Przed środowym treningiem na Węgrzech trener mistrza Polski Tałant Dujszebajew mówił do swoich zawodników: - Nie chcę już 4 czerwca jechać na wakacje. Chcę przeżyć to samo, co rok temu, chcę jechać z wami do Kolonii. Wtedy kielczanie wystąpili w Final 4 Ligi Mistrzów, w półfinale pokonali Telekom Veszprem. Teraz z tą węgierską drużyną zmierzyli się już w ćwierćfinale - jeden z gigantów musiał więc odpaść. Gdyby odpadli mistrzowie Polski, sezon zakończyłby się dla nich już po finale Pucharu Polski, na początku czerwca. Kapitalny początek mistrzów Polski. Bramka za bramką, wspaniale to się układało Kielczanie mieli do tej pory ujemny bilans bezpośrednich spotkań z Telekomem, na wyjeździe wygrali z tą drużyną tylko raz. Tyle że tu o awansie decyduje dwumecz, a rewanż odbędzie się w przyszły czwartek w Hali Legionów. Ważne było, by mistrzowie Polski nie stracili dystansu na terenie rywali, a najlepiej - gdyby zyskali choćby minimalną przewagę. I tak goście zaczęli to starcie - koncertowo, perfekcyjnie. Andreas Wolff udowadniał, dlaczego na mundialu został wybrany najlepszym golkiperem. Na dzień dobry obronił jeden rzut, zaraz drugi i trzeci. Miał sposób m.in. na Nedima Remiliego, bardzo aktywnego w pierwszej fazie spotkania. A to gracz, który niedawno zamienił Kielce na Veszprem. W ataku za to gościom wychodziło wszystko. Prowadzili w 5. minucie już 4-0. Nie mogło to jednak trwać wiecznie, w końcu i wicemistrzowie Węgier przebudzili się z letargu. Trafienia Remiliego dały im trochę życia, ale wciąż inicjatywa należała do gości. W ekipie Barlinka nie było jednego zawodnika, który w ataku robiłby przewagę - każdy coś dokładał. Lepiej zaczął jednak bronić znakomity Rodrigo Corrales, to też miało wpływ na wynik. Przewaga mistrzów Polski zmalała nawet do jednego trafienia (9-8), a remisu nie było tylko dlatego, że Wolff obronił rzut z sześciu metrów Remiliego i dobitkę Manuela Štrleka. Doświadczony trener kielczan widział już, że gospodarze poprawili grę w obronie, a jego zespół nie dochodzi z taką łatwością do czystych pozycji. Goście cały czas prowadzili, ale jedną, najwyżej dwoma bramkami. Nie pozwalali na doprowadzenie do remisu, a końcówka należała do Daniela Dujszebajewa. Młodszy z braci zdobył trzy bramki, dzięki temu Barlinek Industria miał po połowie spotkania aż o trzy gole więcej (16-13). Nie tak miało być po przerwie. Były trzy bramki zaliczki, zrobiły się trzy bramki straty Początek drugiej połowy był jednak dokładnie odwrotny niż pierwszej. Kielczanie gubili się w ataku, Veszprem zdobył jedną bramkę, za chwilę drugą, aż wreszcie Strlek mógł wyrównać na 16-16. Jego rzut z 6 m obronił jednak Wolff. Później drugą szansę zmarnował mistrza świata Rasmus Lauge Schmidt, ale też i kielczanie pozwolili rozgrzać się Corralesowi. W końcu, po pięciu minutach, ten strzelecki impas przełamał z karnego Arkadiusz Moryto. Na parkiecie dobry i żywy dotąd mecz zaczął przeradzać się w małą wojnę, którą hiszpańscy sędziowie starali się zakończyć karami dwóch minut. Kapitalnie bronili obaj bramkarze, ale na absolutnie światowy poziom zaczął się wznosić