Piotr Chrapkowski był jednym z nielicznych Polaków obecnych w Lanxess Arenie, którzy cieszyli się po zakończeniu finału Ligi Mistrzów. Jego Magdeburg pokonał po dogrywce Barlinek Industrię Kielce 30:29. Magnes Piotra Chrapkowskiego. Warto być optymistą! 35-letni obrońca "Gladiatorów" zapisał kolejne trofeum do swojej i tak już imponującej kolekcji. Z Wisłą Płock i Vive Kielce był kilka razy mistrzem Polski, zdobył w Kielcach Puchar Polski, z Magdeburgiem wygrywał mistrzostwo Niemiec, Ligę Europejską i dwukrotnie EHF Super Globe, czyli klubowe mistrzostwa świata. Teraz dołożył do tego Ligę Mistrzów, którą jego klub wygrał po... ponad 20-letniej przerwie. - Mam chyba jakiś magnes, który przyciąga te sukcesy. To optymistyczny magnes, bo podchodzę do życia z dużą dozą optymizmu, a pomaga mi w tym rodzina - mówił tuż po spotkaniu, gdy wyszedł z Lanxess Areny trzymając za ręce swoje dwie córki. Polscy kibice opanowali fragment Kolonii. Niezwykły przemarsz, który stał się tradycją Jak sam przyznaje, w karierze dokonywał "dobrych wyborów". - Grałem w klubach, które walczyły o jakieś cele. I te cele udawało się realizować - twierdzi zawodnik, który po sześciu latach żegna się z Magdeburgiem. W niedzielę zagrał dla niego po raz ostatni. - Nie mogłem mieć lepszego pożegnania, cieszę się ze zwycięstwa, aczkolwiek żałuję też, że Kielcom się nie udało. Oni jak zwykle wrócą silniejsi. No i jestem syty, bo po wicemistrzostwie Niemiec tego uczucia sytości nie było - przyznaje. Oto tajemnica "cudownego" powrotu islandzkiej gwiazdy Magdeburga. Szczęście w nieszczęściu Chrapkowski zdradził też, jakim cudem w niedzielę zagrał Gisli Krisjansson, który w sobotę doznał - jak się wydawało - bardzo poważnej kontuzji. Islandczyk nie potrafił początkowo ruszać ręką, opuścił boisko opierając się na lekarzu, a trener Bennet Wiegert zapowiadał wielomiesięczną przerwę. Okazało się jednak, że środkowy Magdeburga miał wielkie szczęście w nieszczęściu. - Wypadł mu bark i udało się go wstawić z powrotem. Badania rezonansem pokazały, że nie ma poważniejszych uszkodzeń. Owszem, czuł duży ból, wszystko miał nacierane, ale dostał sporo środków przeciwbólowych i zagrał. A zagrał niesamowicie - opowiadał "Chrapek". Islandczyk oddał osiem rzutów, zdobył z nich sześć bramek, dołożył dwie asysty. Także dzięki niemu Magdeburg mógł cieszyć się z sukcesu. - Najbliżsi członkowie rodziny będą mogli z nami wracać do Magdeburga autobusem. Coś czuję, że to będzie bardzo wesoły autobus - powiedział Chrapkowski.