Kontrowersyjna sytuacja miała miejsce w 12. minucie przy stanie dla 5-4 Wybrzeża. Sędzia sekretarz Dariusz Klaus wpisał do protokołu bramkę zawodnikowi gości Dawidowi Krysiakowi, która - zdaniem składających protest - nie została zdobyta. - Sędzia nie zasygnalizował tego trafienia, a poza tym gra została wznowiona od bramki, a nie od środka boiska. Zresztą wszystko doskonale widać na płycie DVD z nagraniem z tego spotkania, która stanowi załącznik do naszego protestu. Wysłaliśmy go w poniedziałek i na rozpatrzenie go komisarz rozgrywek ma dwa tygodnie od otrzymania tego pisma - powiedział prezes gdańskiego klubu Zbigniew Trzoska. Gdańszczanie powołują się na przepis regulaminu rozgrywek, który mówi o "udokumentowanym naruszeniu przepisów gry w piłkę ręczną przez sędziów lub delegata ZPRP" i domagają się powtórzenia meczu. - Zgodnie z regulaminem nie możemy żądać na przykład zweryfikowania wyniku tego spotkania, a jedynie jego powtórzenia. Zresztą w przerwie osobiście interweniowałem u sekretarza i wytknąłem ten błąd, ale on stwierdził, że wszystko jest zgodnie z protokołem. Podobne wątpliwości jak my miał też trener gości Rafał Biały - dodał. Działacze beniaminka ekstraklasy, który wyraźnie przegrał to spotkanie 24-32, zapewniają, że uszanują każdy werdykt komisarza rozgrywek. - Jeśli nasz protest zostanie odrzucony, na pewno nie będziemy krzyczeć, że okradziono nas ze zwycięstwa. Nie wiem, jak potoczyłby się mecz, gdyby rywalom nie zapisano bramki, która nie padła. Na 70 procent jestem przekonany, że goście odnieśliby wysokie zwycięstwo, jednak zostawiam sobie spory margines na stwierdzenie, że ten błąd miał wpływ na wynik spotkania. Mogło się ono potoczyć inaczej, było to bowiem nasze ostatnie prowadzenie - podsumował Zbigniew Trzoska