Jeśli wicemistrzowie Polski mieli zdobyć punkty w pierwszych pięciu kolejkach Ligi Mistrzów, to najmniej prawdopodobne było, że dokonają tej sztuki właśnie w Veszpremie. Trudno było się jednak spodziewać, że do wyjazdowego starcia z jednym z faworytów całej Ligi Mistrzów przystąpią z zerowym dorobkiem. A tak właśnie się stało - "Nafciarze" rozegrali pięć zaciętych spotkań, z których każde rozstrzygało się w ostatnich 10 minutach. I wszystkie przegrali. Na Węgrzech wciąż śnią o wygraniu Ligi Mistrzów. Ściągnęli nawet gwiazdę Barcelony Telekom zaś to gigant, który... nigdy nie wygrał tych rozgrywek. Kolejne zmiany, wyciągnięcie m.in. z Barcelony Ludovica Fabregasa czy właśnie z Płocka świetnego strzelca Siergieja Kosorotowa, ma jednak ten stan zmienić. W maju te marzenia zabrał Węgrom mistrz Polski z Kielc, zagrał kapitalny dwumecz z Telekomem. Teraz to ma się zmienić, choć zespół trenera Momira Ilicia zdążył już zaliczyć wpadkę w Danii. Dziś jednak Węgrzy podobnego błędu nie popełnili, zresztą w swojej hali, w której zawsze jest kapitalna atmosfera, rzadko ktoś jest w stanie ich pokonać. Trener Orlenu Wisły Xavier Sabate spędził w tym mieście pięć lat, był drugim trenerem Telekomu, później pierwszym. Dziś jego taktyka została szybko "rozczytana" przez byłego podopiecznego, znakomitego niegdyś rozgrywającego. Zwykle defensywa była atutem płocczan, teraz zaś goście nie potrafili się przebić przez wysoko ustawioną obronę Telekomu. A może też inaczej - mieli za mało atutów, nie posiadali też tak genialnego gracza, jak Nedim Remili. Słoweński skrzydłowy karcił płocczan raz za razem. Fantastyczna skuteczność Francuz był bowiem bohaterem pierwszego kwadransa - kapitalnie rozgrywał, popisywał się asystami, dorzucił dwie bramki. Skutecznością imponował Gašper Marguč - 33-letni Słoweniec trafiał ze swojego skrzydła, po kontrach, z rzutów karnych, wreszcie po zbiegu na koło. W 13. minucie miał już pięć bramek, przy stuprocentowej skuteczności. A jego zespół prowadził 9:4. Nafciarze mieli duże problemy, choć zaczęli obiecująco. Coś wreszcie pokazał weteran Mirko Alilović, kiedyś przez wiele lat grający w Telekomie, ale ostatnio już w zespole największego rywala - Pick Szeged. Obronił dwa pierwsze rzuty, później tylko wyciągał piłkę z siatki. Znacznie lepiej radził sobie jego vis-à-vis Ignacio Biosca, wiosną przecież świetnie radzący sobie w Lidze Mistrzów w zespole z Płocka. Niemoc Orlenu Wisły w ataku, masa zmarnowanych znakomitych okazji Mistrzowie Węgier byli przygotowani na ofensywę płocczan - wyżej bronili w strefie, którą miał atakować Lučin, a właściwie tylko z jego strony groziło im cokolwiek z drugiej linii. Zwłaszcza, gdy na boisku pojawił się wypożyczony do Płocka właśnie z Telekomu Gergő Fazekas, a na prawym rozegraniu pozostawał Tomás Piroch. Wciąż szwankowała skuteczność, dostosował się do tego nawet Niko Mindegia - nic więc dziwnego, że przewaga gospodarzy wciąż była wysoka. Mimo, że Telekom grał już znacznie gorzej niż w początkowej fazie spotkania, popełniał masę błędów w ataku, do tego dobrze spisywał się w bramce Jastrzębski. Nic to jednak nie znaczyło, skoro Orlen Wisła miał problemy nawet z rzutami karnymi. Zdobywcy Pucharu Polski zmarnowali dwie pierwsze siódemki, w końcu jednak Rodrigo Corralesa pokonał Przemysław Krajewski. Różnica pięciu trafień (14:9) dla Telekomu była jednak znacząca - na tyle, że pozwalała na kontrolę wydarzeń w drugiej części spotkania. Świetny początek wicemistrz Polski po przerwie, na moment wróciły nadzieje. Szybka reakcja Telekomu Tymczasem Węgrzy trochę zlekceważyli rywala, Orlen Wisła odrobił dwie bramki, za chwilę karę dwóch minut dostał Remili, choć sędziowie użyli VAR, by przeanalizować, czy mistrzowi olimpijskiemu nie należy się od razu czerwona kartka. Kapitalnie z rywalami przepychał się na kole Dawid Dawydzik - obrotowy gości trafił w końcu na 13:15. Sytuacja zrobiła się więc bardzo ciekawa. Niestety dla polskich kibiców, nie trwała ona długo. Telekom znów zaczął świetnie bronić, wymuszał błędne decyzje Mihy Zarabeca i Dmitrija Żytnikowa. Gospodarze kontrowali, szybko uspokoili sytuację, a na trybunach znów panowała atmosfera święta. Nie potrzebowali do tego Remiliego czy Marguča, teraz wystarczali zmiennicy, w postaci choćby Mikity Waliupowa. Po kilku kontrach Telekom prowadził w 44. minucie już 21:14. To był już koniec marzeń dla "Nafciarzy". Wróciły koszmary w ofensywie, niewiele wniósł do gry Zarabec, który - ściągnięty z THW Kiel - miał przecież dać nowy impuls tej drużynie. Poza Gonzalo Perezem, Krajewskim i Dawydzikiem nie było właściwie zawodnika, który prezentowałby wystarczająco dobrą formę, by w Veszpremie sprawić sensację. Telekom wygrał więc wysoko - 28:21. Zobacz tabele obu grup w Lidze Mistrzów Telekom Veszprem - Orlen Wisła Płock 28:21 (14:9) Telekom: Biosca (10/29 - 35 proc.), Corrales (1/2 - 50 proc.) - Descat, Sandell 4, Nilsson 1, Elisson 1, Ligetvári 1, Marguč 6, Remili 2, Mahé 1, El-Deraa, Pechmalbec 3, Waliupow 5, Casado 2, Fabregas 1, Kosorotow 1. Kary: 12 minut. Rzuty karne: 2/2. Orlen Wisła: Alilović (2/15 - 13 proc.), Jastrzębski (3/18 - 17 proc.) - Daszek 2, Zarabec, Lučin 1, Piroch, Šušnja, Samoiła 2, Pérez Arce 4, Terzić, Dawydzik 3, Mihić, Mindegia, Żytnikow 3, Krajewski 6, Fazekas. Kary: 4 minuty. Rzuty karne: 3/5.