Praca w mediach, w ZPRP, jako trenerka, współtworzenie Europejskiego Kongresu Sportu i Turystyki, a teraz jeszcze została pani ambasadorką mistrzostw świata w piłce ręcznej. Chyba nie ma drugiej tak zapracowanej osoby w polskim szczypiorniaku. Nie brakuje doby, żeby to wszystko ogarnąć? Zakochałam się w piłce ręcznej w wieku 12 lat i to uczucie trwa do dzisiaj. Jestem osobą, która nie założyła rodziny, taką sobie wybrałam drogę, a piłka ręczna jest moją pasją numer jeden. Staram się to wszystko łączyć i bardzo lubię swoją pracę choć faktycznie, ostatnie tygodnie są bardzo intensywne. Głównie za sprawą Europejskiego Kongresu Sportu i Turystyki, który wkrótce rozpocznie się w Zakopanem. Kiedy to wydarzenie się skończy, wrócę do bardziej spokojnego trybu życia i będę miała czas wybrać się np. do kina na film "Johnny". Jest pani pierwszą w naszej historii kobietą w roli ambasadora męskiego turnieju. To szczególna chwila. Dla mnie ta rola ma wymiar absolutnie szczególny i wyjątkowy.. Mam nadzieje, że w przyszłości kobiety będą częściej pełnić takie funkcje. Sześć lat swojego życia spędziłam w Skandynawii, gdzie kobieta w męskim sporcie, czy to w pracy komentatora, czy przy wypowiadaniu się o męskich rozgrywkach, jest traktowana na równi z mężczyzną. W Polsce ten proces się rozpoczął, ale jak to z początkami bywa - nie jest łatwo. Moje pojawienie się w roli ambasadorki to także jakiś mały kroczek w tym kierunku. Przynajmniej ja to tak odbieram. Jak będzie wyglądać pani rola? Przede wszystkim bardzo dużo spotkań z młodzieżą. Jedno już miało miejsce po konferencji. Kolejne odbędą się już we środę i w czwartek tuż przed meczem Polska - Włochy. Wspólnie ze Sławkiem Szmalem chcemy promować piłkę ręczną wśród młodzieży. Postawiłam sobie również taki cel, być może bardzo ambitny, żeby nasza reprezentacja rozgrywała swoje mecze w podobnej atmosferze, jaką widzieliśmy na mistrzostwach świata siatkarzy. Będę się rękami i nogami wciskać wszędzie, żeby mówić o piłce ręcznej i zachęcać ludzi, żeby uczestniczyli w tych mistrzostwach. Rola kibica w sporcie jest niezaprzeczalnie ważna. Publiczność jest w stanie odmienić losy spotkania oraz sprawić, że zespół wznosi się na dużo wyższy poziom. Chciałabym żeby piłka ręczna budziła takie same emocje jak siatkówka, która cieszy się ogromną popularnością. Na nią nie trzeba zapraszać kibiców do hal, każda arena wypełnia się po brzegi sama. Byłoby cudownie gdyby w naszym kraju znowu zapanowała moda na handball. Mam świadomość, że ta moda nie pojawi się sama. Trzeba ją wykreować. Czeka mnie sporo aktywności z tym związanych. Na jakim etapie organizacji MŚ jesteśmy? Powolutku finiszujemy. Mecz Polska - Włochy, który odbędzie się 13 października w Spodku to taki test event. Wszystko w tym meczu będzie odbywać się na wzór tego, co planujemy na inaugurację mistrzostw świata. To dla nas bardzo komfortowe, że możemy sobie w tym meczu przetestować to co czeka nas w styczniu.. Za nami już raczej większość inspekcji i jedyne co spędza sen z powiek to ogłoszenie polskiego nadawcy tej imprezy. Ta decyzja nie została jeszcze podjęta. Chciałbym jeszcze dopytać o sprawy związane z protokołem covidowym, bo jak pamiętamy, podczas ostatnich mistrzostw Europy na Słowacji i Węgrzech, panował w tym względzie kompletny chaos organizacyjny. U nas uda się tego uniknąć? Narodowym dostawcą MŚ został Luxmed, który ma zapewnić perfekcyjną organizację pod tym kątem. To dla nas w obecnych czasach partner na wagę złota. Cieszymy się, że są z nami. Wydaje się, że przy tej imprezie, którą organizujemy wspólnie ze Szwedami, uda nam się uniknąć tego typu zawirowań. Zresztą, używając trochę nomenklatury medialnej, ten pandemiczny prime time jest już chyba za nami, więc może nie zderzymy się z takimi problemami, z jakimi zderzyli się Słowacy rok temu. Czytaj także: Rafał Sonik dokonał "zemsty" na Katarczykach Jak pani ocenia szansę naszej reprezentacji na tych mistrzostwach? Na pewno ostatnie mistrzostwa Europy i te wszystkie zawirowania, przez które nie rozegraliśmy tak na dobrą sprawę ani jednego meczu w optymalnym składzie, sprawiły, że nie jesteśmy w stanie jasno i klarownie określić, na co stać drużynę prowadzoną przez Patryka Rombla. Po