Meczem z Danią, wicemistrzyniami Europy i trzecią drużyną świata, reprezentacja Polski rozpoczęły eliminacje do mistrzostw Europy, które na przełomie listopada i grudnia odbędą się na parkietach Węgier, Austrii i Szwajcarii. Nasze rywalki mają już za sobą dwumecz z Kosowem, zakończony dwoma zdecydowanymi zwycięstwami ekipy ze Skandynawii. Nasze zawodniczki wierzyły, że Lubin, gdzie na co dzień swoje mecze rozgrywają mistrzynie Polski Zagłębie, będzie szczęśliwy dla reprezentacji Polski. I choć faworytem był zespół przyjezdnych, to jednak liczono na sprawienie niespodzianki. Adriana Płaczek show. Problemy Polek w ofensywie Już przed spotkaniem wiadomo było, że nie zawiedli kibice, którzy wypełnili halę w Lubinie i od początku wspierali reprezentację Polski. Głośny doping, pospołu z bardzo dobrą grą w defensywie naszej drużyny, a przede wszystkim świetną postawą w bramce Adriany Płaczek sprawił, że Dunki miały kłopoty ze zdobywaniem bramek. Niestety również i Polki oddawały sporo niecelnych rzutów. Dlatego po 10 minutach było ledwie 3:2 dla dla gospodyń po wykorzystanym rzucie karnym przez Magdę Balsam. Polki broniły z ogromną determinacją i agresją, natomiast z przodu miały kłopoty. Nie potrafiły skonsumować swojej pracy w defensywie i świetnych interwencji Płaczek, oddając rzuty z nieprzygotowanych pozycji. Mimo wszystko cały czas utrzymywały wynik na styku, choć po trafieniu Heleny Elver Hageso w 19. minucie to nasze rywalki wyszły na prowadzenie 5:4. Chwilę później rzut karny wykorzystała Kristina Joergensen i trener Senstad zdecydował się wziąć czas. W ostatnich minutach pierwszej połowy nasza defensywa nie była już tak szczelna, jak na początku, coraz częściej przydarzały się faule i rzuty karne, natomiast z przodu wciąż mieliśmy problemy ze skutecznością. Jednak sygnał do ataku dała Monika Kobylińska, mocnym rzutem w 25. minucie zmniejszając naszą stratę na 8:9, a chwilę później wywalczając rzut karny, który wykorzystała Balsam i doprowadziła do remisu. Niestety, ostatnie słowo należało do reprezentantek Danii, które do przerwy prowadziły 11:9. Potęga za mocna, Polki nie wykorzystały szansy W drugiej połowie Polki wyszły na parkiet przy doskonale znanej melodii "Supermoce", niejako zaklinającej rzeczywistość. Supermocami na pewno dysponowała pierwszej połowie Płaczek, ale by myśleć o korzystnym rezultacie w tym spotkaniu pelerynę superbohaterki musiałyby założyć również inne zawodniczki, szczególnie w akcjach ofensywnych, bo tam trzeba było szukać poprawy w naszej grze. Z dużym animuszem drugie 30 minut rozpoczęła Karolina Kochaniak-Sala, doskonale znana w Lubinie, która zdobyła w przeciągu kilku minut trzy bramki po solowych akcjach. W szeregach Danii bardzo skuteczna była z kolei obrotowa Sarah Iversen, na którą nasze zawodniczki nie potrafiły znaleźć recepty. W 40. minucie na atomowy rzut z dystansu zdecydowała się Aleksandra Rosiak i w końcu udało się pokonać bramkarkę rywali. W tym momencie było 17:16 dla Danii, ale kwestia zwycięstwa pozostawała sprawą otwartą. Gra Polek w ataku momentami mogła irytować, ale kiedy w końcu Daria Michalak wykorzystała kontrę, a chwilę później Płaczek ponownie odbiła rzut rywalek i mieliśmy akcję na 19:19, trener naszych rywalek poprosił o czas widząc, że w przypadku remisu może zrobić się nerwowo. Przerwa nie pomogła, bo już chwilę później w 47. minucie Balsam z siódmego metra doprowadziła do remisu i mecz zaczął się właściwie od początku. Niestety od tego momentu Dunki rzuciły trzy bramki z rzędu i sytuacja błyskawicznie zmieniła się na naszą niekorzyść. I niestety już do samego końca nie udało się dojść rywalek, które ostatecznie wygrały 26:22. Chociaż Polki nie były faworytkami, to porażka boli, bo handballowa potęga, jaką są z pewnością Dunki, wcale nie była poza zasięgiem naszej drużyny. Szkoda, ale to dopiero początek eliminacji, które powinny skończyć się dla nas w zupełnie innych nastrojach. Polska - Dania 22:26 (9:11)