Reprezentacja Polski po dwóch wygranych w fazie wstępnej z Austrią i Białorusią ma już pewny awans do kolejnej rundy turnieju. Teraz przed nimi mecz z Niemcami, który zdecyduje nie tylko o tym, kto zajmie pierwszą pozycję w grupie D, ale również która z drużyn w fazie zasadniczej zagra z dorobkiem punktowym. ME: Koronawirus nie daje za wygraną Niestety cały czas nad naszą drużyną wisi też widomo koronawirusa, a raczej niezliczonych testów, które co jakiś czas "odsiewają" i przywracają z powrotem naszych reprezentantów. Kto zatem odpowiada za to wszystko podczas mistrzostw Europy? - Są od tego odpowiednie osoby z ramienia EHF, które kontrolują wszystko. Z naszej strony w stałym kontakcie z nimi jest kierownik naszej reprezentacji Michał Zieliński, który pracuje praktycznie 24 godziny na dobę - tłumaczył Bartosz Jurecki. Asystent Patryka Rombla przyznawał, że cały czas panuje w tym względzie spory bałagan, ale wszyscy w zespole ucieszyli się, że z kwarantanny mógł wrócić Rafał Przybylski, który dołączył do kadry tuż przed meczem z Białorusią. - Z dnia na dzień przepisy się zmieniają. Tak naprawdę sami nie wiemy, jak to wygląda. Grzecznie czekamy na decyzję władz. Wczoraj dostaliśmy potwierdzenie dwie godziny wcześniej, z czego się bardzo cieszymy. Nie do końca wiadomo również, co z siódemką zawodników, którzy przebywają na kwarantannie na Słowacji. Czekają ich kolejne testy i możliwe, że jeszcze wrócą na ten turniej. Wtedy jednak pojawi się problem logistyczny, co zrobić ze wszystkim szczypiornistami naszej reprezentacji, którzy są w Bratysławie. To jednak jak na razie nie spędza snu z powiek naszemu sztabowi. -Musimy usiąść z władzami związku i o tym porozmawiać. Na razie czekamy na wyniki. Jeśli będą negatywne, usiądziemy i przemyślimy, jak tę sprawę rozwiązać - mówił Jurecki.Czytaj także: Kapitalny mecz Polaków. Awans jest nasz! Nasza reprezentacja w hotelu przebywa wraz z innymi zespołami z grupy D. Zawodnicy spotykają się na posiłkach, które zresztą, jak wcześniej mówił Maciej Gębala, jedzą na tej samej sali, gdzie inni hotelowi goście. Polska - Niemcy. "To praktycznie mecz drugiej rundy" Przed "Biało-Czerwonymi" spotkanie z Niemcami, które zadecyduje nie tylko o tym, kto wygra grupę D, ale również która drużyna awansuje do fazy zasadniczej turnieju z dwoma punktami. Na szczęście w naszym zespole wszyscy są zdrowi. Jak przekazał Jurecki, choć zawodnicy są poobijani, a zmęczenie narasta, to mimo wszystko nikt nie narzeka. Nawet Michał Olejniczak, który ucierpiał w starciu z Białorusią, czuje się dobrze i od rana z uśmiechem na twarzy uczestniczył w zajęciach drużyny.Choć w kadrze naszych najbliższych rywali po igrzyskach w Tokio zaszły pewne zmiany, to jednak zdaniem Bartosza Jureckiego nie mają one większego wpływu na potencjał tej reprezentacji. - Jeśli popatrzymy na pierwszy skład, to są to zawodnicy, którzy grali już wcześniej. Doszło do nich kilku nowych, młodych graczy, głodnych sukcesu i oni też już zdążyli pokazać się z dobrej strony. Niemcy mają w czym wybierać i na pewno zmiany w kadrze nic nie zmieniają w kontekście ich siły i mocy na boisku.Postawa Polaków na tym turnieju pokazuje jednak, że absolutnie nie musimy się niczego obawiać i stać nas na to, by zagrać z niemieckim zespołem jak równy z równym. - Podejście chłopaków się nie zmieni i wyjdziemy z nastawieniem by wygrać. To praktycznie mecz drugiej rundy. Punkty zostają i jest to kluczowe w kontekście naszej przyszłości. Dobrze wiemy, że czekają nas ciężkie mecze z wymagającymi rywalami. Od jutra zaczynamy nową ścieżkę. Teraz pora na Niemców, którzy mają bardzo silny, szeroki skład, a każdy zawodnik, który wchodzi na boisko, jest bardzo wartościowy. Na pewno czeka nas duże wyzwanie - analizował Bartosz Jurecki.