tym turnieju Polacy rozegrali towarzyski dwumecz ze Szwedami w Płocku, ale nigdy mecz towarzyski nie będzie idealnym odzwierciedleniem rywalizacji o punkty. Uważam, że to były dwa bardzo fajne mecze "Biało-Czerwonych" i na pewno były budujące, ale tak jak powiedziałam, miały towarzyski charakter. Nie powiem, że naszą drużynę stać na medal. W sporcie trzeba stawiać sobie realne cele i myślę, że zawieszenie tej poprzeczki na takiej wysokości, byłoby na wyrost. Z drugiej strony konia z rzędem temu, kto obstawiał, że na EuroBaskecie dojdziemy do półfinału. Mamy turniej u siebie, to ogromny przywilej. Mówi się, że gospodarze często docierają do ćwierćfinału i tego bym sobie życzyła. Gdyby w fazie grupowej udało nam się wygrać ze Słowenią i Arabią Saudyjską, to potem w fazie zasadniczej dwa zwycięstwa otwierają nam furtkę do zrobienia bardzo fajnych rzeczy na tym turnieju. Pamiętajmy też, że każda kolejna wygrana napędza zespół. Ja przede wszystkim liczę na mistrzostwa, które dostarczą nam wielu kapitalnych emocji. Przed nami teraz mecz z Włochami w ramach eliminacji do mistrzostw Europy. Nasi rywale, oględnie mówiąc, nie są handballową potęgą. Nie są potęgą, ale to też nie jest reprezentacja, która stoi w miejscu. Ich zeszłoroczne potyczki ze Słoweńcami pokazały, że cały czas idą do przodu. Natomiast nie ma co zakłamywać rzeczywistości. Wspominałam o tych realnych celach i trzeba powiedzieć, jasno, że to my jesteśmy faworytem. I to spotkanie zwyczajnie musimy wygrać. W Spodku interesują nas tylko dwa punkty. Taki scenariusz musimy przyjąć za pewnik. Takie mecze bywają niewygodne, ale trzeba też mieć świadomość, że rolę faworyta potwierdza się na boisku. Za kilka tygodni startują także kobiece mistrzostwa Europy. Na co stać "Biało-Czerwone"? Mistrzostwa Europy to najtrudniejsza impreza w piłce ręcznej, na której nie ma łatwych przeciwników, ani meczów, w których można dać odpocząć kluczowym zawodniczkom. Euro ma taką specyfikę, że tutaj każde spotkanie jest ciężkie. My nie jesteśmy absolutnie kandydatem do medalu i trzeba to powiedzieć otwarcie. Jesteśmy za to reprezentacją, w której coraz więcej zawodniczek występuje w zagranicznych klubach i odgrywa tam coraz ważniejsze role. Na dziś, poza Joanną Andruszczak, która ma drobne problemy ze zdrowiem, jesteśmy w optymalnym składzie. Oczywiście przyjmujemy, że to już jest kadra bez Karoliny Kudłacz-Gloc. Patrząc na to, jak ta zawodniczka prezentuje się w klubie, w Lidze Mistrzyń, możemy tylko ubolewać, że nie udało się jej osoby wkomponować w ten zespół. Że trzeba było podjąć taką decyzję, jaką podjął Arne Senstad. Trudną, bardzo ryzykowną, ale ten ostatni turniej pokazał, że nasz zespół dojrzał, jeśli chodzi o rozłożenie odpowiedzialności na różne zawodniczki. Dziś już nikt nie patrzy na to, co zrobi Kudłacz-Gloc, a chyba taki był główny powód podjęcia tej decyzji. Reprezentantki muszą brać więcej odpowiedzialności na swoje barki i to jest widoczne. Dlatego uważam, że ta decyzja się obroniła. Nie mamy w naszej reprezentacji gwiazd wielkiego formatu i musimy opierać swoją grę na sile zespołu. Czy pani, będąc na miejscu Senstada, też by zrezygnowała z tej zawodniczki? Czy ja bym podjęła taką decyzję? Z szacunku do dokonań Karoliny w reprezentacji Polski, nie chciałabym dotykać obszarów, które miały wpływ na tę decyzję. Podkreślam, nie jestem w środku tej drużyny i trudno mi mówić, czy były podstawy, żeby zrezygnować z Karoliny Kudłacz-Gloc. Mam świadomość, że nie wszystkie powody takiej decyzji powinny wyjść na światło dzienne, bo sport nauczył mnie kiedyś, że “co dzieje się w szatni zostaje w szatni". Funkcjonowanie w grupie nie jest łatwe. Wiele lat rozegrałam z “Kudi" w kadrze i wydaje mi się, że wiem, jaka jest charakterystyka tej zawodniczki. Wiem też, z czym czasem ta “moja" reprezentacja musiała się mierzyć. Jednak patrząc na to, w jakiej jest formie, żałuję, że nie udało się pewnych problemów, które się pojawiły w zespole, poukładać tak, żebyśmy mogli czerpać z tej zawodniczki jeszcze. Bo jest w fantastycznej formie. Być może wiele osób po decyzji Arne Senstada pomyślało, że jej bronie. Nic z tych rzeczy. Ja zwyczajnie stoję na stanowisku, że zawsze decyzje podejmuje trener. Taka