Coralles. W 40. minucie gospodarze w końcu wyrównali - Gašper Marguč pokonał Wolffa z karnego (18-18), ale to o niczym jeszcze nie świadczyło. Decydowały niuanse, kto przejmie inicjatywę. Na niecały kwadrans przed końcem Telekom wyszedł w końcu po raz pierwszy na prowadzenie, choć Wolff robił wszystko, by tak się nie stało. Ze skrzydła pokonał go jednak były gracz kieleckiej drużyny - Manuel Štrlek. Za chwilę goście zgubili piłkę w ataku, skarcił ich w kontrze Strlek. Zaczęli od środka i historia się powtórzyła - strata, kontra Remiliego i 23-20 dla Veszpremu. To był bardzo słaby fragment w wykonaniu gości. Dujszebajew jednak wytrzymał ciśnienie, nie wziął czasu, a za chwilę Sićko zdobył 21. bramkę, Moryto poprawił na 22-23, zaś Lauge Schmidt został wyrzucony z boiska za rzucenie w twarz Wolffa. No i w 51. minucie znów był remis - Sićko trafił na 21-21. Horror do samego końca, decydowały szczegóły. Telekom wyrwał kielczanom zwycięstwo w ostatniej chwili Kielczanie przetrwali najtrudniejsze dla siebie chwile, choć przecież nie było im łatwo. Nawet remis w Veszpremie nie byłby zły, ale oni walczyli o pełną pulę. Na pięć minut przed końcem prowadzili nawet jedną bramkę, gdy karnego po raz kolejny wykorzystał Moryto. Za chwilę był remis, emocje sięgały zenitu. Wypełniona po brzegi hala Telekomu to gwizdała na kielczan, to wspierała swoich śpiewami. Dobrze ten mecz sędziowali arbitrzy z Hiszpanii, pozwalali na wiele, ale nie na zbyt wiele. I jak to zwykle bywa w meczu Kielc, ostatnie minuty to czas Alexa Dujszebajewa. Hiszpan wykorzystał dwie arcyważne akcje, po nich Barlinek odskoczył na 28-26. Do końca zostały zaledwie trzy minuty, Momir Ilić z Telekomu poprosił o przerwę. Jego gracze popełniali błędy, ale ciśnienie trzymał Elderaa, trafiający z dystansu. To jego dwa gole dały Węgrom remis 28-28, wciąż jednak większą szansę na wygraną mieli goście. Dujszebajew na 55 sekund przed końcem wziął ostatni czas, cierpliwie tłumaczył swoim podopiecznym, jak mają zagrać. I zagrali pod Sićkę, który został sfaulowany przez Adriana Siposa. Karę dwóch minut dostał jednak Remili, a Kielce - rzut karny. Na siódmym metrze po raz czwarty ustawił się Moryto - i znów się nie pomylił. Teraz to gospodarzom zostało 20 sekund na wydarcie remisu. I dokonali tego, mimo gry w osłabieniu. Z dystansu trafił mistrz świata Rasmus Lauge Schmidt. Druga część tej wielkiej bitwy już za tydzień w Kielcach. Zwycięzca znajdzie się wśród czterech najlepszych drużyn w Europie. Telekom Veszprem - Barlinek Industria Kielce 29-29 (13-16) Telekom: Corrales (12 obron/39 rzutów - 31 proc. skuteczności), Cupara (0/1 - 0 proc.) - Nilsson 0, Elisson, Ligetvari 0, Marguc 3, Lauge Schmidt 3, Štrlek 6, Lukacs, Remili 5, Mahe 4, Elderaa 6, Ilić 1, Pechmalbec 1, Wajłupow, Sipos 0. Kary: 10 minut. Rzuty karne: 4/6. Barlinek Industria: Wolff (12/39 - 31 proc.), Kornecki (0/1 - 0 proc.), Błażejewski - Sanchez-Migallon 0, Olejniczak 0, Kounkoud 1, Sićko 4, A. Dujszebajew 6, Tournat 4, Karacić 1, Moryto 5, D. Dujszebajew 3, Surgiel, Gębala 0, Karaliok 2, Nahi 3. Kary: 4 minuty. Rzuty karne: 4/4.