Rozgrywany tradycyjnie między świętami Bożego Narodzenia a Nowym Rokiem turniej 4 Nations Cup tym razem miał szczególne znaczenie, bo był jednym z ostatnich etapów przygotowań do styczniowych mistrzostw świata, które zorganizujemy wspólnie ze Szwecją. I jedną z dwóch ostatnich szans dla zawodników, by przekonać do siebie Patryka Rombla. Selekcjoner naszej reprezentacji po turnieju w Katowicach, który zostanie rozegrany w dniach 4-6.01 ma ogłosić skład, który zaprezentuje się podczas czempionatu. Polska - Tunezja na początek 4 Nations Cup W Krakowie pierwszym przeciwnikiem naszej drużyny była reprezentacja Tunezji. Rombel nie mógł niestety skorzystać z kontuzjowanego Kamila Syprzaka i wracającego do zdrowia Szymona Sićko, choć wszyscy kibice handballa w Polsce wierzyli, że gwiazda zespołu z Kielc zdąży wykurować się przed mistrzostwami świata, bo trudno wyobrazić sobie "Biało-Czerwonych" bez niego. Wolne dostało też kilku innych zawodników, w tym mający pewne miejsce w bramce Adam Morawski. Pierwszym rywalem Polaków w krakowskiej Tauron Arenie byli zawodnicy Tunezji, którzy w nadchodzących mistrzostwach świata zagrają w grupie H z Danią, Belgią i Bahrajnem. Jako kapitan "Biało-Czerwonych" w tym spotkaniu wystąpił Przemysław Krajewski. Mecz rozpoczął się od minuty ciszy dla zmarłych w ostatnich dniach Dariusza Sobczyka i Andrzeja Iwana, obu bardzo zasłużonych dla Krakowa i dla polskiego sportu. Czytaj także: Wielka gwiazda w polskiej lidze. Kontrakt na trzy lata Początek spotkania był bardzo spokojny, obie drużyny starały się grać przede wszystkim dokładnie. Po pierwszej, nieudanej akcji naszej drużyny później dwukrotnie rzut karny wykorzystał Arkadiusz Moryto, a później efektownie ze środka rzucił Dawid Dawydzik i po sześciu minutach na tablicy wyników widniał rezultat 3:3. Takie senne rozgrywanie meczu zdecydowanie bardziej odpowiadało naszym rywalom, którzy po nieudanej akcji Polaków zdołali wywalczyć rzut karny, a ten w efektowny sposób na bramkę zamienił Oussama Boughanmi. Po chwili po szybkiej kontrze trafił ponownie znany z występów w Tatranie Preszów Anouar Ben Abdallah i po 15. minutach Tunezja dość niespodziewanie prowadziła 9:6, a Patryk Rombel poprosił o czas. Rozmowe ze szkoleniowcem poskutkowała, bo tuż po przerwie trafił Jan Czuwara. Niestety potem na ławkę kar powędrował Damian Przytuła, zdecydowaliśmy się na grę bez bramkarza, co zemściło się trafieniem tunezyjskiego bramkarza Asila Namliego na 12:8 dla naszych rywali. Na dodatek w kolejnej akcji nie trafił Piotr Jędraszczyk, ale Tunezyjczycy również się pomylili, a my wyprowadziliśmy szybką kontrę zakończoną trafieniem Krzysztofa Komarzewskiego i na dziesięć minut przed końcem pierwszej części gry traciliśmy do afrykańskiej drużyny trzy bramki. Niestety ostatni fragment pierwszej części gry nie był zbyt udany dla Polaków. I choć w ostatniej akcji Czuwara wykorzystał rzut karny, to jednak na przerwę schodziliśmy przegrywając 14:18. A na dodatek Tunezyjczycy, choć nie zachwycali w ofensywie, to i tak nie potrafiliśmy znaleźć recepty, by powstrzymać ich akcje. Nerwowa gra Polaków Niestety odrabianie strat w drugiej części gry szło nam jak po grudzie. Choć skuteczny ze skrzydła i z kontry był Czuwara, to po pływie dziesięciu minut drugiej połowy cały czas przegrywaliśmy trzeba bramkami. Dopiero w 42. minucie Ariel Pietrasik zmniejszył tę stratę, doprowadzając do wyniku 24:22 dla Tunezji. Choć w 49. minucie na ławkę kar odesłany został Tomasz Gębala, to dość nieoczekiwanie udało nam się przechwycić piłkę i wyprowadzić kontrę, zamienioną na bramkę przez Przemysława Krajewskiego. W tym momencie przegrywaliśmy już tylko jednym trafienie 25:26 i sprawa zwycięstwa znów była otwarta. Szczególnie, że choć trener rywali wziął czas, to Tunezyjczycy po raz drugi z rzędu zgubili piłkę i niezawodny Moryto doprowadził do remisu. Niestety zmarnowaliśmy trzy kolejne akcje, a po niepotrzebnym przewinieniu dwie minuty kary "zarobił" Michał Olejniczak i na pięć minut przed końcem spotkania przegrywaliśmy 26:29. Patryk Rombel poprosił o przerwę, bo był to ostatni moment, żeby spróbować jeszcze powalczyć o zwycięstwo. Kiedy jednak trzy minuty przed końcem z rzutu karnego pomylił się Czuwara, nadziej "Biało-Czerwonych" właściwie prysły. I choć Polacy starali się ambitnie doprowadzić chociażby do remisu, to ostatecznie Tunezja wygrała w Krakowie 32:31 i udanie rozpoczęła 4 Nations Cup, sprawiając satysfakcję nielicznej, ale żywo dopingującej grupce swoich kibiców. Porażkę z Tunezją można tłumaczyć przygotowaniami do turnieju, kontuzjami czy próbą testowania nowych zagrywek. Na pewno jednak ten wynik, a przede wszystkim gra podopiecznych Patryka Rombla, muszą niepokoić. Do mistrzostw zostało nam jeszcze kilka spotkań i na pewno za wcześnie, by bić na alarm, ale takie porażki drużynie mającej ambicje walki z najlepszymi zwyczajnie nie powinny się zdarzać. Polacy liczą na powrót do Tauron Areny na MŚ W swoim kolejnym meczu w ramach turnieju Polacy zmierzą się z Koreą Południową. Zespół z Azji w rozgrywanym wcześniej spotkaniu pokonał Brazylię 28:22 i z pewnością będzie wymagającym rywalem dla "Biało-Czerwonych". 4 Nations Cup to element przygotowań do najważniejszej imprezy w dziejach polskiej piłki ręcznej zarówno dla zawodników, jak i organizatorów. TAURON Arena będzie bowiem także miejscem rozgrywania meczów mistrzostw świata. Polacy prawdopodobnie wystąpią tam podczas fazy głównej. Nasza drużyna, w przypadku awansu, stawi w Krakowie czoła trzem reprezentacjom z grona: Hiszpania, Czarnogóra, Chile, Iran.