35-letni Piotr Chrapkowski zdecydował się na transfer do Bundesligi sześć lat temu - zamienił Kielce na Magdeburg, najbardziej polski klub w Niemczech. Występowali tu przed laty m.in. Grzegorz Tkaczyk, Bartosz Jurecki czy Karol Bielecki, a rok przed przyjściem "Chrapka" opuścili go bracia Gębalowie czy Andrzej Rojewski. Chrapkowski kiedyś był bardzo dobrym lewym rozgrywającym, potrafił zaskoczyć rzutem z dystansu. W Kielcach, a później w Magdeburgu, skupiał się już głównie na grze obronnej - jest filarem na środku defensywy "Gladiatorów". Po sześciu latach przerwy odchodzi z tego klubu - formalnie pożegna się z zespołem dzisiaj, finałem Ligi Mistrzów. "Znaczenie Chrapka w drużynie na boisku i poza nim trudno wyrazić słowami" - napisał po decyzji Polaka trener "Gladiatorów" Bennet Wiegert. Z Piotrem Chrapkowskim, rozmawialiśmy w Kolonii jeszcze przed półfinałem Magdeburga z Barceloną. Andrzej Grupa, Interia.pl: To co dalej. Możesz już zdradzić? Piotr Chrapkowski: - To się okaże, pożyjemy, zobaczymy. Teraz naprawdę nie wiem. Ale rozważasz powrót do Polski? - Jestem otwarty na to, są różne opcje. Wszystko muszę jeszcze ustalić, porozmawiać z żoną, mamy plan A, B i C. Ciężko opuszczać ten Magdeburg? - Byłem tu sześć lat, nigdzie nie grałem dłużej. Wyszedł więc kawał życia, córki tu dorastały, Bruno się w tym mieście urodził, a Sandra poszła do szkoły. Mam wiele miłych wspomnień, ale ten czas dobiega jednak końca. To ostatnie mecze dla Magdeburga i zacznę nową kartę. Nic ważniejszego w klubowej piłce ręcznej nie da się wygrać. Piotr Chrapkowski ma tego świadomość Wyobrażasz sobie lepszą formę pożegnania niż podczas finałowego turnieju Ligi Mistrzów? - To handballowy Olimp. Bądźmy szczerzy, znaleźliśmy się wśród czterech najlepszych drużyn na świecie, mimo, że to europejska Liga Mistrzów. Wiemy o tym, że możemy w tym turnieju nieźle namieszać. Mieliście chyba najlepsze losowanie dla siebie, bo ta Barcelona wyjątkowo wam leży. Jako jedyni wygraliście z nimi w tym sezonie. - Tak, udało nam się pokonać Barcę w Super Globe, ale to był inny czas. Jesień, początek sezonu. Teraz jest schyłek, oni są w bardzo dobrej formie, poza meczem z nami wygrali wszystkie pozostałe w tym sezonie. Są faworytem, ale nam taka rola odpowiada. Postaramy się kąsać. Magdeburg na wiele lat wypadł z Ligi Mistrzów, nie miał okazji mierzyć się z najlepszymi zespołami z innych krajów. Oni dwa razy wygrali ostatnio tę Ligę Mistrzów, ale my im nie za bardzo leżymy. W tym upatruję naszej szansy, coś się może wydarzyć. Zdobyłeś z Magdeburgiem niemal wszystko: gdzie startowaliście, tam udawało się wygrać. Masz mistrzostwo Niemiec, masz Ligę Europejską, masz klubowe mistrzostwo świata. Została ta Liga Mistrzów... - No prawie, bo jednak Pucharu Niemiec nie udało się, choć trzy razy byliśmy w finale. Ostatnio też, niewiele zabrakło. Sporo jest tych sukcesów, to takie ukoronowanie mojego grania tutaj. Jedna korona została jeszcze do zdobycia, ta najważniejsza. Który z Polaków podniesie puchar za wygranie Ligi Mistrzów? Ktoś na pewno to zrobi I tak już jest wiadomo przed startem półfinałów, że Polak zagra w finale. Co najmniej jeden. - Tak, są trzy zespoły, dwa z Polakami w skłądzie, jeden polski. W finale ktoś zagra na pewno, a ja mam nadzieję, że któryś z Polaków podniesie ten puchar. Te polskie zespoły mogą wam nie leżeć. Z Płockiem w ćwierćfinale mieliście zaskakującą ciężką przeprawę. - Dobrze zaczęliśmy w meczu wyjazdowym, potem z rytmu wybiły nas kontuzje, w kilka minut straciliśmy dwóch ważnych graczy: Kristjanssona i Webera. Cały czas prowadziliśmy jednak czterema, pięcioma bramkami i nagle zrobił się remis. W Magdeburgu Płock grał bardzo dobrze w obronie, solidnie też w ataku. Mieliśmy inicjatywę, ale ten awans mógł pójść w dwie strony. Na szczęście dla nas, Mike Jensen odbił kilka piłek w końcówce, a dobrze zagrane ataki dały nam miejsce w Kolonii. Nie wygraliśmy okazale, ale to wystarczyło. Przeszkadza wam to, że Bundesliga kończy się na pięć czy sześć dni przed Final 4? Inni odpoczywają