Zapytam może prowokacyjnie na początek. Jesteśmy już jedną nogą na mistrzostwach świata? Uważam, że miałyśmy bardzo dużo szczęścia w tym losowaniu, mogłyśmy trafić na dużo trudniejsze, bardziej wymagające rywalki. O Kosowie nie słyszy się zbyt wiele w świecie piłki ręcznej. Tak że nawet nie jest to prowokacyjne, możemy powiedzieć, że jedną nogą jesteśmy na mistrzostwach świata. Jak się gra w meczach, w których wszyscy oczekują zwycięstwa i to wysokiego? Z jednej strony na pewno nie będzie łatwo, bo gdzieś z tyłu głowy jest myśl, że przed nami słabszy rywal, jednak z drugiej strony wiem, że jak już zaczniemy zgrupowanie, od początku trener będzie nas uczulał, że przeciwniczki będą się starać, walczyć, nie mają nic do stracenia. One chcą i mogą, a my musimy. Dlatego będziemy zmotywowane i podejdziemy do tych meczów tak, jak do wszystkich innych. Takie rywalki jak ostatnio Niemki czy Węgierki same wyzwalają dodatkową mobilizację. Jak jest w przypadku takich starć, jak ten dwumecz z Kosowem? Nie trzeba dodatkowej mobilizacji, wiemy, że to nie jest granie towarzyskie, a wygrana pozwoli nam pojechać na mistrzostwa świata. A wiadomo, to nas główny cel i zrobimy wszystko, żeby się tam znaleźć. Jesteście już myślami przy tym turnieju? Jest może nieco za wcześnie, ale przecież gramy eliminacje z myślą o tych mistrzostwach. Zostało do nich osiem miesięcy i to jest sporo, ale patrząc na to, ile czasu będziemy miały razem, to jest to niewiele. Zostało nam jedno zgrupowanie we wrześniu i jedno tydzień-dwa przed samymi mistrzostwami. Wiemy, jak zagrałyśmy na poprzednich mistrzostwach świata, to był dobry występ. Podobnie było na mistrzostwach Europy w zeszłym roku. Czujemy niedosyt, ale zagrałyśmy dobre niezłe mecze z mocnymi rywalami. Dlatego myślimy o tym turnieju i wiemy, że chcemy się tam znaleźć. Niedawno przedłużyła Pani kontrakt z TuS Metzingen, gdzie zbiera świetne recenzje. Czuje się Pani już gwiazdą w Niemczech? Nie, zupełnie nie. Nie mam takiego poczucia i nie mówię tego dlatego, że jestem super skromną osobą. Jak każdy sportowiec mam lepsze i gorsze mecze. Może w tym sezonie tych drugich jest więcej, bardzo się z tego cieszę, ale zdarzają się słabsze występy i wiem, że mam sporo do poprawy. Dlatego nie czuję się gwiazdą, choć cieszy mnie przedłużenie kontraktu z klubem. Wcześniej sporo mówiłam o tym, że chciałabym odejść do lepszej drużyny, grającej w europejskich pucharach. Moim marzeniem jest regularna gra w Lidze Mistrzyń, ale może to nie jest ten czas. Zostaję jeszcze rok w Metzingen, a potem zobaczymy. Co zadecydowało o przedłużeniu umowy? Jeśli mam być szczera, za wielu dobrych, konkretnych propozycji z lepszych klubów nie było. Pojawiały się oferty z drużyn porównywalnych z moim obecnym zespołem, dlatego zdecydowałam, że zostaję. Czuję się tu świetnie, gram po 60 minut, a to dla mnie bardzo dużo znaczy. Fani są fantastyczni i to wszystko przeważyło o tym, że zostaję. Jak w ogóle czuje się Pani w Niemczech? To już dwa lata, od kiedy wyjechała Pani z kraju. Od początku nie miałam problemów, może dlatego, że byłam pozytywnie nastawiona. Od kiedy zaczęłam profesjonalnie grać w piłkę ręczną marzyłam, żeby wyjechać za granicę, grać w lepszej lidze. I nie miałam kłopotów z aklimatyzacją. Dziewczyny też przyjęły mnie bardzo dobrze, sporo mi pomagały. Do tego klimat wokół klubu jest świetny. Nie mogę powiedzieć na ten wyjazd złego słowa. Czytaj także: Polki ruszają do walki o mundial. Bilety już w sprzedaży Ma Pani jakąś odskocznię od sportu? Poza sportem właściwie nie mam życia. Mamy dwa treningi każdego dnia. W drużynie są dziewczyny, które dodatkowo pracują, tak że mają tylko jedne zajęcia. Mój kontrakt pozwala mi na to, bym nie musiała podejmować innej pracy, więc jako profesjonalistka trenuję dwa razy. Poza tym gotuję, czytam książki i odpoczywam. No i jestem w ciągłym kontakcie z rodziną i przyjaciółmi, których tutaj mi brakuje. Ten sport w ogóle towarzyszył Pani od zawsze. Wcześniej trenowała Pani kilka innych dyscyplin, pływanie, tenis stołowy, karate... To prawda. Zresztą muszę powiedzieć, że ja, poza treningami i swoimi meczami, nie za dużo oglądam piłki ręcznej. Ostatnio obejrzałam mecz Wisły Płock w 1/8 finału Ligi Mistrzów, ale bardziej interesuję się innymi dyscyplinami. Bardzo lubię oglądać piłkę nożną, za dzieciaka chciałam zresztą grać we wszystko. Nie miałam do końca sprecyzowanych planów, ale wiedziałam, że to będzie coś ze sportem. Mama zresztą do dziś mi powtarza, że tylko czeka, aż zobaczy mnie na igrzyskach. I nawet nie twierdzi, że to będzie w piłce ręcznej, bo znając mnie, jak się nie uda, wymyślę sobie coś innego. To dlaczego postawiła Pani akurat na piłkę ręczną? Głównie przez moją starszą siostrę. Ja zawsze chciałam być taka, jak ona i zawsze zazdrościłam jej tego, co robi. Była dla mnie wzorem do naśladowania, a że grała w piłkę ręczną, to i ja zaczęłam.