Wyjazd do Macedonii przypadł mistrzom Polski w bardzo trudnym momencie - sytuacja w Lidze Mistrzów nie jest taka, jakiej się spodziewano, pięć zgubionych punktów to jednak sporo. Na dodatek do kontuzjowanych Andreasa Wolffa i Alexa Dujszebajewa dołączył kolejny lider zespołu i drugi strzelec: Szymon Sićko. Szczęście w nieszczęściu, że akurat rywalem był Eurofarm Pelister - mistrz Macedonii Północnej, który jednak pod względem jakości nie ma nic wspólnego z Wardarem Skopje sprzed kilku lat. Wtedy klub ze stolicy kraju dwa razy wygrał Ligę Mistrzów (2017, 2019), obecny Pelister gra w tych rozgrywkach trochę na zasadzie Zagłębia Lubin w kobiecej Lidze Mistrzyń. Dostał dziką kartę, ale odstaje od reszty stawki i do tego spotkania miał zerowy dorobek. Rywal mistrza Polski wyrzucił trenera. Tuż przed meczem z Industrią Mało tego, w tym tygodniu doszło jeszcze do rewolucji w klubie - zwolniony został trener Aleksandar Jović, razem z nim odszedł asystent Zvonko Sundovski. Ich następca Branislav Angelovski nie zdołał w krótkim czasie odpowiednio ułożyć drużyny, która ma przecież kilku zawodników grających w poprzednim sezonie w Lidze Mistrzów. Choćby w barwach Picku Szeged (Bogdan Radivojević), Dinama Bukareszt (Khalifa Ghedbane), GOG Gudme (Nejc Cehte) czy Elverumu (Uroš Borzaš). Dziś jednak Industria od pierwszego do ostatniego - w pierwszej połowie - gwizdka serbskich arbitrów była zespołem o klasę lepszym. Mimo głośnego dopingu i buczenia na Igora Karačicia, bo przecież Chorwat w przeszłości reprezentował właśnie Wardar. Zresztą rozgrywający Industrii pojawił się na parkiecie dopiero po kwadransie, od razu zdobył dwie bramki i po obu... uciszał publiczność. Nie spodobało się to arbitrom - wyrzucili Karačicia na dwie minuty. Później Chorwat zaliczył już tylko pięć pudeł. Kapitalna seria Industrii - tak w ataku, jak i w obronie. 20 minut bliskie perfekcji Trener Tałant Dujszebajew wystawił dość eksperymentalną drugą linię: z Tomaszem Gębalą na lewej stronie, Haukurem Thrastarsonem na środku i... Arkadiuszem Morytą na prawym rozegraniu. Bardzo dobrze zaczął szczególnie Islandczyk, szybko rzucił trzy bramki, zyskał sporo pewności siebie. Gospodarze przez ponad 12 minut nie potrafili pokonać Miłosza Wałacha, który bronił poprawnie, ale też... nie musiał za często interweniować. Liczne krzyżówki nie robiły bowiem wrażenia na obrońcach mistrza Polski, ataki mistrza Macedonii były szybko przerywane. Jedynie Benoît Kounkoud mógł być rozżalony, bo przegrał dwa pojedynki sam na sam z Khalifą Ghedbanem i wciąż pozostaje bez gola w tej edycji Ligi Mistrzów. Przewaga Industrii zaś rosła, gdy w 22. minucie wynosiła już osiem trafień (11:3!), trener Eurofarmu po raz drugi poprosił o przerwę. Później jego zespół był nieco bardziej skuteczny, pomogło w tym choćby wprowadzenie drugiego obrotowego zamiast bramkarza. Co się stało w Bitoli? Całkowity zwrot, mistrz Polski bezradny w starciu z autsajderem Ta pierwsza połowa powinna była całkowicie wyjaśnić sytuację - zadanie kielczan polegało tylko na tym, by spokojnie dograć to spotkanie do końca z bezpieczną przewagą, nie doznać kontuzji i nie dać się sprowokować. Szczególnie dotyczyło to Karačicia, który najpierw zmarnował rzut karny, a później podparł wrzutkę. Kibice zareagowali owacyjnie, a później hala zaczęła żyć swoim rytmem. Mistrzowie Polski zaczęli pudłować, reprezentant Słowenii Urban Lesjak obronił kolejną siódemkę, tym razem Moryty. Zrobiło się tylko 16:12 dla Industrii (w 39. minucie), a później 16:14 (42. minuta). A to był już wynik bardzo groźny. Jeszcze bardziej niebezpieczne było to, że kielczanie kompletnie zgubili rytm gry, proste błędy popełniali najbardziej doświadczeni zawodnicy. Mnożyły się kary, Daniel Dujszbajew dostał ją nawet za złą zmianę, goście musieli sobie radzić przez kilkadziesiąt sekund w czterech. Gdy Moryto znów przegrał pojedynek ze skrzydła z Lesjakiem, a Radivojević rzucił przez całe boisko do pustej bramki, Industria miała już tylko jedną bramkę przewagi (16:15). Niemoc strzelecka gości trwała blisko dziewięć minut, w końcu przerwał ją Olejniczak. Ogromne emocje do ostatniej akcji. Kielczanie sami je sobie zafundowali Już do końca spotkanie to było nerwowe, zarazem pełne emocji. Wciąż goście dawali okazje swoim rywalom, by ci mogli się zbliżyć na jedną, dwie bramki. A to Moryto wpadł w obrońców, a to Daniel Dujszebajew popełnił błąd kroków w kontrze, a to Karacić przegrał pojedynek z Lesjakiem. Pozytywem było choć to, że lepiej zaczęła funkcjonować defensywa mistrzów Polski, a i Wałach dodał coś od siebie. Kluczowe wydarzenia miały miejsce na nieco ponad trzy minuty przed końcem. Najpierw dwie minuty kary za trzymanie Nicolasa Tournata dostał Denis Wasiliew, za chwilę na 22:20 trafił Arciom Karaliok. To pozwoliło na chwilowy oddech, później zaś ten oddech przedłużył skuteczny w środę Olejniczak, trafił na 23:21. Mistrzowie Polski potrzebowali jeszcze jednej skutecznej akcji w defensywie, do końca meczu było już ledwie 90 sekund. I tę akcję w obronie kielczanie przeprowadzili, a Dujszebajew rzutem do pustej bramki trafił na 24:21. Dopiero wtedy zespół z Kielc mógł całkowicie odetchnąć. Były spore niespodzianki! Zobacz tabele obu grup w Lidze Mistrzów HC Eurofarm Pelister - Industria Kielce 21:24 (8:14) Eurofarm: Ghedbane (2/14 - 14 proc.), Lesjak (9/20 - 45 proc.) - Cehte, Kuzmanovski 2, Tajnik 1, Kisum 2, Borzas 3, Tankowski, Radivojević 6, Kosteski, Nielsen, Petrović 1, Petar Atanaseivikj 1, Wasiliew 1, Peshevski 4, Pavle Atanaseivikj. Kary: 12 minut. Rzuty karne: 2/2. Industria: Wałach (8/28 - 29 proc.), Błażejewski - Olejniczak 5, Wiaderny, Kounkoud, Tournat 1, Karačić 2, Moryto 4, D. Dujszebajew 2, Thrastarson 4, Stenmalm, Gębala 2, Karaliok 1, Nahi 3. Kary: 10 minut. Rzuty karne: 1/3.