Rzadko w poprzednich sezonach zdarzało się, by to rywale Kielc w Lidze Mistrzów mieli aż tak wyraźną przewagę na pozycji bramkarza. A już szczególnie w przypadkach starć mistrzów Polski z zespołami spoza ścisłej czołówki, czyli kimś takim właśnie jak Aalborg. Stabilizację na tej pozycji zapewniał Andreas Wolff, Niemiec często był opoką całej defensywy. Tyle że teraz znakomity bramkarz, najlepszy zawodnik na tej pozycji w ostatnich mistrzostwach świata, jest kontuzjowany. Zastępować musiał go Miłosz Wałach, a przecież rywale mieli tu Niklasa Landina, wracającego do Danii po jedenastu sezonach spędzonych w Bundeslidze. 21-latek spisywał się przyzwoicie, już w pierwszej akcji gości zaliczył skuteczną interwencję. To jednak Landin początkowo dawał więcej wicemistrzom Danii. W pierwszych dziesięciu minutach obronił rzuty z sześciu metrów Szymona Sićki i Benoita Kounkouda, do tego karnego Arkadiusza Moryty. Takie interwencje sprawiały, że to goście mieli niemal przez cały czas minimalną przewagę. Odmieniony Aalborg zaskoczył mistrza Polski. Słynny Mikkel Hansen był groźny tylko z karnych Oba zespoły podobnie prezentowały się w ofensywie - nie było bez fajerwerków, to jeszcze nie ten etap sezonu. Choć można było wierzyć, że tu kielczanie będą mieli przewagę - w ich składzie do żadnych kluczowych zmian praktycznie nie doszło, nie tak jak w Aalborgu. Odeszli choćby świetni strzelcy Felix Claar czy Lukas Sandell, zdrowy jest za to legendarny Mikkel Hansen, żywiołowość ma zapewniać Aleks Vlah. Słoweniec rzeczywiście naprzykrzał się kieleckiej defensywie, często ją rozrywał, grał jeden na jednego. W przeciwieństwie do trochę ospałego Hansena, który był jednak perfekcyjny przy rzutach karnych (4/4 w pierwszej połowie). Końcówka pierwszej połowy wyraźnie dla gości. Trenerzy się "wkurzyli" Kielczanom zdarzało się doprowadzać do remisu, po raz ostatni w 21. minucie, gdy - w osłabieniu - na 10:10 trafił Alex Dujszebajew. Za dużo było jednak w grze gospodarzy niechlujności, złych decyzji w ataku. Do tego rywale nie dopuszczali gospodarzy do kontr, Moryto czy Dylan Nahi nie mieli okazji do pokazania swoich atutów. To wszystko sprawiło, że w ostatnich minutach pierwszej połowy wicemistrzowie Danii uzyskali całkiem sporą przewagę, w 24. minucie odskoczyli na trzy trafienia (14:11), a w 29. minucie, gdy Wałacha pokonał Mads Hoxer - już na cztery (18:14). Iskrzyło też poza boiskiem, bo trenerzy Tałant Dujszebajew i Stefan Madsen inaczej interpretowali kontrowersyjne czasem decyzje prowadzących to spotkanie sióstr Bonaventura z Francji. Pierwszą połowę Aalborg wygrał 18:15 - był po prostu skuteczniejszy, potrafił szybkimi wznowieniami zaskakiwać defensywę Kielc. Mimo, że Wałach miał o jedną interwencję więcej od Landina. Białorusin z Kielc został uderzony w twarz. Czerwona kartka tuż po przerwie Młody bramkarz Industrii miał dobry początek drugiej połowy, podobnie jak i trzymający całą ofensywę Igor Karačić. Sporym osłabieniem dla Aalborga było wyrzucenie z boiska najskuteczniejszego do tego momentu ich gracza Hoxera, który trochę przypadkowo uderzył w twarz Arcioma Karalioka. Panie Bonaventura pokazały czerwoną kartkę po analizie VAR - to nowość w tym sezonie Ligi Mistrzów. Tyle że gra Kielc niewiele się zmieniła, nadal była szarpana. Duńczycy wybijali gospodarzy z rytmu, nie pozwalali im złapać właściwego rozpędu. Aalborg cały czas przeważał, szukał dziur w obronie Industrii - i je znajdywał. Mimo, że na kwadrans przed końcem stracił drugiego prawego rozgrywającego, kontuzji doznał bowiem Jack Thurin. Na kwadrans przed końcem goście prowadzili 28:24, na dodatek Landin obronił rzut Daniela Dujszebajewa. Mistrzowie Polski w natarciu, to zapowiadało wielkie emocje. Niemoc w ostatnich fragmentach Industria potrzebowała jakiegoś istotnego przełomu, błysku któregoś ze swoich graczy, który pociągnąłby ten zespół. Był taki moment, gdy Daniel Dujszebajew najpierw sam przechwycił piłkę, a później skończył kontrę. Zaś w kolejnej akcji kielczanie znów świetnie spisali się w obronie, tyle że w sytuacji sam na sam Moryto przegrał z Landinem. Generalnie - nieźle zaczęła funkcjonować obrona z wysuniętym Dylanem Nahi, ale Duńczycy i tak często przepychali się na szósty metr. Dopiero na osiem minut przed końcem Nahi, po kontrze, doprowadził do wyniku 28:30. Kontakt więc był całkiem blisko, to zapowiadało emocje w ostatnich fragmentach tego starcia. I te emocje mogły być, bo przecież Karačić w 55. minucie trafił na 30:31. Tyle że później gospodarze dwukrotnie nie upilnowali Vlaha, do tego błędne decyzje podejmowali bracia Dujszebajewowie. I to wicemistrz Danii wygrał to spotkanie zasłużenie - 34:31. Industria Kielce - Aalborg Håndbold 31:34 (15:18) Industria: Wałach (7/40 - 17 proc.), Błażejewski (0/1 - 0 proc.) - Sićko 11, Karacić 6, A. Dujszebajew 5, Karaliok 3, Moryto 2, D. Dujszebajew 2, Nahi 2, Olejniczak, Wiaderny, Gębala, Kounkoud, Tournat, Surgiel, Stenmalm. Kary: 6 minut. Rzuty karne: 8/9. Aalborg: Landin (10/39 - 26 proc.), Norsten (0/2 - 0 proc.) - Hansen 7, Nilsson 6, Hoxer 5, Vlah 5, Hald 4, Barthold 3, Bjørnsen 2, Thurin 1, Larsen 1, Wiesmach, Møllgaard, Antonsen, Juul, Munk. Kary: 10 minut. Rzuty karne: 5/5.