Po piątkowej wygranej 36:31 z Austrią wśród fanów szczypiorniaka w naszym kraju zapanował spory optymizm. "Biało-Czerwoni" mimo tego, że zostali zdziesiątkowani przez koronawirusa, a na dodatek organizatorzy podkładali im kłody pod nogi, zaprezentowali się bardzo dobrze i rozegrali jedno z najlepszych spotkań pod wodzą Patryka Rombla. Polska - Białoruś. Osłabienia w obu ekipach Niestety przed meczem z Białorusią znów w naszej ekipie brakowało spokoju. Co prawda nie doszło do takiej sytuacji jak poprzednio, że do samego końca nie było wiadomo, czy Polacy w ogóle będą mogli zagrać, ale znów z powodu pozytywnych wyników testu na obecność koronawirusa ze składu wypadło dwóch graczy, Patryk Walczak i Maciej Zarzycki. Do drużyny dołączył za to Rafał Przybylski, który... z powodu pozytywnego wyniku testu nie mógł pojechać do Bratysławy wraz z resztą reprezentacji. Rywale jednak również doznali sporego osłabienia, bowiem w ich składzie nie znalazł się jeden z liderów drużyny, gracz Łomży Vive Kielce Władzisław Kulesz. Był jednym z tych zawodników, którego podopieczni Rombal obawiali się najbardziej, toteż była to całkiem niezła wiadomość dla Polaków. Czytaj także: Kolejna zwycięstwo faworytów w "polskiej" grupie Początek spotkania był wyrównany i pełen fizycznej walki. Oba zespoły grały bardzo twardo, nie szczędząc sobie "razów", choć nie brakowało też efektownych akcji ofensywnych. Po raz kolejny skalę swojego talentu pokazał Szymon Sićko, który przy bramce na 3:2 dla Polaków popisał się kapitalnym rzutem poprzedzonym zwodem z kozłem. To właśnie on i Michał Olejniczak byli najlepszymi graczami naszej drużyny w pierwszych minutach tego meczu. Po 10 minutach, po bramce z kontry Przemysława Krajewskiego, prowadziliśmy już 6:3 i zaczynało to wyglądać naprawdę dobrze. Czerwona kartka po brutalnym faulu Kolejne minuty to koncert gry Polaków w obronie, dzięki której powiększyliśmy swoją przewagę do pięciu bramek. Choć Patryka Walczaka w defensywie zastępował mniej doświadczony Bartłomiej Bis, to jednak w tym fragmencie spotkania absolutnie nie było tego widać. W okolicach 18. minuty straciliśmy jednak dwie bramki z rzędu i trener Rombel postanowił poprosić o czas. Po chwili czerwoną kartką za uderzenie w twarz Olejniczaka ukarany został Mikolai Aliochin i Białorusini musieli radzić sobie bez niego. Kiedy w 25. minucie po podaniu do koła bramkę na 14:9 zdobył Kamil Syprzak, a po kilkudziesięciu sekundach kolejną udaną interwencję zanotował Mateusz Kornecki, niemal pewnym stało się, że dowieziemy prowadzenie do przerwy. I tak też się stało, choć rywale zdołali zmniejszyć jego rozmiary do trzech trafień po tym, jak Arkadiusz Moryto nie trafił karnego, a potem po obronie naszego bramkarza pospieszył się z rzutem i pozwolił przejąć piłkę golkiperowi z Białorus Wiaczesławowi Saldatsence. ME: Twardy bój o awans Po zmianie stron obraz gry się nie zmienił. Białorusini grali ostro, ale nie mogli zmniejszyć przewagi Polaków, którzy w 40. minucie prowadzili 18:15. To na pewno nie był tak efektowny mecz, jak ten z Austrią, ale rywale byli dużo bardziej wymagający i obie drużyny toczyły twardy, fizyczny bój. Trzeba przyznać, że nasi zawodnicy robili wszystko, by wybić rywalom z głowy wygraną w tym spotkaniu. Nawet kiedy ci mieli okazję zmniejszyć stratę do dwóch trafień po bloku na Olejniczaku, po chwili sami nadziali się na kontrę, efektownym lobem wykończą przez Sićkę i nagle zrobiło się 21:17. Bardzo dobry mecz rozgrywał Kornecki, którego występ z pewnością przypomniał fanom nieodległe przecież czasy Sławomira Szmala.To wszystko funkcjonowało bardzo dobrze i po niesamowitym trafieniu Michała Daszka, na dziesięć minut przed końcem meczu, prowadziliśmy już 24:18, robiąc wyraźny krok w stronę awansu do fazy zasadniczej mistrzostw Europy. I już do końca spotkania nie daliśmy sobie tego awansu wyrwać, grając kapitalne zawody i wygrywając 29:20.To był kolejny niezwykle udany mecz w wykonaniu naszej drużyny, która mimo licznych i wciąż narastających osłabień rośnie na tym turnieju i może nam przynieść jeszcze sporo radości. Teraz przed naszą drużyną ostatni mecz w grupie D, w którym naszym rywalem będą Niemcy, a stawką spotkania pierwsze miejsce w tabeli. A potem już faza zasadnicza, również w Bratysławie. Mówi się, że trudne czasy kształtują mocnych ludzi. I w przypadku podopiecznych Patryka Rombla absolutnie się to sprawdza. Polska - Białoruś 29:20 (14:11)