Zabawił się z Wolffem, lob na 4:4. Rewanż był okrutny. Polacy zdemolowani w Niemczech
Środy i czwartki są w męskiej piłce ręcznej przeznaczone na rywalizację w Lidze Mistrzów, wtorek to dzień zmagań w niższej rangą Lidze Europejskiej. Choć niektóre kluby z powodzeniem mogłyby dyktować warunki w tych elitarnych rozgrywkach. Choćby THW Kiel z niesamowitym Andreasem Wolffem, jednym z najlepszych bramkarzy świata, świetnie znanym w Polsce. "Zebry" podejmowały Rebud Ostrovię, debiutanta w pucharach. W 9. minucie był jeszcze remis 4:4, Wolff został wtedy przelobowany. Na kolejne trafienie przedstawiciel Orlen Superligi czekał 14 minut...

O klasie Andreasa Wolffa za wiele mówić nie trzeba: jeden z najlepszych na świecie, opoka w bramce, wielokrotnie nagradzany, Przez pięć lat był podporą drużyny w Kielcach, odszedł zeszłego lata, klub musiał oszczędzać. I do dziś tęsknią tam za "Wilkiem", bo tak go nazywano. Industria nie ma następcy, który choćby w części stanowił godne zastępstwo.
Wolff zaś wrócił do THW Kiel, które znów nie załapało się do Ligi Mistrzów. A ma skład, z którym spokojnie mógłby walczyć o Final 4. Reguły dotąd były nieubłagane: z każdego kraju tylko maksymalnie dwa zespoły mogły występować w Lidze Mistrzów. Od następnego sezonu zostanie ona powiększona do 24 ekip.
Dziś "Zebry", jeden z faworytów do triumfu w Lidze Europejskiej, gościł w swojej hali Rebud Ostrovię Ostrów Wlkp. - trzecią siłę naszej Superligi w poprzednim sezonie. Absolutnego debiutanta w pucharach, który pierwszy mecz w LE rozegrał tydzień temu. I zaczął znakomicie, pokonał BSV Bern 32:28.
Tyle że klasy klubu ze Szwajcarii do tej THW Kiel nie da się porównać. I przekonali się o tym gracze z Wielkopolski.
THW Kiel kontra Rebud Ostrovia Ostrów Wlkp. w Lidze Europejskiej. Zaskakujący początek. A później już wszystko zgodnie z planem
Trener THW Filip Jicha od początku posłał do boju swoje gwiazdy, z Wolffem, Mykolą Bilykiem, Lukasem Zerbe, Domagojem Duvnjakiem czy Magnusem Landinem na czele. A ostrowianie dzielnie się trzymali. W 9. minucie Kamil Adamski wykorzystał rzut karny, sprytnie przelobował wysuniętego Wolffa, ten zareagował z opóźnieniem. I był to ostatni rzut wpuszczony przez niemieckiego bramkarza.
Gospodarze zaczęli nieco bardziej przykładać się do gry obronnej, co momentalnie zwiększało liczbę strat w ekipie z Ostrowa. W 22. minucie goście mieli już dziewięć takich błędów, trener Kim Rasmussen już po raz drugi prosił o przerwę, a liczba zdobyczy ostrowian zatrzymała się na tych czterech trafieniach. Wolff zaś po kilku interwencjach dostał wolne, usiadł na ławce, miał w tym momencie 56 proc. skuteczności.

Kiel odskoczyło na 13:4, dopiero wtedy ze skrzydła trafił Patryk Krok, pokonał rezerwowego bramkarza Leona Nowottnego. Było już jednak po meczu, sensacja nie wchodziła w grę. I wszyscy mieli tego świadomość.
Pierwszą połowę THW wygrało 16:9, w drugiej też - grając na luzie - powiększało dystans. Mogło skończyć się na 15 bramkach różnicy, bo "Zebry" prowadziły w ostatniej minucie 34:20 i miały piłkę. Po kontrze różnicę zmniejszył jednak Robert Kamyszek. Ostrovia przegrała więc 21:34. Bardzo wysoko, ale doprawdy trudno było się spodziewać czegoś innego.
Teraz ostrowian czeka dwumecz z Montpellier Handball - innym potentatem i triumfatorem Ligi Mistrzów w niedawnych czasach. Tu o sukces będzie równie ciężko. Pierwszy bój 11 listopada w Ostrowie, rewanż tydzień później we Francji.
THW Kiel - Rebud Ostrovia Ostrów Wlkp. 34:21 (16:9)
Kiel: Wolff (5/9 - 56 proc. skuteczności), Nowottny (5/22 - 23 proc.) - Ankermann 6, Bilyk 6, Zerbe 5 (2/3 z karnych), J. Dahmke 3, Laube 3, Nacinović 3, Reinkind 2, Landin 2, R. Dahmke 2, Duvnjak 1, Imre 1, Johansson, Eleffsen a Skipagotu.
Kary: 6 minut. Rzuty karne: 2/3.
Ostrovia: Ligarzewski 1 (7/39 - 18 proc.), Zimny (1/3 - 33 proc.), Krekora - Frankowski 6, Adamski 3 (1/1), Kamyszek 3, Burzak 3, Wojciechowski 2, Kloptseg 1, Smolikow 1, Krok 1, Urbaniak, Gawaszeliszwili, Marciniak, Chojnacki.
Kary: 6 minut. Rzuty karne: 1/1.













