Klubowe budżety najlepszych piłkarskich klubów świata wynoszą setki milionów euro, gwiazdy zarabiają po kilkadziesiąt milionów. W handballu o takich kwotach nie ma mowy. Gdy Paris Saint-Germain przejęli kararscy szejkowie, dość szybko dołączyli do struktur tego klubu wykupiony za małe pieniądze Paris Handball Club. Qatar Sports Investments zrobił z niego najbogatszy klub świata, a budżet w rekordowych czasach dochodził do 20 milionów euro. Sam Nikola Karabatić, gwiazdor reprezentacji Francji, wielokrotny mistrz świata i mistrz olimpijski, kasował ponad milion rocznie. Paryż był krezusem światowym, Kielce - polskim. Vive miało też inne atuty Dziś PSG ma już do dyspozycji dużo mniejsze pieniądze, szacowane na około 12 milionów euro. W świecie piłki ręcznej mówi się, że większymi środkami dysponują obecnie: niemiecki THW Kiel i węgierski Telekom Veszprem, zbliżonymi zaś FC Barcelona. Ta ostatnia ma problem, bo przez nadmierne przez lata wydatki w strukturach piłkarskich, musiała włączyć tryb oszczędzania. Tak jak Paryż był postrzegany na świecie, taką opinię w Polsce miał właśnie klub z Kielc. Vive, później Łomża Viva, a teraz Barlinek Industria też ściąga najlepszych graczy świata, ale raczej nie konkuruje w stawkach płacowych. Liczą się też inne elementy: opinia klubu, atmosfera wewnątrz, jego sukcesy. A na te kielecki klub narzekać nie może, postrzegany jest jako czołowy na świecie. I słusznie - wyniki to potwierdzają. Powiało grozą, sprzedano wielką gwiazdą. Wtedy z pomocą przyszedł najbogatszy Polak W Kielcach finansowego eldorado jednak nie ma. Budżet na ten sezon był skonstruowany na poziomie szacowanym między 25 a 30 milionów złotych - to połowa tego, co mają najwięksi europejscy rywale. Gdy pod koniec listopada ze sponsorowania wycofał się browar Van Pur, właściciel marki Łomża, w klubie powiało grozą. - To dla nas szok - mówił wtedy prezes Bertus Servaas. Mistrz Polski stracił 1/3 środków, musiał dogadywać się z zawodnikami co do płatności. Gra kielczan do końca tego sezonu nie była zagrożona, ale dalsze funkcjonowanie na tym poziomie - już tak. Aby ratować sytuację, do Veszpremu za około milion euro sprzedany został Nedim Remili, gwiazdor reprezentacji Francji. I tę sytuację udało się uratować, na dodatek z pomocą przyszedł Barlinek, firma należąca do Michała Sołowowa, kieleckiego miliardera i najbogatszego Polaka. Teraz klub walczy o to, by przekonać biznesmena do dłuższego zainwestowania w piłkę ręczną. Milion euro dla triumfatora Ligi Mistrzów. Ale nie tylko za sam wynik w Kolonii Sukces w Lidze Mistrzów może temu bardzo pomóc. Pomoże także finansowo, bo EHF wynagradza wygranie finału w Kolonii bardzo hojnie. Zwycięzca dzisiejszego meczu dostanie bowiem równy milion euro, ale tu jest mały haczyk. To bowiem nagroda za... cały sezon, do którego wliczają się też zwycięstwa odniesione w fazie grupowej czy w drodze do Final 4. Barcelona wygrywała wtedy najwięcej, łącznie triumfowała w 15 spotkaniach, raz też zremisowała, więc gdyby wygrała teraz, dostałaby za mecze w Kolonii... mniej. Tyle że już na pewno nie wygra - w finale są bowiem zespoły z Magdeburga i Kielc. Mistrzowie Polski "podnieśli z parkietu" dotąd nieci ponad 300 tys. euro, ewentualny sukces w Lanxess Arenie dołoży im do tego blisko 700 tys. euro. Łącznie dostaną więc ok. 4,5 miliona złotych. A to już kwota, która pozwoliłaby na roczne utrzymanie trzech zawodników światowej klasy. Mecz finałowy Barlinka Industrii z SC Magdeburg zacznie się o godz. 18. Tekstowa transmisja "na żywo" - na sport.interia.pl