Czy ostatnie mistrzostwa świata w Skandynawii były dla Polski udane, to trudno ocenić. 16. miejsce nie dało przepustki do kwalifikacyjnych turniejów przed igrzyskami olimpijskimi, a taki był przecież główny cel Biało-Czerwonych. Były momenty lepsze, były i gorsze, niemniej trener Arne Senstad dostał wotum zaufania. I ma zbudować zespół, który za dwa miesiące powalczy w Bazylei o wyjście z grupy i awans do drugiej fazy turnieju. Będzie trudno, bo Francja - to wiadomo - jest poza zasięgiem. Trzeba więc pokonać mocną Hiszpanię, no i naturalnie - Portugalię. Piłka ręczna. Wicemistrz Czech zamiast Egiptu. Trzy sprawdziany reprezentacji Polski w Chebie Polki będą musiały sobie wtedy najprawdopodobniej radzić bez jednej z liderek - Karoliny Kochaniak-Sali. Rozgrywająca Zagłębie Lubin zerwała więzadła w kolanie jeszcze w kwietniu, świetnie pracuje podczas rehabilitacji, była już z drużyną na zgrupowaniu w Szczyrku. Tyle że o grze na razie nie ma mowy - i ten stan może jeszcze chwilę potrwać. Senstad zabrał jednak na turniej do Chebu bardzo mocny zespół, z gwiazdami z innych lig. Polki miały mierzyć się tu z Czeszkami, Islandkami i Egipcjankami, ale te ostatnie ostatcznie zrezygnowały z przyjazdu. Polska i tak zagra trzy spotkania - w sobotę zmierzy się z wicemistrzem Czech Házeną Kynžvart, co raczej będzie sprawdzianem dla dublerek. W tej sytuacji kluczowe staje się piątkowe spotkanie z Czeszkami, ćwierćfinalistkami ostatniego mundialu - to w piątek o godz. 19. Podopieczne Senstada zaczęły zaś zmagania od meczu z Islandią - i wypadły znakomicie. Zima do Balsam, asysta przez całe boisko. Piękne trafienie, które potwierdziło dominację Przed tym turniejem drugi trener kadry Adrian Struzik mówił, że celem Polek będzie przećwiczenie w warunkach meczowych tego, co było trenowane w ostatnim tygodniu w Szczyrku. Miała to być m.in. obrona 5-1, ale do ogrania Islandii wystarczyło mocniejsze 6-0. Całą sprawę Polki załatwiły na dobrą sprawę w kwadrans, po którym prowadziły 11:4. Paulina Uścinowicz i Aleksandra Olek znakomicie trzymały defensywę na środku, bokami Wyspiarki też nie potrafiły się przebić. Swoje w bramce dołożyła Barbara Zima, a bezwzględność w kontrach pokazywała Daria Michalak. Nic więc dziwnego, że przewaga rosła i dość stała się, jak to mówią w sportowym żargonie, "bezpieczna". Polki do tego grały momentami z polotem. Jedenaste trafienie zaliczyła Magda Balsam, która ruszyła do kontry, przebiegła całe boisko i już w wyskoku złapała piłkę rzuconą przez bramkarkę Zimę. A później umieściła ją w siatce. Takie trafienia zdarzają się rzadko, to było absolutnie wyjątkowe. Po pierwszej części meczu Biało-Czerwone miały siedem bramek przewagi, drugą zaczęły jakby trochę zdekoncentrowane. Islandia rzuciła na 10:16, miała za chwilę piłkę i szansę. Nie wykorzystała jej, więc Polki znów zaczęły grać po swojemu. Kontrowały, miały po sobie dwa rzuty karne, rywalki "wylatywały" z karami. I choć raz Balsam z 7 metrów została zatrzymana przez bramkarkę, o na kwadrans przed końce obie ekipy dzieliło już 10 trafień. Ostatecznie Polska wygrała to spotkanie. Polska - Islandia 26:15 (16:9) Polska: Zima, Płaczek, Wdowiak - Balsam 5, Tomczyk 4, Michalak 4, Kobylińska 3, Górna 3, Galińska 2, Urbańska 1, Uścinowicz 1, Olek 1, Cygan 1, Matuszczyk 1, Jureńczyk, Nocuń, Nosek, Przywara. Kary: 10 minut.