- Niedzielny mecz był podobny do tego rozegranego w czwartek. Niestety ponownie "zabiły nas" błędy własne. Szwedzi mieli przewagę 3-4 bramek, to pozwalało im spokojnie kontrolować przebieg spotkania. Cieszy, że momentami ta gra wyglądała dobrze, ale chodzi o to, by taki poziom utrzymywać przez całe spotkanie, a nie tylko przez 40 czy 50 minut - ocenił Jan Czuwara w rozmowie z Interią. Trener Patryk Rombel, analizując grę swoich podopiecznych, wskazywał, że zabrakło im wyrachowania i zimnej krwi. Jego podopieczni również wskazywali, że muszą nabyć jeszcze sporo doświadczenia, by takie mecze rozstrzygać na swoją korzyść. - Nawet jak rozmawialiśmy między sobą, to ta zimna krew się często pojawiała. No ale tylko po takich meczach czy po dużych imprezach możemy nabyć tego doświadczenia, które pozwoli nam w przyszłości ogrywać również tak mocne zespoły jak Szwecja - uważa skrzydłowy reprezentacji Polski. Czytaj także: "Z każdym meczem jesteśmy coraz lepszą drużyną" W szeregach Szwedów wystąpił m.in najlepszy gracz zakończonych niedawno mistrzostw Europy Jim Gottfridsson, który jest faworytem do nagrody dla najlepszego gracza świata. Choć w Orlen Arenie spisywał się świetnie, to Jan Czuwara stwierdził, że nie było mowy o strachu przed Szwedem. - Na pewno był respekt, choć nie w takim sensie, żebyśmy się go obawiali. Wszyscy wiedzą, jaki to zawodnik, ale kiedy wychodzimy na boisko, to nie patrzymy, kto stoi naprzeciwko. Bijemy się z każdym. Skrzydłowy Vardaru Skopje przyznał, że na razie nie myśli jeszcze zbyt wiele o przyszłorocznych mistrzostwach świata. - Jeszcze trochę czasu jest, czeka nas kilka zgrupowań. Gdzieś z tyłu głowy się to pojawia, ale na intensywniejsze przygotowania przyjdzie pora - powiedział Czuwara i dodał, że występ przed swoimi kibicami byłby dla niego spełnieniem marzeń. - Pamiętam, jak w 2016 roku byłem na mistrzostwach w roli widza, to były ogromne wrażenia. No a teraz możliwość występu na turnieju to spełnienie jednego z moich marzeń.