powinna być zdrowa kolej rzeczy. Jeśli zaburzymy te proporcje i pozwolimy na to, by jedna zawodniczka miała nieco więcej do powiedzenia od innych, to narażamy się na złą atmosferę w zespole. A w drużynie, w której nie ma samych gwiazd atmosfera jest niezwykle istotna w kontekście osiągnięcia sukcesu. Jest pani rzeczniczką i prelegentką podczas Europejskiego Kongresu Sportu i Turystyki w Zakopanem. Będzie głównie o piłce ręcznej? Absolutnie nie! Europejski Kongres Sportu i Turystyki w Zakopanem będzie podejmował wiele kwestii. Przede wszystkim jak sprawić, by sport przestał być narzędziem w rękach rosyjskich polityków. To bardzo ważny, bieżący temat, nad którym będą debatować władze. Następnie co zrobić i jak to zrobić, żeby skutecznie zachęcić młodzież do aktywności fizycznej. Nie odkryję Ameryki, jeśli powiem, że dzisiaj przegrywamy z telefonem i ogólna sprawność młodych ludzi jest zatrważająco słaba. Pojawi się również turystyka i parasport, który powinien być stawiany na równi ze sportem osób sprawnych. Natomiast to co najbardziej powinno zainteresować ludzi sportu to panele dotyczące budowania marki osobistej, innowacji w sporcie, roli metadanych, dietetyki, żywienia. Być może dowiemy się ile kosztuje medal olimpijski? Jako rzeczniczka tego wydarzenia bardzo się cieszę, że organizatorzy wyrazili zgodę na panel, który dość szczegółowo będzie dotyczył specyfiki kobiecego sportu. Pojawią się na nim trzy wątki. M.in sprawa ciąży i regulacji odpowiednich zapisów w kontraktach sportsmenek. Mam świadomość, że to trudny temat i nie zmienimy obecnego stanu rzeczy w rok, ale musimy rozpocząć otwartą dyskusję, bo w tej kwestii sporo musi się zmienić. Dziś zawodniczki nie są chronione, tracą kontrakty i to nie jest ok. Będziemy szukać rozwiązań dla tej sprawy. Kolejny aspekt to dysproporcja w zarobkach i atrakcyjność kobiecego sportu. Czy rzeczywiście nie jesteśmy w stanie zbudować takiego ekwiwalentu reklamowego, który przełożyłby się na zarobki? Taki jest główny argument przeciwników zrównania płac w sporcie. Mówi się, że sport kobiecy jest nieatrakcyjny, że nie da się go oglądać i nie generuje takich zysków jak sport męski. Weźmiemy to na tapet, podyskutujemy, czy naprawdę tak jest. Z pewnością bardzo pomocna w tym aspekcie będzie Ewa Grzegorczyk - dyrektor marketingu w Polskim Związku Piłki Siatkowej. W panelu weźmie udział również dwukrotna olimpijka Klaudia Jans-Ignacik, była reprezentantka Polski Katarzyna Skorupa oraz jej koleżanka z reprezentacji Aleksandra Jagiełło, również wybitna zawodniczka, znajdująca się obecnie po tej drugiej stronie. Zależy nam na tym, by poznać perspektywę działaczy. Nie chcemy tej dyskusji prowadzić tylko z punktu widzenia sportowca, bierzemy pod uwagę także perspektywę osób zarządzających klubami czy federacjami. Mam nadzieję, że ten panel będzie bardzo wartościowy. Na tym kongresie ogłoszony zostanie także oficjalny program Igrzysk Europejskich 2023, gdzie pojawi się między innymi pani ukochany beach handball. Wybiera się pani na tę imprezę? Mówię to z wielkim smutkiem, ale jako zawodniczka już nie. Z reprezentacją Polski rozstałam się na dobre. Pojawiało się coraz więcej obowiązków, które nie dawały mi możliwości skupienia się na profesjonalnym sporcie. A ja lubię coś robić profesjonalnie, albo w ogóle. A rola sportowca, taka w pełnym wymiarze, to już nie jest dla mnie perspektywa dziesięciu lat, ale raczej kilkunastu miesięcy. I podjęłam bardzo trudno decyzję, żeby się z tego sportu usunąć i skupić na innych aktywnościach, które w dłuższej perspektywie są dla mnie istotne. A jako kibic? A to oczywiste! Mam nadzieję, że to będzie fantastyczna impreza. Igrzyska Europejskie to największa multidyscyplinarna impreza sportowa w Europie w 2023 roku. Przyciągnie mnóstwo znakomitych sportowców, bo przecież 90% dyscyplin będzie kwalifikacjami do igrzysk olimpijskich. Co trzeci sport będzie w randze mistrzostw Europy. Liczę na pojawienie się gwiazd, które z kolegi przyciągną kibiców do Krakowa i Małopolski. Każdy kto weźmie udział w tej imprezie będzie mógł przekonać się, że Polska to kraj bezpieczny i można tu wracać, a to podciągnie turystykę, która mocno ucierpiała po pandemii i nie odrodziła się do tej pory.