"Biało-Czerwoni" długo grali z mistrzami Europy jak równy z równym, nie poddawali się i w drugiej połowie nawet prowadzili z faworytem. Eksperci postawili tezę, że to najlepszy występ kadry narodowej od czasu igrzysk olimpijskich w Rio de Janeiro (2016 rok). Podopieczni trenera Patryka Rombela mogli nawet wygrać, na kilka minut przed końcem meczu remisowali 25-25. Z rytmu wybiła ich kara nałożona na Patryka Walczaka, według wielu obserwatorów pochopna i niepotrzebna. Zobacz Interia Sport w nowej odsłonie <a href="http://www.sport.interia.pl/?utm_source=testlinkow&utm_medium=testlinkow&utm_campaign=testlinkow" target="_blank">Sprawdź!</a> Sędziowie nie popisali się też w ostatnim fragmencie meczu, nie przerywając długiej i statycznej gry Hiszpanów na czas. Mimo protestów polskich szczypiornistów i sztabu szkoleniowego nie odgwizdano wówczas gry pasywnej. Tym samym Polacy nie mieli szansy na przeprowadzenie akcji, mogącej przynieść wyrównanie. Nietypowy przebieg miała nie tylko końcówka spotkania, ale także konferencja prasowa. Standardowe zazwyczaj spotkanie z przedstawicielami mediów, zaczęło się od dużej wpadki prowadzącego. Zapomniał on bowiem kto grał w meczu i podpowiedzieć musiał mu selekcjoner Patryk Rombel, zapytany "Z kim graliście?". Następny mecz Polska rozegra 19 stycznia o godzinie 20:30 polskiego czasu. Rywalem będzie Brazylia, która ma taki sam bilans co Polacy (tyle tylko, że za dwa remisy). Polska jest druga w grupie B, przyszły przeciwnik zajmuje trzecie miejsce.MR