- Różnica w naszej grze w pierwszej i drugiej połowie (po 30 minutach Polska przegrywała 9-10) była ogromna. Ustępowaliśmy rywalom po przerwie w każdym elemencie. To tak bywa, że kiedy nogi nie niosą, siada też "głowa". A Węgrzy zagrali konsekwentnie, nie pozwolili nam "odbić" się w trudnych momentach - powiedział Łakomy. Zwrócił poza tym uwagę na niewykorzystane rzuty karne Polaków, mało skutecznych akcji skrzydłami, nieprzygotowane kończenie akcji i mało efektywną grę obrońców przy rzutach rywali z daleka. - Nasi obrońcy nie pomagali bramkarzom w tych sytuacjach. My byliśmy groźni głównie z bliska. Kołowy Bartosz Jurecki może zaliczyć ten turniej do udanych, ale to dla niego pewnie słaba pociecha - dodał Łakomy, który w przeszłości prowadził męską i żeńską reprezentację Polski.Podsumowując występ Polaków na hiszpańskich mistrzostwach zauważył, że spośród drużyn, które z "polskiej" grupy weszły do 1/8 finału, awans do ćwierćfinału zapewnili sobie tylko Słoweńcy, po wygranej z Egiptem. - Poza meczem z Węgrami graliśmy zapewne emocjonująco dla kibica, natomiast statystycznie wypadło to już gorzej. Boję się, żeby teraz atmosfera wokół piłki ręcznej się nie popsuła i nie poszło w zapomnienie to, czego w ostatnich latach dokonali nasi piłkarze. Na pewno czeka nas wiele pracy - powiedział obecny trener Ruchu Chorzów.