Przed nami starcie z Włochami w ramach eliminacji do mistrzostw Europy. Jesteśmy murowanym faworytem i chyba nikt nie wyobraża sobie innego scenariusza niż zwycięstwo Polaków. Cokolwiek może nam się tutaj stać? Trzeba sobie powiedzieć, że to na pewno nie będzie łatwy mecz. Włosi pokazali, grając przeciwko drużynie Słowenii, że mogą walczyć z nimi jak równy z równym. Pamiętajmy, że wynik w dwumeczu był bardzo zbliżony. Nie mówię, że powinniśmy się ich obawiać, ale te spotkania ze Słowenią powinny nam dać dużo do myślenia i musimy podejść do meczu z Włochami maksymalnie skoncentrowani. To my jesteśmy faworytem. A zespołowi skazywanemu na porażkę czasem jest łatwiej, bo gra bez presji i obciążenia, a to czasem pomaga. Dlatego od samego początku nasza drużyna musi zdawać sobie, że nie będzie łatwo. Pana zdaniem będzie okazja, żeby Patryk Rombel przetestował tutaj jakieś nowe warianty czy będą się liczyć tylko punkty? To są kwalifikacje do mistrzostw Europy i liczą się przede wszystkim punkty. Jeśli wynik będzie korzystny, dopiero wtedy możemy coś kombinować i testować. Przede wszystkim ważne będą jedna dla nas dwa punkty. Czy my tego czasu na testowanie nie mieliśmy za mało? Od poprzednich mistrzostw Europy rozegraliśmy tylko trzy mecze towarzyskie. Niestety, tak to wygląda. Ten terminarz klubowy jest napięty i nie było gdzie "wcisnąć" sparingów. Natomiast to nic nowego, odkąd pamiętam, zawsze tak było. Mecze w czerwcu, w październiku i potem mistrzostwa. Na pewno Polacy zagrają jeszcze między świętami a Nowym Rokiem i potem przed samymi mistrzostwami jakieś mecze towarzyskie i to będzie okazja, na przetestowanie różnych wariantów i na pewno na odpowiedzi personalne. Czytaj także: Była reprezentantka Polski w historycznej roli A i wspomniane mistrzostwa Europy nie były szczególnie miarodajne przez chaos związany z testami na koronawirusa... Dla mnie te mistrzostwa to była jedna wielka loteria. Wyniki szły w świat, ale niektóre mecze mogłyby wyglądać zupełnie inaczej, gdyby zespoły przystępowały do nich w pełnym składzie. Niektórzy musieli nawet 50% przemeblować swój skład, żeby w ogóle rozegrać mecz. Biorąc to wszystko pod uwagę, na co stać nas na zbliżających się mistrzostwach świata? To jest dobre pytanie. Na co nas stać? Czempionat w Polsce i w Szwecji to będzie taki finalny sprawdzian dla Patryka Rombla, jako trenera reprezentacji. Te kilka lat jego pracy prowadziły nas właśnie do tego turnieju. Budował drużynę po to, żeby osiągnąć tutaj korzystny rezultat. Poza tym te mistrzostwa mogą dać rozstawienie do kwalifikacji olimpijskich. Tak że przede wszystkim walczymy o medale, ale również o zajęcie jednego z pierwszych siedmiu miejsc, które da nam gwarantowane miejsce w turnieju kwalifikacyjnym do Paryża, dlatego stawka jest podwójna. Mamy bardzo ciężką grupę. Od razu na pierwszy ogień idą Francuzi, a potem od razu mamy Słoweńców. I jeśliby nam się powinęła noga w tych dwóch pierwszych meczach, to kolejne będą już o przysłowiowe frytki, choć oczywiście nam tego nie życzę. Będzie bardzo ciężko, ale też te inauguracyjne mecze są nieco inne niż spotkania w dalszej fazie turnieju, dlatego nie skreślam chłopaków nawet w meczu z Francją. Wierzę w nich, wierzę też, że poradzimy sobie ze Słoweńcami i do kolejnej fazy awansujemy z minimum dwoma punktami na koncie. Zostaje jeszcze Arabia Saudyjska, której chyba też nie można lekceważyć. Na mistrzostwach nie znaleźli się przypadkiem, choć to taki autsajder naszej grupy. Mogą zrobić niespodziankę, choć miejmy nadzieję, że nie z nami. Szczególnie, że w przeszłości sprawiali nam trochę kłopotów. W Katarze grali z nimi i wtedy spudłowaliśmy aż sześć karnych! Wygraliśmy ten mecz w miarę spokojnie, ale te pudła bolały. To będzie podobne spotkanie jak ten zbliżający się mecz z Włochami. Musimy podejść do niego z pełnym szacunkiem dla przeciwnika, od początku narzucić swój styl gry, pokazać, że my tu rządzimy i koniec.