Po dwóch porażkach na początek mistrzostw "Biało-Czerwone" musiały pokonać Kamerun, by awansować do fazy zasadniczej rozgrywanego w Hiszpanii turnieju. Po starciach z Serbią i Rosją, które niestety zakończyły się dla nas porażkami, Polki mierzyły się z zespołem dużo niżej notowanym, z którym wygrana zdawała się być obowiązkiem. Jak do tej pory nigdy wcześniej Polki nie miały okazji do zmierzenia się z Kamerunkami, ale dwa pierwsze spotkania na mistrzostwach pokazały, że drużyna z Afryki nie powinna sprawić nam większych problemów.Trener Arne Senstad postanowił od początku dać szansę błyszczącej w PGNiG Superlidze Romanie Roszak i zawodniczka MKS-u Perły Lublin w pierwszych minutach udowodniła, że Norweg postąpił słusznie. Nasza rozgrywająca potrafiła zdynamizować akcje w ofensywie, a jeśli trzeba, również zdobyć bramkę. I właśnie dzięki jej dwóm trafieniom po ośmiu minutach Polki prowadziły 6:3. Polka - Kamerun: Rzuty karne wciąż problematyczne W spotkaniu z Rosjankami prawdziwym koszmarem "Biało-Czerwonych" były rzuty karne. Nasze zawodniczki zmarnowały aż 6 na 7 prób, przez co nie dały sobie szans w starciu z rywalkami. W meczu z Kamerunem w tym elemencie również zaczęliśmy źle, bowiem już pierwsza próba Magdy Balsam zakończyła się pudłem. Na szczęście to nie podłamało polskich piłkarek i po dwóch szybkich akcjach dwa trafienie zaliczyła Oktawia Płomińska i nasza przewaga jeszcze wzrosła. Kiedy nadarzała się gra w przewadze, bardzo dobrze funkcjonowały nasze skrzydła. Dzięki temu po 20 minutach Polki prowadziły 12:7, choć rywalki kilka mocnymi rzutami z dystansu pokazały, że jeśli zostawi im się zbyt dużo miejsca, potrafią to wykorzystać. "Biało-Czerwone" nie zamierzały jednak lekceważyć rywalek i do szatni zeszły przy prowadzeniu 16:7, w pełni kontrolując boiskowe wydarzenia. Martwić musiała dyspozycja Polek w rzutach z siódmego metra, bo w pierwszych 30 minutach wykorzystały tylko jedną z trzech prób. Trwająca indolencja była trudna do wytłumaczenia, ale za to łatwo było przewidzieć, że bez tego elementu nie będzie szans w rywalizacji z zespołami lepszymi niż Kamerun. MŚ: Trener dał szansę zmienniczkom Trener Senstad od początku drugiej połowy dał szansę kilku zmienniczkom, ale to nie sprawiło, że gra Polek uległa pogorszeniu. Szansę na dłuższy występ dostała Monika Maliczkiewicz, która dała mocną zmianę w meczu z Serbią, ale już z Rosjankami nie potrafiła zatrzymać rzutów naszych przeciwniczek. Cały czas świetnie spisywała się Roszak, która pokazywała w tym spotkaniu dyspozycję, jaką znamy z naszych ligowych parkietów. Kiedy w 40. minucie o czas poprosił trener Polek, prowadziliśmy 22:11. Norweg jednak miał kilka uwag do swoich zawodniczek, cały czas starając się korygować pewne elementy w naszej grze. Rzecz jasna z myślą o kolejnych spotkaniach.W końcu mogło się podobać tempo, w jakim Polki rozgrywały swoje akcje. Nawet grając w osłabieniu udawało nam się rozrzucić piłkę do skrzydła, gdzie Płomińska czy Nocuń prezentowały się bardzo dobrze. Nawet biorąc pod uwagę klasę przeciwniczek, warto było chwalić "Biało-Czerwone". W 49. minucie rzut karny wykorzystała Roszak i na tablicy wyników pojawił się rezultat 27:15. We wcześniejszych spotkaniach sporo krytyki spotkało Monikę Kobylińską, ale w starciu z Kamerunem nasza kapitan kilka razy przypomniała fanom, dlaczego wiązaliśmy z nią tak duże nadzieje. Bramki rzucane po indywidualnych akcjach były dobrym prognostykiem przed meczami kolejnej fazy turnieju. Już do końca spotkania Polki kontrolowały przebieg gry i ostatecznie wygrały ten mecz 33:19. Trener Senstad miał okazję sprawdzić, w jakiej formie są zawodniczki, które do tej pory występowały nieco rzadziej i w kilku przypadkach z pewnością przekonał się, że warto dawać im szansę. Dzięki tej wygranej Polki zapewniły sobie awans do fazy zasadniczej, gdzie czeka ich kolejna rywalizacja grupowa. Tam niestety czekają dużo mocniejsze rywalki, z ekipą Francji, czyli mistrzyniami olimpijskimi na czele. Polska - Kamerun 33:19 (16:7) KK