W ośmiu kolejkach Orlen Wisła zgromadził ledwie dwa punkty, Celje Pivovarna Laško - żadnego. Starcie dwóch ostatnich drużyn grupy B miało więc znaczenie tak naprawdę tylko dla wicemistrzów Polski, to oni grali o zachowanie marzeń i - podobnie jak w poprzednim sezonie - awans do fazy pucharowej. Sytuacja jest trudna, FC Porto do dziś zgromadziło już sześć punktów, GOG Gudme i Montpellier po osiem, ale ewentualna wygrana jednak sporo tu zmieniała. Drużyna wielkich talentów na drodze zdobywcy Pucharu Polski. Krótki moment niepokoju Podopieczni Xaviera Sabate już w dwóch ostatnich starciach z Barceloną pokazali, że potrafią fragmentami skutecznie rywalizować z lepszymi od siebie. Tym razem trafili na zespół o być może mniejszych możliwościach w tej chwili, ale o o wiele większym potencjale w przyszłości. Mitja Janc czy też Mai Marguč już wiele potrafią, udowadniają to zresztą w pucharach. Słoweńcy nie zdołali jednak narzucić warunków gry i uzyskać przewagi - to goście niemal przez cały czas mieli inicjatywę. W zespole z Płocka znacznie lepiej dziś funkcjonowała druga linia - nieważne, czy na środku był Miha Zarabec, Niko Mindegia czy Gergo Fazekas - każdy z nich sporo widział. Słoweniec w meczu ze swoim dawnym klubem grał cwanie, wymusił już w pierwszej połowie dwie kary dla lidera defensywy Celje Stefana Žabica. Rosły obrotowy mistrza Słowenii, tak jak w Płocku, znów wyleciał z boiska przed czasem, tym razem w 48. minucie. No i do tego świetnie z drugiej linii rzucał Tin Lučin. Chorwat gra w tym sezonie w kratkę, choć po odejściu Siergieja Kosorotowa to on jest główną strzelbą drużyny. W pierwszej połowie zdobył sześć bramek, przyczepić można się było tylko do jednej sytuacji z początkowej fazy meczu. Wtedy zresztą spudłowali też po sobie Tomas Piroch, Dawid Dawydzik i Lovro Mihić, stąd i pewny niepokój w ekipie gości. Celje prowadziło 4:3 i Ante Ivanković miał sytuację sam na sam z Mirko Aliloviciem. Chorwat obronił, ale dużą klasę pokazał później. Płocczanie pierwszy kwadrans wygrali 8:6, ten okres zakończyła kapitalna akcja z wrzutką Zarabeca i bramką Gonzalo Pereza. Taką różnicą zakończyła się pierwsza połowa, bo w ekipie ze Słowenii tryb turbo włączył Mitja Janc. Pierwszy raz pokonał Alilovicia w 17. minucie, niedługo później miał już zapisanych pięć bramek. Świetny występ chorwackiego weterana. Alilović zdał egzamin w Celje W drugiej połowie płocczanie nadal jednak byli skoncentrowani, pilnowali wyniku. Każdy z nich dodawał coś od siebie - a to Kirył Samoiła pomknął do kontry, a to Przemysław Krajewski popisał się cudownym przechwytem (21:17 w 38. minucie). W 43. minucie goście prowadzili już 23:18, dali sobie jednak rzucić trzy kolejne bramki. To był niebezpieczny moment, bo rywale grali jeszcze przez minutę w przewadze po karze dla Lovro Mihicia. Usunięcie z boiska Žabica wyrównało jednak siły, a później wielką klasę pokazał Alilović. Końcówka należała już do Chorwata, rozgrywającego 21. sezon w Lidze Mistrzów. Zagrał najlepszy mecz w sezonie, zanotował 12 skutecznych interwencji, a broniąc karnego Janca przy stanie 26:23, ostatecznie pozbawił rywali złudzeń. Orlen Wisła wygrał w Słowenii 30:25 - wciąż jednak pozostanie na siódmym miejscu w grupie B. Raczej wątpliwe, by za tydzień ugrał coś w Veszpremie, a kluczowe starcia rozegra dopiero w przyszłym roku: w lutym i marcu. RK Celje Pivovarna Laško - Orlen Wisła Płock 25:30 (13:15) Celje: Zaponšek (3/27 - 11 proc.), Mesarec (3/8 - 37 proc.) - Perić, Marguč 1, Mazej 1, Krečič 4, Cokan 5, Ćirović, Antonijević, Ivanković 6, Janc 8, Gregorić, Miličević, Žabić, Rakita. Kary: 10 minut. Rzuty karne: 4/7. Wisła: Alilović (12/37 - 32 proc.), Jastrzębski - Daszek 1, Zarabec 2, Lučin 8, Piroch 2, Sroczyk, Serdio, Samoiła 2, Fazekas 1, Krajewski 4, Perez Arce 1, Terzić, Dawydzik 4, Mihić 4, Mindegia 1. Kary: 10 minut. Rzuty karne: 1/2.