dwa tygodnie, mogą się spokojnie przygotować. - Z tym to na dwoje babka wróżyła. Czasem może pomóc, bo trzyma się rytm meczowy, czasem niemieckie zespoły są już zmęczone sezonem i widać to w finałach pucharów. Bo w tym kraju sezon jest bardzo intensywny, musisz się skupić na każdym spotkaniu, nie można nikogo odpuścić. Jest po prostu wysoki poziom, każdy dba tu o odpowiedni skład. Wicemistrzostwo Niemiec w tym sezonie to dla was porażka, skoro rok temu byliście - po wielu latach - pierwsi? - Niby dobry sezon, ale nie na tyle dobry, by wygrać Bundesligę. Ja czuję niedosyt, przegraliśmy o dwa punkty z Kilonią, oni mieli też lepszy bilans bramkowy. Mogliśmy wygrać tam u nich, mieliśmy piłkę na to, zabrakło jednego dobrego podania. Były też mecze, jak w Hannowerze, gdzie zagraliśmy słabo i nie zasłużyliśmy na wygraną. Te spotkania okazały się decydujące. Trudno, trzeba pogratulować THW, a Magdeburgowi życzę, by odzyskał trofeum za rok. Kto w Kielcach zasłużył na piwo? Jeśli je dostanie, to dopiero w niedzielę "Doping dla nas na pewno będzie bardzo głośny. Sądzę, że to nam pomoże" Zagrasz po raz trzeci w Final 4. Czy wy, zawodnicy, nie odbieracie tego jako najpoważniejsze wyzwanie, przewyższające nawet mistrzowskie turnieje reprezentacyjne? - Podzieliłbym jednak te dwie rzeczy, ale jeśli chodzi o zmagania klubowe, to bez dwóch zdań. Są absolutnie najważniejsze. Magdeburg, skoro to niemiecki klub, będzie miał największe wsparcie w Lanxess Arenie? Nie wiem, jak z pozostałymi ekipami, ale nasz doping będzie na pewno bardzo głośny. Jeśli wielu Niemców przyjdzie na to handballowe święto, to pewnie ich serca zabiją mocniej, nawet jeśli normalnie nie są za Magdeburgiem. Sądzę, że nam to pomoże. Są trzy równe zespoły i faworyt, czyli Barcelona? - Ciężko aż tak stwierdzić. My mamy jednak świetny sezon, Kielce są mistrzem Polski, byli drudzy w grupie, zagrali świetny dwumecz z Veszpremem. Rok temu przegrali w karnych z Barceloną. Paryż miał może przez chwilę słabszą formę, ale od kwietnia coś się zazębiło, pokazują świetny handball. Tu zadecyduje forma dnia. Gwiazda Magdeburga nie zagra w finale Ligi Mistrzów. Paskudna kontuzja, długa przerwa! Mistrz Polski z Kielc w twojej ocenie? - Zespół podobny do Barcy, dużo rotują składem, mają sporo sił na końcówki. Trener Dujszebajew lubi wprowadzać zmiany, które często wytrącają rywala z rytmu, bo się tego nie spodziewa. To główny atut Kielc. Ważny jest Karaliok, jego siła i agresja w obronie, jest bardzo tej drużynie potrzebna. A Magdeburg? - Nie lubię oceniać swojej drużyny, niech ktoś inny o tym mówi. Mamy bardzo dobry skład, dobrze się czujemy i pokażemy to. Reprezentacja Polski to sprawa zamknięta? Piotr Chrapkowski: Nigdy nie powiedziałem: "nie" Została jeszcze sprawa reprezentacji Polski. Przemysław Krajewski czy Tomasz Gębala zrezygnowali po ostatnich mistrzostwach świata z gry w niej, ty zostałeś. Ale nowy trener Marcin Lijewski, z którym występowałeś w kadrze, nie powołał ciebie na kwietniowe mecze eliminacji do mistrzostw Europy. - Nigdy nie powiedziałem "nie", nie rozmawiałem też dotąd z trenerem Marcinem na ten temat. Nie wiem, co się będzie działo w mojej sprawie, czy będę powoływany. Dlatego to nie jest chyba najlepszy pomysł, by teraz o tym rozmawiać. Jak już będę coś wiedział, to można temat poruszyć. W obronie wiek nie ma jednak aż tak ważnego znaczenia, liczy się doświaczenie. - Trochę ma, tak uważam. Nasza polska przyszłość opiera się na młodszych zawodnikach, muszą dostać okazję do grania. Zawsze będę kibicował tej reprezentacji. Mógłbym w niej grać, choć rodzina też potrzebuje czasu ze strony męża i ojca. Te styczniowe zgrupowania i turnieje powodowały, że zawsze mnie brakowało w domu. Ale też pomagały w budowaniu formy, jak w tym roku. Ciężko więc coś jednoznacznie powiedzieć. A gdybyś miał pomóc drużynie w styczniowych mistrzostwach Europy w Niemczech? - Jestem zdrowy i zawsze pozytywnie nastawiony, zarażam optymizmem. Niech tak zostanie. Jeśli będę potrzebny, to pomogę Rozmawiał w Kolonii Andrzej Grupa