Mistrzostwa świata w piłce ręcznej, które miały stać się wielkim świętem szczypiorniaka w naszym kraju, zakończyły się rozczarowaniem. Co prawda kibice spisali się tak, jak można było się spodziewać i zrobili w katowickim "Spodku" i krakowskiej "Tauron Arenie" kapitalną atmosferę na meczach naszej drużyny narodowej. Zabrakło jednak wyniku sportowego. Liczono na awans do ćwierćfinału, a zakończyło się na fazie zasadniczej i postanowiono rozstać się z trenerem Patrykiem Romblem. Liderzy odchodzą z kadry Po mistrzostwach świata z kadry odszedł nie tylko Rombel, ale decyzję o zakończeniu reprezentacyjnej kariery podjęli także jedni z liderów naszej drużyny narodowej Tomasz Gębala i Przemysław Krajewski. "W życiu przychodzą momenty, w których trzeba podejmować trudne decyzje. Nie zawsze decyzje te zależą od tego co się chce. Gra dla reprezentacji Polski, gra na Mistrzostwach Świata w Polsce oraz gra dla takich kibiców to zaszczyt. To było niesamowite doświadczenie, jednak przyszedł moment, w którym mówię pas" - napisał na swoim koncie w mediach społecznościowych Tomasz Gębala. "Reprezentowanie Polski to ogromny zaszczyt, spełnienie marzeń i wspaniałe doświadczenie. Przez 10 lat dumnie reprezentowałem nasz kraj w seniorskiej reprezentacji. Nadszedł czas, aby podjąć bardzo ważną, aczkolwiek trudną dla mnie decyzję o zakończeniu mojej przygody z grą w reprezentacji Polski. Reprezentowanie naszego kraju na arenie międzynarodowej było dla mnie ogromnym zaszczytem i był to dla mnie wyjątkowy czas. Szczególnie, że miałem niepowtarzalną okazję zagrać w Mistrzostwach Świata, które były orgaznizowane w naszym kraju. Z tego miejsca, chciałabym podziękować wszystkim osobom, które towarzyszyły mi w tej przygodzie" - napisał z kolei Krajewski. Obaj przez lata stanowili o sile reprezentacji, choć Gębala już w trakcie mistrzostw świata sygnalizował, że nie wie, czy nadal będzie mógł grać w kadrze. Miał permanentne kłopoty ze zdrowiem i już wcześniej rozważał, czy nie skupić się na grze w klubie. Czytaj także: "Orły Wenty" znów przejmą kadrę? Kontuzje w reprezentacji Polski Jakby tego było mało, przed meczem z Francuzami w naszej drużynie narodowej doszło do kilku urazów, które wykluczyły z udziału w zgrupowaniu Michała Daszka, Michała Olejniczaka i Ariela Pietrasiak. W ich miejsce Bartosz Jurecki zdecydował się dowołać Krzysztofa Komarzewskiego i Pawła Paterka. Zarówno Daszek, jak i Olejniczak, byli podstawowymi zawodnikami drużyny Rombla i w meczach z Francją zapewne także mogliby być pewni występu od początku spotkania. Teraz jednak Bartosz Jurecki, tymczasowy selekcjoner "Biało-Czerwonych", będzie miał spor ból głowy, bo musi szybko znaleźć pomysł, jak ich zastąpić. Jurecki, debiutujący jako pierwszy trener Polaków, będzie musiał zmierzyć się z mistrzami olimpijskimi, zespołem pełnym gwiazd, mając do dyspozycji poobijaną i przetrzebioną drużynę. Co prawda starcia z Francuzami nie będą decydująca o awansie Polaków na mistrzostwa Europy, ale mogą i powinny być początkiem budowy albo może raczej "obudowy" zespołu. Pytanie tylko, czy przy tylu zmianach może w ogóle patrzeć na to w ten sposób. Awans o krok Mecze z Francją będą bardzo ważne i niezwykle prestiżowe, ale nawet przy dwóch porażkach "Biało-Czerwonych" awans na mistrzostwa Europy będzie w zasięgu ręki naszej drużyny. Z każdej z ośmiu grup eliminacyjnych na turniej rozgrywany w Niemczech awansują po dwie drużyny, a dodatkowo cztery najlepsze z trzecich miejsc również zagrają na Euro. Polacy mają już za sobą wygrane z Włochami i Łotwą i mecze rewanżowe z tymi drużynami. Trzeba wprost powiedzieć, że to rywale znacznie słabsi od naszej reprezentacji i ewentualne porażki z nimi należałoby traktować jako ogromne wpadki i spore niespodzianki. Dlatego jeśli uda się wypełnić obowiązek, bo za taki trzeba uznać zwycięstwa nad Włochami i Łotwą, wywalczymy awans na mistrzostwa Europy. A mecze z Francją mogą być szansą na odbudowanie zaufania wśród kibiców. I pewnie także wśród samych zawodników.