W środę swój ostatni mecz w fazie grupowej w Lidze Mistrzów rozegrają piłkarze Industrii Kielce. Przed wylotem do Danii trener mistrzów Polski Tałant Dujszebajew nazwał to spotkanie "bezkofeinowym", bo jego zespół ma już zapewniony awans do fazy pucharowej, Aalborg zaś drugie miejsce i zapewne nie wyprzedzi THW Kiel w tabeli. Rotacje w tabeli, jeśli jeszcze będą, to już niewielkie. W tej sytuacji ostatni mecz Górnika z Rhein-Neckar można nazwać wręcz "wodnistym", pozbawionym jakichkolwiek emocjonalnych dodatków. Przez swoją ostatnią porażkę z Nantes, ale i wygraną zespołu z Mannheim z Hannoverem-Burgdorf, kolejność w tabeli została ustalona już tydzień temu - i nic nie mogło jej zmienić. Wiadomo więc było, że zabrzanie zajmą ostatnie, czwarte miejsce i pożegnają się z Ligą Europejską. Choć i tak to dla nich historyczny wynik, bo przecież wystąpili w fazie grupowej i nawet z niej wyszli do drugiego etapu. A z drugiej strony, nie wypada poddać meczu, czy wręcz wystawić drugi garnitur, gdy gra się z mocną ekipą z Bundesligi. Zwłaszcza, że dla niektórych graczy Górnika to też niezłe "okno wystawowe". Zaskakujący mecz w Mannheim. Obie defensywy górowały nad formacjami ataku Górnik ledwie kilka dni temu nieźle postraszył Orlen Wisłę Płock - choć przegrał ostatecznie dwoma bramkami, a w końcówce był nawet remis, to zostawił dobre wrażenie. W Heidlebrgu, bo tam rozgrywano to spotkanie, było z tym różnie. Trzecia siła polskiej Superligi walczyła w obronie, ale w ataku często była bezzębna. Nieskutecznością z drugiej linii raził Damian Przytuła, w końcu usiadł na ławce. Ale i gracze z Mannheim mieli spore problemy, choć przecież w ich składzie jest trzech aktualnych reprezentantów Niemiec, ze znakomitym strzelcem Juri Knorrem na czele, ale i duński mistrz świata Niclas Kirkeløkke. Dobrze spisywali się jednak obaj bramkarze - David Späth, czyli zastępca Andreasa Wolffa w reprezentacji Niemiec oraz Piotr Wyszomirski. Ten ostatni kilka lat spędził w Bundeslidze w ekipie Lemgo, wie doskonale, jaka atmosfera panuje na meczach "Lwów". Zabrzanie momentami mocno irytowali, choćby Taras Minocki, który w jednej akcji trzykrotnie próbował dograć piłkę do kołowego, a ta wracała do niego, odbijana od rąk rywali. W 24. minucie z jednej z nielicznych kontr trafił jednak Dmytro Artiemienko - był pierwszym z zabrzan z dwubramkowym dorobkiem, zarazem jego zespół objął prowadzenie - 7:6. Goście przegrali jednak tę końcówkę, popełnili masę błędów, bo to Minocki sfaulował w ataku, to Artiemienko popełnił błąd kroków w kontrze, to Sebastian Kaczor z sześciu metrów rzucił prosto w bramkarza. A na 34 sekundy przed końcem, gdy Rhein-Neckar prowadził tylko 9:8, trener gości poprosił o przerwę. Rozrysował akcję pod rzut Minockiego lub dogranie do jednego z dwóch obrotowych, a... zakończyło się faulem w ataku. I Niemcy podwyższyli na 10:8. Straty szybko odrobione, Górnik na fali. Duński mistrz świata pogrążył Górnika Drugą połowę Górnik rozpoczął dobrze - od dwóch świetnych parada Wyszomirskiego i dwóch skutecznych akcji swojego ukraińskiego rozgrywającego. Sielanka nie trwała długo, od stanu 12:12 lepsze były znów "Lwy". Problemy zaczęły się zwłaszcza wtedy, gdy gracze obu drużyn wchodzili w ostatni kwadrans. Górnik, za sprawą Minockiego, doprowadził do wyniku 17:18 i stanął. A właściwie nie tyle stanął, co jego zawodnicy zaczęli celować w Spätha. Zrobiło się szybko 17:21, gdy trener Strząbała wziął czas. I choć do tej pory był spokojny, to teraz padły mocniejsze słowa. - Przegrywamy z jednym zawodnikiem, z jedną k... lewą ręką - mówił. Bo to Kirkeløkke karcił zabrzan raz za razem - pierwszą bramkę rzucił w 36. minucie, w owej 48. miał ich już siedem. A później dołożył jeszcze dwie, na stuprocentowej skuteczności. "Lwy" odskoczyły wkrótce na sześć trafień (23:17) i było właściwie po meczu. A nawet gdy zabrzanie jeszcze raz się zerwali, doszli rywali na cztery bramki, to Dmytro Ilczenko z sześciu metrów trafił w twarz Spätha. I zamiast kolejnego małego sukcesu, była dwuminutowa kara. Rhein-Neckar Löwen - Górnik Zabrze 27:23 (10:8) Rhein-Neckar: Späth (13/36 - 36 proc.), Appelgren, Birlehm - Kirkeløkke 9, Grupe, Plucnar Jacobsen 1, Knorr 6, Móre, Ahouansou 3, Holst 1, Schefvert 1, Reichmann, Gislason, Lindenchrone 2, Zacharias 1, Kohlbacher 3. Kary: 6 minut. Rzuty karne: 3/4. Górnik: Wyszomirski (11/32 - 34 proc.), Ligarzewski (2/8 - 25 proc.) - Szyszko 2, Tokuda, 3, Mořkovský 3, Krępa, Artiemienko , Krawczyk, Mauer, Ivanović, Bogacz, Minocki 7, Kaczor 1, Ilczenko 1, Wąsowski, Przytuła 1. Kary: 2 minuty. Rzuty karne: 0/1.