Przedsezonowa obietnica trenera Reidara Moistada o medalu zaczyna nabierać realnych kształtów. Wy od początku wierzyłyście, że to możliwe? Ja wierzyłam, myślę, że dziewczyny również. Jesteśmy na tyle ambitne, że mierzymy w najwyższe cele. Przed sezonem celowałyśmy w medal. Zaczynając ligę tylko, aby grać dla samego grania, nie miałoby sensu. A dążenie do celu powoduje, że człowiek się rozwija i chce czegoś więcej. W poprzednim sezonie, w barwach Perły Lublin, wywalczyłaś brązowy medal, ale tam było to traktowane jak porażka. W Jarosławiu jest zupełnie inaczej. Tak. Idąc do Lublina wiedziałam, że idę po złoto. W trakcie sezonu losy zespołu układały się różnie, nastąpiło zwolnienie trenera, od początku coś nie grało i trzecie miejsce było zupełnie inaczej postrzegane. Tutaj brąz to będzie wielki sukces. Medalu w Jarosławiu nie było od lat. Jak trener Moistad mówił o podium, traktowano to jako przesadę. Jednak wierzył w nas i uważam, że to dla nas to swego rodzaju zaszczyt, że trener, mając nas w składzie, ufał, że stać nas na medal. Zresztą przed podpisaniem kontraktu rozmawiałam z trenerem i powiedziałam, że nie chcę przychodzić tutaj grać o "pietruszkę", tylko o medale, mając w głowie oczywiście jaki skład i jaki potencjał mają Perła czy Zagłębie. Zaczęła się już w Waszej szatni analiza terminarza ostatnich kolejek? Nie, po meczu w Kielcach mamy trochę wolnego, jest przerwa na kadrę i chwilę musimy odsapnąć. Bycie w ciągłym napięciu nie jest korzystne, w pewnym momencie głowa mogłaby nam "wyparować". Skupiałyśmy się do tej pory na meczu z Kielcami, który musiałyśmy wygrać. Myślę też, że spotkanie w Lublinie trochę nas zaskoczyło. Oczywiście jechałyśmy tam po trzy punkty, ale wiedząc, jaką jakość ma ta drużyna, to moim zdaniem ta wygrana dużo nam dała pod kątem naszej pozycji w tabeli, ale i też przez wzgląd na to, z kim grają "Kobierki", bo mają przed sobą starcia i z Zagłębiem i z Perłą. To dla nas na pewno korzystny układ. Sytuacja ułożyła się jednak tak, że Kobierzyce mają trudny terminarz i może się okazać, że wasze bezpośrednie starcie nie będzie wcale decydujące o medalu. Z jednej strony tak, z drugiej zobaczymy. One grają na ciężkim terenie w Lubinie i Lublinie, ale my też byłyśmy w takiej sytuacji i udało nam się te trzy punkty wywieźć. Perła ma tę presję, bo musi wygrywać wszystko. Ostatnio ta drużyna pojechała do Koszalina i ten mecz też nie wyglądał zbyt dobrze. Wygrała, ale była to męczarnia. W pewnym momencie dziewczyny przegrywały pięcioma bramkami. Dlatego wcale nie jest powiedziane, że Kobierzyce pojadą do Lublina i tych punktów stamtąd nie wywiozą. Dlatego ja przed meczem nigdy punktów nie rozdaję. Ty się czujesz liderką Eurobudu? Nie, nie czuję się liderką. Wiem, co do mnie należy, co mam robić w tym zespole i staram się z tego jak najlepiej wywiązywać. Zdaje sobie sprawę, jakim ogromnym zaufaniem darzy mnie trener, jeśli chodzi o rzuty karne, o oddawanie rzutów w ogóle, dlatego staram się robić to wszystko jak najlepiej. Walka o koronę królowej strzelczyń to jest dla Ciebie dodatkowy bodziec czy nie zwracasz uwagi na indywidualne wyróżnienia? Oczywiście liczy się dobro drużyny i bardziej chciałabym zdobyć ten medal. Jestem jednak z tych osób, które jeśli o coś walczą, mogą coś wygrać, to nie lubię przegrywać. To na pewno fajny bodziec do rywalizacji. Magda (Więckowska - przyp. red.) ma trochę łatwiej, jest rozgrywającą i nie jest od nikogo uzależniona, a moja pozycja jest taką trochę niewygodną, że muszę liczyć na dziewczyny z rozegrania czy bramkarki. Po meczu z Kielcami śmiałam się z Magdą, że zobaczymy, co z tego wyjdzie. Lubimy się, życzę jej jak najlepiej, nie ma między nami złej krwi. Obie nas to napędza, ale nie stawiam tego ponad nasz zespół. Przede wszystkim chce medalu! Wokół zespołu z Jarosława pojawiają się różne głosy. Jak wygląda Wasza sytuacja finansowo-organizacyjna? Jeżeli chodzi o sytuację w klubie, na ten sezon jest stabilna. Nic więcej na ten temat nie mogę powiedzieć. Jeśli drużyna będzie zagrożona, to na pewno zostanie to ogłoszona. Jak na razie nie ma co spekulować. Czytaj także: Wielki talent z Polski zagra w krajowym gigancie Występujesz w zespole znajdującym się bardzo blisko ukraińskiej granicy. Mocno odczuwałyście, że tuż obok toczy się wojna? Ten początek wojny był bardzo napięty. Nie czułyśmy się bezpieczne, to wszystko nami wstrząsnęło. Mamy w zespole dwie Ukrainki, na bieżąco dostawałyśmy informację. Był stres, to poczucie bezpieczeństwo zostało nam odebrane. Od pierwszych dni jako drużyna włączyłyśmy się w pomaganie na granicy. Teraz jest już lepiej, choć na początku te obawy były większe. Przed Tobą i koleżankami z reprezentacji ostatni mecze eliminacji do mistrzostw Europy. Jak traktujecie te spotkania, wiedząc, że awans jest już pewny? To już element przygotowań do tej imprezy docelowej? Ten awans jest już pewny, ale my chcemy zdobyć pełną pulę punktów. Przygotowanie się, zgranie, to jeden element, ale punkty to coś zupełnie innego. Myślę, że podobnie podejdzie do tego trener i odpowiednio przygotujemy się do rywalek i będziemy chciały wygrać. Masz gdzieś z tyłu głowy te mistrzostwa, które już za kilka miesięcy? Ja jestem z tych osób, które żyją z meczu na mecz. Teraz moim celem jest jechać na zgrupowanie i załapać się do kadry, bo na moją pozycję jadą trzy zawodniczki, a nie sądzę, żeby trener zabrał wszystkie. Dlatego chcę dostać się do składu i rozegrać te dwa mecze. Później wrócić do ligi, zagrać te spotkania, które są przed nami. I dopiero potem zacznę myśleć o tych mistrzostwach. Po pierwszych meczach w kadrze, za trenera Leszka Krowickiego, powiedziałaś, że zderzyłaś się z betonem. Udało się go już skruszyć? Czujesz się pewniej w reprezentacji? Tak, to było pięć lat temu. Moje doświadczenie, pewność siebie, wzrosły. Ten beton już dawno został skruszony! Co robisz w wolnym czasie, masz jakieś hobby? Lubię spacerować z moimi psami, a poza tym układać klocki lego. Nie jakieś wielkie konstrukcje, ale uwielbiam budować samochody i wszystko co jest związane z motoryzacją. To coś, co mnie uspokaja, a w dzisiejszych czasach, przy całej sytuacji na świecie, ale i presji, jaką mamy w klubie, te dwie rzeczy sprawiają, że głowa może chwile odpocząć i się zrelaksować.