Mistrzynie świata, czyli Hatadou Sako, Chloé Valentini, Lucie Granier i Sarah Bouktit, do tego gwiazdy reprezentacji Danii Kristina Jørgensen, Anne Mette Hansen i Louise Burgaard, na dokładkę mózg narodowej drużyny Niemiec Alina Grijseels - to skład najlepszej drużyny we Francji, czyli Metz Handball. Zespołu po siedmiu kolejnych wygranych potyczkach w Lidze Mistrzyń, walczącym w tej grupie o pierwszą pozycję z duńskim Esbjergiem. Zagłębie zaś przegrało wszystkie 10 spotkań, połowę z nich bardzo wysoko, w tym we Francji w pierwszej rundzie. A dziś zaskoczyło wszystkich, nawet trenerka mistrzyń Polski Bożena Karkut kiwała z uznaniem głową. Kto wie, czy nie doszłoby do jeszcze większych emocji, gdyby nie perfekcyjna na linii siódmego metra Grijseels... Znakomity pierwszy kwadrans Zagłębia, mistrz Francji przegrywał. A później zaskakująca niemoc Bo Zagłębie zagrało dziś naprawdę dobrze - momentami rewelacyjnie, momentami właśnie dobrze, choć i zdarzały się długie okresy przestoju, gdy defensywa Metz była nie do przejścia. Zaskakujący był już sam początek, gdy mistrz Polski odskoczył na dwie bramki (3:1, 4:2), świetnie w bramce spisywała się Monika Maliczkiewicz. A gdyby skuteczniej grała na skrzydle Daria Michalak, gdyby karnego nie zmarnowała Joanna Drabik - byłoby jeszcze lepiej. W 15. minucie reprezentacyjna rozgrywająca Karolina Kochaniak-Sala trafiła na 6:5 niemal z... prawego skrzydła i wtedy zaczęły się właśnie pierwsze problemy Zagłębia. Przez ponad dziewięć minut żadna z zawodniczek Zagłębie nie była w stanie pokonać Hatadou Sako, która w całym meczu osiągnęła ponad 46 proce. skuteczości. Metz zaś trafiło pięć razy z rzędu, odskoczyło na 10:6. I wtedy niemoc mistrzyń Polski przerwała... bramkarka Maliczkiewicz. Rzuciła przez całe boisko do pustej bramki - trafiła. Ostatnie minuty pierwszej połowy znów były całkiem niezłe w wykonaniu Zagłębia, trenerka Bożena Karkut mogła się uśmiechać. Po trafieniu Adrianny Górnej z karnego mistrz Polski zbliżył się na dwie bramki (9:11), ale swój koncert zaczęła wtedy Alina Grijssels, główna reżyserka gry reprezentacji Niemiec, od tego sezonu będąca atutem Metz. Najpierw trafiła z gry, później perfekcyjnie wykonała cztery "siódemki" - ani Maliczkiewicz, ani też Barbara Zima nie były nawet blisko skutecznej interwencji. To sprawiło, że Metz po pierwszej połowie wygrywało 15:10 - trochę za wysoko, patrząc na przebieg gry. Niemcy leżeli na deskach, niewiarygodne emocje. I nie przegrali, a rywal się cieszył Osiem skutecznych rzutów karnych Aliny Grijseels. Mistrzynie Polski odpowiedziały wielką ambicją Zagłębie jednak nie odpuściło, dobrze grę drużyny prowadziła Patricia Matielli - reprezentantka Brazylii potrafiła indywidualnymi akcjami zgubić gwiazdy Metz, odnajdywała też na kole Jovanę Milojević. W 47. minucie, po siódmym już skutecznym karnym Grijseels, mistrz Francji odskoczył co prawda na 25:18, a później nawet na 28:19, ale lubinianki podchodziły z wielką ambicją do każdej kolejnej akcji. Zdobyły trzy bramki z rzędu, w 53. minucie było "tylko" 22:28. Całe spotkanie zakończyło się właśnie sześciobramkową różnicą na korzyść Metz, ale za postawę należą się mistrzyniom Polski brawa. Zagłębie Lubin - Metz Handball 24:30 (10:15) Zagłębie: Maliczkiewicz 1 (10/36 - 28 proc. skutecznych obron), Zima (0/4 - 0 proc.) - Pankowska, Przywara, Górna 6, Drabik 1, Szarkova 2, Milczarczyk, Michalak 2, Bujnohova, Kochaniak-Sala 4, Matielli 4, Jureńczyk, Milojević 4. Kary: 10 minut. Rzuty karne: 3/5. Metz: Sako (13/28 - 46 proc.), Depuiste (1/8 - 12 proc.) - Grijseels 9, Valentini 3, Hansen 3, Golvet, Jorgensen 2, Brkić 2, Burgaard 1, Mlamali 1, Jacques 3, Bouktit 2, Granier 2, Chambertin 2, Le Blevec. Kary: 8 minut. Rzuty karne: 8/9.