Bez kłopotów, bez emocji, bez niespodzianek. Polscy piłkarze ręczni pokonali Urugwaj różnicą 14 goli w pierwszym meczu drugiej rundy mistrzostw świata w Egipcie. W sobotę zaczynają się schody, bo "Biało-Czerwoni" zagrają z Węgrami. Przed meczem trener Patryk Rombel wymienił trzech zawodników: bramkarza Piotra Wyszomirskiego, skrzydłowego Przemysława Krajewskiego i kołowego Macieja Gębalę. W ich miejsce do składu wskoczyli Mateusz Kornecki, Kamil Adamski i Arkadiusz Ossowski. Zmiana bramkarzy to szansa na debiut dla bramkarza Łomży Vive Kielce, a dwie pozostałe to odpoczynek dla kluczowych zawodników i okazja sprawdzenia wchodzących do reprezentacji. Lepszej okazji nie było i nie będzie, bo Urugwaj to światowa piąta liga handballu i długo byłoby szukać przeciwnika, który meczu z Urugwajem powinien był się obawiać. Takie podejście wpłynęło zapewne też na "Biało-Czerwonych", bo długimi minutami mieli kłopoty z zebraniem się "do kupy" i zaprezentowaniem swoich mocnych stron. Książkowy scenariusz takich spotkań powinien wyglądać tak, że po kwadransie opada komenda odjazd, potem przewaga rośnie, by w końcówce okazać rywalowi miłosierdzie i pozwolić przegrać w przyzwoitych - dla niego - rozmiarach. Tymczasem Polacy grali indywidualnie, sytuacyjnie i budowali ego Urugwajczyków, dumnych z 3-4 bramkowej zalewie starty do wielkiego dla nich przeciwnika. W poprzednich spotkaniach zaliczyli mało chwalebne rekordy, typu 4 gole w jednej połowie przeciwko Niemcom, a tu proszę: do przerwy zaledwie 14:9 dla Polaków. W dodatku taki wynik to w dużej mierze zasługa Adama Morawskiego w bramce, który odbił aż 9 rzutów rywali, w tym karnego. Zagrożenia stratą punktu nie było, ale zagrożenie pozostawienia po tym występie niesmaku już się pojawiło. Na szczęście w drugiej połowie parę akcji zespołowych, przygotowanych i skutecznych plus minimalne poprawienie obrony pozwoliło w kilka akcji odskoczyć na przyzwoitą przewagę. W 39. minucie były to jeszcze maleńkie trzy bramki (16:13), ale kolejne 10 minut "Biało-Czerwoni" wygrali 9:1. Z drugiej linii rozrzucał się Szymon Sićko, karne pewnie wykonywał jego kolega z Łomży Vive Kielce Arkadiusz Moryto, parę dobrych wejść i rzutów miał debiutant Kacper Adamski. Końcowy wynik 30:16 zadowala, co oczywiste, Polaków, zadowala również Urugwajczyków, którzy 16 zdobytych w tym spotkaniu goli mogą sobie wpisać do cv. Dodatkowa wartość tego meczu dla trenera Patryka Rombela, to zastrzyk odpoczynku dla Krajewskiego, Macieja Gębali ale także Morawskiego, Moryty, Tomasza Gębali czy Szymona Sićki. W następnych meczach skala trudności będzie nieporównywalna - w sobotę o 18 rywalem będą Węgrzy, a w poniedziałek Niemcy. Szanse awansu do ćwierćfinału Polacy mają praktycznie tylko w przypadku wygrania obu spotkań i do tego przy korzystnych wynikach innych drużyn, które muszą pogubić punkty. Urugwaj - Polska 16-30 (9-14) Leszek Salva