Mecz z Izraelem odbył się w rumuńskiej Konstancy, bo drużyna z Azji, choć rywalizująca w eliminacjach mistrzostw Europy, nie może grać obecnie na swoim terytorium - ze względów bezpieczeństwa. W tej samej hali wieczorem Rumuni zagra z Portugalią, wtedy zapewne będzie ona pełna. W starciu drużyny prowadzonej przez Jotę Gonzaleza trybuny były niemal całkowicie puste, można odnieść nawet wrażenie atmosfery sparingowej. A sparing to bynajmniej nie był. Izrael zremisował w tych eliminacjach z nami w Olsztynie oraz z Rumunią, miał dwa punkty. Aby liczyć się w walce o awans, musiał dziś wygrać, bo przecież zakończy te eliminacje starciem z Portugalią. A dla naszej drużyny porażka nie byłaby jeszcze tragedią, ale na pewno spowodowałaby spory zamęt. Bo w niedzielę w Gorzowie w starciu z Rumunią byłoby trzeba grać już o wszystko. Szalony mecz wyłonił czwartego półfinalistę Orlen Superligi Piłka ręczna. Izrael - Polska na terenie Rumunii. Fatalna końcówka pierwszej połowy. I tylko remis W tych eliminacjach w sześciu meczach Polaków poprowadzą łącznie aż trzej selekcjonerzy, bo zaczął przecież Marcin Lijewski, w meczach z Portugalią drużynę tymczasowo prowadził Michał Skórski, a teraz już właściwym trenerem jest Jota Gonzalez. Hiszpan od razu stanął przed trudnym zadaniem, bo przecież w drużynie wciąż nie ma Kamila Syprzaka, z którym pracował w Paryżu, a wypadli Arkadiusz Moryto i Szymon Sićko. Po długiej przerwie wrócił co prawda Michał Daszek, niemniej wciąż nie jest to zespół na miarę europejskiej czołówki. Izrael też nie jest drużyną z takiej czołówki, to reprezentacja - w teorii - znacznie niżej notowana od naszej. Potrafi grać jednak szybko, czego Polacy nie lubią. No i ma Joava Lumbroso w drugiej linii, zawodnika z Ligi Mistrzów. To jednak nie Lumbroso, a Ram Turkenitz na początku meczu robił drużynie Gonzaleza najwięcej kłopotów. Izrael prowadził niewysoko, aż wreszcie, po świetnej kontrze, Filip Michałowicz dał Polakom trafienie na 7:6. Jota Gonzalez testował wszystkich 16 zawodników, debiutant Sebastian Kaczor trafił nawet po raz pierwszy w narodowej koszulce. Biało-Czerwoni kiepsko bronili, ale w ataku niezłą skuteczność mieli Andrzej Widomski, Damian Przytuła i Mikołaj Czapliński, wykorzystujący rzuty karne. W 25. minucie wszystko wyglądało już bardzo dobrze, nieźle prowadzący grę Piotr Jędraszczyk trafił na 18:15, można było być optymistą. A tymczasem Polacy całą tę przewagę roztrwonili, nie zdobyli przez blisko sześć minut braki. Izrael zaś wyrównał, a jeszcze tuż przed końcem Turkenitz miał znakomitą szansę, wykonywał rzut karny. I zatrzymał go Jakub Skrzyniarz, który dał dobrą zmianę za Marcela Jastrzębskiego. Eliminacje mistrzostw Europy. Ostatnia szansa Izraela na awans. Polacy w dużych opałach Ta końcówka pierwszej połowy budziła już pewien niepokój, dłuższe przestoje zwykle źle kończyły się dla naszej drużyny. I było czego się bać, bo Izrael grał znacznie lepiej. Imponował pomysłami na rozgrywanie akcji Lumbroso, coraz lepiej trafiał Daniel Mosindi, nieskuteczny przed przerwą. I Izrael odskoczył na trzy bramki (24:21). Mało tego, zupełnie bezsensownie zachował się Dawid Dawydzik, który przecież wracał właśnie do kadry. Tuż po zdobyciu bramki uderzył w twarz Mosindiego, węgierscy sędziowie od razu wyrzucili go z boiska z czerwoną kartką. Polacy zdołali doprowadzić do remisu, ale wkrótce znów tracili do Izraela dwie bramki. Czas upływał, niewiele się w Konstancy zmieniało, duet Turkenitz-Lumbroso trzymał rywalom wynik. Ze wsparciem bramkarza Dana Teppera. Na 9 minut przed końcem Jota Gonzalez poprosił o przerwę, Polacy wciąż tracili dwie bramki. Wkrótce udało się nawiązać kontakt, a w kolejnym ataku Michałowicz mógł wyrównać - nie trafił. A później to samo mógł uczynić Przytuła. A skoro Polakom się nie udało, to z szansy skorzystał Lumbroso - kapitalnym rzutem pod poprzeczkę, gdy sędziowie z Węgier chcieli już odgwizdać grę pasywną. Sytuacja zrobiła się bardzo trudna, a za chwilę - już koszmarna. Z czystej pozycji w bramkę nie trafił Olejniczak, za moment to samo powtórzył ze skrzydła Michałowicz. I marzenia o zwycięstwie odpłynęły, gdy na 31:28 rzucił Nadav Nizri. Izrael wygrał z Polską po raz drugi w historii. W niedzielę w Gorzowie nasz zespół będzie musiał wygrać z Rumunią. A jeśli przegra, skończy rywalizację w tej grupie na ostatnim miejscu. Izrael - Polska 33:31 (18:18) Izrael: Shamir (2/16 - 12 proc.), Tepper (10/27 - 37 proc.) - Lumbroso 9, Turkenitz 8 (3/4 z karnych), Nizri 5 (1/2), Segal 4, Sarfati 3, Mosindi 2, Levi 1, Maman 1, Motola, Bodenheimer, Peso, Suissa, Cohen, Sosna. Kary: 2 minuty. Rzuty karne: 4/6. Polska: Jastrzębski (2/17 - 12 proc.), Skrzyniarz (9/27 - 33 proc.) - Czapliński 10 (6/6 z karnych), Przytuła 4, Jędraszczyk 4, Widomski 4, Olejniczak 2, Gębala 2, Kaczor 2, Pietrasik 1, Dawydzik 1, Michałowicz 1, Daszek, Jarosiewicz, Beckman, Paterek. Kary: 10 minut. Rzuty karne: 6/6.