hit dla Kobierek Niedzielny wieczór kibice ORLEN Superligi Kobiet mieli zarezerwowany na hitowe starcie pomiędzy KPR-em Gminy Kobierzyce i MKS-em URBIS Gniezno. Wiele osób uważa, że właśnie te dwa zespoły rozstrzygną między sobą walkę o brązowy medal w tych rozgrywkach. Jeśli pozostałe spotkania będą dostarczały podobnych emocji jak to niedzielne, to nie mamy nic przeciwko. Pierwsza połowa nie rozpoczęła się najlepiej dla KPR-u Gminy Kobierzyce, jednak bardzo dobra w następnych fragmentach tej części gry pozwoliła im wypracować 9 bramkową przewagę. Nie był to jednak brak emocji, ponieważ przyjezdne odrobiły kilkubramkową stratę i po przerwie miały szansę odwrócić losy spotkania. Gnieźnianki zdobyły bramkę kontaktową w ostatniej minucie, ale nie zdołały doprowadzić do remisu i to KPR Gminy Kobierzyce cieszył się z kolejnego zwycięstwa. Warto również wspomnieć, że sędziowie nie byli oszczędni jeśli chodzi o dwuminutowe wykluczenia - 13 kar otrzymał KPR Gminy Kobierzyce, a 8 wykluczeń MKS URBIS Gniezno. Był to również wyśmienity pojedynek pomiędzy zawodniczkami występującymi na lewej stronie rozegrania - 8 bramek zdobyła przeciwko swojemu byłemu zespołowi zdobyła Katarzyna Cygan, a 7 trafień jej następczyni - Justyna Świerczek.