Dwumecz ze Szwedami będzie dla "Biało-Czerwonych" powrotem na parkiet po tegorocznych mistrzostwach Europy, które nasza drużyna zakończyła na dwunastej pozycji. Polacy w Bratysławie spisywali się bardzo dobrze, ale mieli ogromne problemy z testami na koronawirusa, a Patryk Rombel musiał dokonywać niemal cudów praktycznie przed każdym meczem łatając kadrę. Teraz powinno być już spokojniej, a sprawdzian na tle mistrzostw Europy będzie bardzo ważnym testem dla naszych graczy. "Czas na naukę się skończył" Misją Patryka Rombla była odbudowa naszej drużyny. Pokolenie zawodników, którzy w erze trenera Bogdana Wenty sięgali po medale mistrzostw świata czy Europy, właściwie w całości pożegnało się już z kadrą i w ostatnich latach było to bardzo mocno odczuwalne w wynikach "Biało-Czerwonych". Rombel dostał sporo czasu na to, by zbudować drużynę od nowa, ale mistrzostwa świata, które zorganizujemy wspólnie ze Szwedami, mają być sprawdzianem, jak wykorzystał ten czas. Oczekiwanie fanów, rozbudzone naprawdę dobrymi meczami w Bratysławie, będą zdecydowanie wyższe niż podczas ostatnich imprez. Świadomi tego są też sami zawodnicy, którzy zdają sobie sprawę, że kibice, szczególnie na swoich parkietach, będą oczekiwali od reprezentacji przede wszystkim zwycięstw, a nie tylko "nieznacznych porażek" i walki. - Czas nauki się skończył. Musimy w każdym meczu grać na miarę naszych możliwości - mówił na przedmeczowej konferencji Maciej Gębala. - Chcemy z nimi walczyć "na styku", realizując założenia taktyczne - dodawał. Potęga na drodze Polaków Najbliższy rywal "Biało-Czerwonych" to aktualni mistrzowie Europy. Podczas turnieju na Węgrzech i Słowacji Szwedzi prezentowali się naprawdę znakomicie, a lider tej drużyny Jim Gottfridsson został wybrany najlepszym zawodnikiem całego czempionatu. Niektórzy żartowali zresztą, że powinien zostać wybrany także najlepszym trenerem, bowiem każdy, kto oglądał mecze tej drużyny widział, że podczas przerw w grze to głównie on ustalał poszczególne akcje i przemawiał do kolegów. Czytaj także: Patryk Rombel przed hitowym meczem Polaków Od jego postawy zresztą w dużej mierze zależała gra Szwedów. W finale z Hiszpanią zanotował aż 159 podań, o ponad 20 więcej od najlepszego w tej statystyce u rywali Jorge Maquedy. Gottfridsson "dotyka" niemal każdej akcji swojego zespołu i w większości jest to "złoty dotyk". Będzie okazja podziwiać go w Płocku, podobnie jak niemal całą złotą drużynę. Wolne dostał Andreas Palicka, ale zamiast niego w bramce Szwedów będziemy oglądać występujących na co dzień w Bundeslidze Petera Johannessona i Tobiasa Thulina, tak że nie ma co liczyć, że będzie nam łatwiej. W kadrze znalazł się także lewy rozgrywający Elliot Stenmalm, który już w lipcu zasili szeregi mistrzów Polski Łomży Vive Kielce. Czas na rewanż? Wielu kibiców ma w pamięci ostatnie starcie reprezentacji Polski i Szwecji. Spotkanie odbyło się w drugiej fazie grupowej ME, a "Biało-Czerwoni" przegrali je 18:28, tracąc tym samym szansę na awans do kolejnej fazy turnieju. Wtedy jednak nasza kadra była mocno poturbowana przez koronawirusa i warunki nie były równe. Teraz ma być inaczej, o czym przekonywał przed spotkaniem Patryk Rombel. - Chcemy teraz pokazać, że ten mecz nie odzwierciedlał dystansu, jaki dzieli obydwa zespoły i zaprezentujemy się zgoła odmiennie. Na pewno będą emocje - zapowiadał selekcjoner "Biało-Czerwonych". Dwumecz Polska - Szwecja, który będzie też rewanżem za listopadowe spotkania w Malmo i Kristianstad. Spotkanie odbywa się w atmosferze definiowanej hasłem "Stick Together", które jest oficjalnym hasłem turnieju. Czwartkowy mecz rozpocznie się o godzinie 20:00. Początek niedzielnego zaplanowano na 15:00. Pierwszy raz zobaczymy wówczas na żywo maskotkę mistrzostw świata.