"Ten turniej oceniam w naszym wykonaniu na plus. Wyszliśmy z grupy, a kilku zawodników, jak chociażby Ariel Pietrasik, Melwin Beckman, Piotr Jędraszczyk czy znakomicie broniący w ostatnim meczu z Rosją Mateusz Zembrzycki, miało okazję pokazać się w reprezentacji. W dużej mierze otrzymali szansę przez zakażenia koronawirusem innych piłkarzy, ale to w przyszłości powinno zaprocentować. Nasza drużyna zaczyna dojrzewać" - ocenił Wleklak. Udział w czempionacie Polacy rozpoczęli od wygranych w grupie z Austrią (36-31) i Białorusią (29-20), jednak w trzecim spotkaniu ulegli Niemcom 23-30. "Dwa pierwsze mecze zagraliśmy na niesamowitej skuteczności, jednak w konfrontacji z Niemcami, ze względu na cowidowe problemy, a także przez poważną kontuzję dobrze spisującego się Bartka Bisa, który zerwał więzadła krzyżowe i wypadł na pół roku, rozpadł się środek naszej defensywy. Na pewno szkoda straconego w dość kontrowersyjnych okolicznościach punktu z Rosją, mam natomiast zastrzeżenia do stylu porażek z Norwegią i Szwecją. To są zespoły z najwyższej półki, ale za łatwo oddaliśmy im pola" - dodał. Srebrny (2007 rok) i brązowy (2009) medalista mistrzostw świata komplementuje młodych zawodników występujących na środku rozegrania. "Michał Olejniczak coraz lepiej wywiązuje się z obowiązków kreowania gry zespołu, chociaż czasami za bardzo ponosi go młodzieńcza fantazja. Z kolei Piotr Jędraszczyk powoli dojrzewa do rywalizacja na najwyższym poziomie. Potrzebą chwili jest natomiast znalezienie zawodników na prawe rozegranie, bo tam mamy największą lukę. W kontekście tak intensywnych turniejów musimy też mieć szerszą i bardziej wyrównaną kadrę. Widać było, że po dwóch meczach brakowało nam sił. Jestem jednak spokojny, bo trener Patryk Rombel lubi pracować z młodymi graczami. Wierzę, że niedługo poznamy jej efekty" - stwierdził. 46-letni szkoleniowiec wysoko ocenia również poziom imprezy, chociaż zauważył, że wiele drużyn nie występuje w najsilniejszych składach. "Taka jest jednak specyfika roku po igrzyskach. W każdej reprezentacji zachodzą w tym okresie spore zmiany, są one odmładzane, rozpoczynają się bowiem przygotowania do walki o kolejne olimpijskie laury. Emocji nie brakuje, bo do końca ważyć się będą losy zespołów, które przystąpią do walki o medale. Dlatego każdy mecz jest niezwykle ważny. Dużym plusem jest także to, że w większości hale są pełne kibiców, co też dobrze rokuje przed przyszłorocznymi mistrzostwami świata, które zorganizujemy ze Szwecją" - podkreślił. 164-krotny reprezentant Polski nie ukrywa, że lubi niespodziewane rozstrzygnięcia, których w tym turnieju nie brakuje. Szczególnie jest pod wrażeniem postawy Islandii, Czarnogóry oraz Holandii. "Wiadomo, że w tej ostatniej ekipie wszystko kręci się wokół znakomitego Kay’a Smitsa, ale cała drużyna zrobiła wyraźny postęp. Z kolei Czarnogóra postarała się o sporę niespodziankę, bo wyeliminowała Słowenię, która na środku rozegrania ma najlepszych zawodników na świecie. Chyba wszystkich zaskoczyli też Islandczycy, którzy mają otwartą drogę na podium. Rozczarowani mogą się natomiast czuć jedni z gospodarzy, czyli Węgrzy, którzy bez wątpienia liczyli na zdecydowanie więcej" - podsumował. Marcin Domański