Polacy wyszli z grupy za plecami Niemców. Jednak przez porażkę z tym zespołem, mają zerowy dorobek punktowy w drugiej rundzie. W niej, poza Norwegią, zmierzą się jeszcze ze Szwecją, Rosją i Hiszpanią.<a href="https://sport.interia.pl/pilka-reczna/news-piotr-chrapkowski-jan-czuwara-i-dawid-dawydzik-wracaja-do-sk,nId,5781967" target="_blank">Na mecz z Norwegią do kadry wrócili Piotr Chrapkowski, Dawid Dawydzik i Jan Czuwara, którzy wcześniej byli wyłączeni z powodu pozytywnych wyników testów na koronawirusa. </a>Cały czas byli jednak z resztą reprezentacji w Bratysławie i w czwartek mogli zagrać. Spotkanie jednak fatalnie ułożyło się dla naszych szczypiornistów. Polska - Norwegia. Rywale od początku mieli zdecydowaną przewagę Polacy słabo zaczęli, bo od straty dwóch bramek. Szybko jednak doprowadzili do remisu. Jednak niedługo cieszyli się wyrównaną grą. Od stanu 6-6 "Biało-Czerwoni" stracili cztery bramki, a dodatkowo karę dostał Rafał Przybylski. Później przewaga Norwegów tylko się powiększała. Ostatecznie do przerwy rywale prowadzili 21-15.W pierwszej połowie Polacy popełniali sporo błędów w ataku. Mieli problemy z rozegraniem, a jeśli już to się udało, to byli nieskuteczni. Polska - Norwegia. Ogromna przewaga rywali i wysoka porażka polskich szczypiornistów W drugiej połowie obraz gry się nie zmienił. Podopiecznym Patryka Rombla wyraźnie brakowało pomysłu na rozegranie ataku.W efekcie Norwegowie grali pewnie i spokojnie powiększali zdobycz bramkową. W końcowym kwadransie, przy kilkunastobramkowej przewadze, Christian Berge dał szansę zmiennikom. Przewaga Norwegów była już ogromna i pewnie zwyciężyli. Polacy przegrali 31-42 i zostali pierwszą drużyną, która na obecnych mistrzostwach Europy, straciła 40 bramek. Trzeba przyznać, że sporo też rzucili, choć trzeba przyznać, że gdyby byli skuteczniejsi, mogliby powalczyć z rywalami.