Mecz z Niemcami, faworytami grupy D, miał zadecydować o tym, kto zajmie pierwsze miejsce w tabeli i awansuje do fazy zasadniczej turnieju z dorobkiem punktowym. A to, w kontekście potencjalnej walki o awans do strefy medalowej mistrzostw, było niezwykle istotne. Polska - Niemcy. Duże zmiany w składzie naszych rywali W drużynie naszych rywali tuż przed meczem z Polską nastąpił prawdziwy "wysyp" pozytywnych wyników testów na koronawirusa, przez co Alfred Gislason nie mógł skorzystać z kilku zawodników, którzy do tej pory wiedli prym w jego zespole. To jednak było tylko częściowe pocieszenie, bowiem ci, którzy zostali dowołani, to gwiazdy europejskiego handballa i wcale nie musieli okazać się słabsi, od swoich kolegów. Ba! Wiele wskazywało na to, że będą chcieli pokazać się przed trenerem Niemców z jak najlepszej strony i udowodnić, że popełnił błąd, nie zabierając ich na turniej.W hali w Bratysławie po raz pierwszy w trakcie tych mistrzostw odegrano dwie zwrotki "Mazurka Dąbrowskiego", głośno odśpiewanego przez polskich fanów, którzy dominowali na trybunach. Czytaj także: Grał w piłkę z Lechem Kaczyńskim. Potem został prezesem PZPNZ powodu nieobecności Macieja Gębali, który otrzymał pozytywny wynik testu na koronawirusa, trener Patryk Rombel musiał wprowadzić pewne modyfikacje w składzie i w obronie, obok Bartłomieja Bisa, oglądaliśmy Ariela Pietrasika. Z kolei w bramce "Biało-Czerwonych" oglądaliśmy od początku Mateusza Zembrzyckiego, który świetnie wszedł w to spotkanie, już na początku notując kilka efektownych interwencji. I choć z przodu zdarzyło nam się kilka niecelnych rzutów, do po 10. minutach na tablicy wyników był remis 3:3. Trzeba jednak przyznać, że obie defensywy prezentowały się bardzo dobrze i w 15. minucie, na półmetku pierwszej części gry, było tylko 5:5, po bramce z koła Kamila Syprzaka. Później jednak nastąpił przestój w grze naszej reprezentacji i Niemcy, dzięki świetnym interwencjom Johannesa Bittera, wyszli na trzybramkowe prowadzenie. Wtedy Rombel poprosił o czas, żeby chwilę porozmawiać ze swoimi podopiecznymi. I najwyraźniej pomogło, bo nie dość, że po trafieniach Michała Olejniczaka i Arkadiusza Moryto, którzy wykorzystał rzut karny, zmniejszyliśmy prowadzenie Niemców do jednej bramki, a na dodatek na ławkę kar odesłany został Sebastian Heymann i w 20. minucie było już tylko 8:7 dla drużyny naszych zachodnich sąsiadów. Niestety w ostatnich dziesięciu minutach pierwszej części gry nasi rywale coraz częściej zaczęli wykorzystywać swoje szanse, a na dodatek zachowywali koncentrację w obronie i do szatni zeszli przy prowadzeniu 15:12. ME: Nerwowa gra Polaków Już w pierwszej akcji po przerwie na ławkę kar powędrował Johannes Golla, a my po trzech minutach drugiej części gry przegrywaliśmy już tylko 14:15. Potem niestety znów do głosu doszli nasi rywale, a w grze Polaków widać było sporą nerwowość. Dobrze bronił Bitter, ale my też nie potrafiliśmy wykorzystywać dobry sytuacji, tak jak w przypadku rzutu Moryto, który będąc oko w oko z bramkarzem przegrał ten pojedynek. I właśnie dlatego w 40. minucie nasi zachodni sąsiedzi prowadzili 19:15, po tym, jak niezwykle skuteczny w tym spotkaniu Christoph Steinter wykorzystał rzut karny. W naszej grze widać było sporą nerwowość, spowodowaną przede wszystkim bardzo uważną i agresywną grą w obronie niemieckich zawodników, a także postawą rozkręcającego się Bittera, który co prawda po igrzyskach w Tokio ogłosił, że w kadrze już nie zagra, ale zostawił sobie furtkę na "nagłą potrzebę". Taka zaszła i 39. latek przybył na ratunek swoim kolegom. Polacy nie mogli znaleźć na to wszystko recepty, a blokowane rzuty Olejniczaka czy Szymona Sićko tylko pogłębiały frustrację u podopiecznych Patryka Rombla. Kiedy na dziesięć minut przed końcem spotkania przegrywaliśmy 18:23, polscy fani w Bratysławie nadal wierzyli, że uda się te straty odrobić. Należało jednak przełamać w końcu niemiecką defensywę, która sprawiała nam mnóstwo kłopotów. Niestety nie udało nam się tego zrobić i ostatecznie reprezentacja Polski przegrała to spotkanie 23:30. Dla "Biało-Czerwonych" to pierwsza porażka na tym turnieju. O tyle bolesna, że do fazy zasadniczej przystąpimy z zerowym dorobkiem punktowym, a tam przyjdzie nam rywalizować z takimi potęgami jak Hiszpania, Szwecja, Rosja czy Norwegia. Podopiecznych Patryka Rombla czekają bardzo ciężkie boje, ale Polacy pokazali już, że nie wolno skreślać ich zbyt wcześnie. Nawet, jeśli muszą walczyć nie tylko z rywalami, ale z chaosem i pandemią. Polska - Niemcy 23:30 (12:15)