Denis Buntić nie jest w Chorwacji i na Bałkanach, bo dziś mieszka w rodzinnym Ljubuškim w Bośni i Hercegowinie, postacią anonimową. Nigdy nie był może tam ikoną piłki ręcznej, jak Ivano Balić czy Domagoj Duvnjak, ale filarem reprezentacji świętującej spore sukcesy. Z Hrvatską wywalczył bowiem brąz na igrzyskach w Londynie, dwa medale mistrzostw świata i dwa medale mistrzostw Europy. No i z Vive Kielce, do którego trafił na początku budowania potęgi w 2011 roku, sięgnął po triumf w Lidze Mistrzów i pamiętnym finale z Veszpremem w maju 2016 roku. Choć akurat w tamtym Final Four w Kolonii nie zagrał - leczył kontuzję nogi odniesioną kilka tygodni wcześniej w starciu z Flensburgiem. Reprezentant Chorwacji cierpiał już w Polsce. W bójce złamał rękę, dostał potężną karę Już w Kielcach było jasne, że reprezentant Chorwacji do aniołków się nie zalicza. Pod koniec stycznia 2013 roku brał udział w środku nocy w bójce w jednym z kieleckich pubów - złamał kość śródręcza, na kilka miesięcy wypadł z gry. Miał stanąć w obronie zaatakowanego kolegi, co i tak skończyło się dla niego surową karą w klubie - został pozbawiony półrocznego wynagrodzenia. To jednak nic przy zdarzeniach, które miały miejsce w ostatnim czasie w jego rodzinie. Sytuację nagłośniła żona byłego zawodnika (zakończył karierę w 2018 roku) Klara, która do redakcji Jutarnji List wysłała 10-minutowy film nagrany telefonem w ostatni piątek. Słychać uderzenia, błagania kobiety o zaprzestanie bicia, groźby i żądania opuszczenia domu, w którym było dziewięciomiesięczne dziecko. Gazeta na swojej stronie internetowej opublikowała to nagranie. Klara Buntić zgłosiła sprawę służbom, ale były reprezentant Chorwacji został wypuszczony po 48 godzinach. Mimo że w domu znaleziono arsenał nielegalnej broni magazynowanej przez 40-latka. Klara Buntić boi się powtórki tego, co niedawno wstrząsnęło Bośnią i Hercegowiną Stąd jej dramatyczny apel za pośrednictwem mediów. - Czuję, że skończę jak kobieta z Gradačac, ale boję się głównie o dziecko - zaapelowała Klara Buntić. Miesiąc temu w bośniackim Gradačacu zamordowana została również młoda matka Nizama Hecimović - najpierw pobita przez swojego partnera byłego kulturystę, a następnie zastrzelona, co zbrodniarz jeszcze transmitował w mediach społecznościowych. Następnie zabił dwie inne przypadkowe osoby. Wywołało to masowe protesty społeczne, bo kobieta już wcześniej zgłaszała fakt przemocy domowej. - Boję się, że teraz, skoro policja i sąd nie zrobiły nic, aby nas chronić, on pójdzie dalej - zaapelowała Klara Buntić, która twierdzi, że była bita przez męża wielokrotnie. Teraz jednak uznała, że sytuacja nigdy już się nie zmieni i zaczęła działać. Tym bardziej, że w bośniackiej miejscowości Ljubuški, w której mieszkali (blisko granicy z Chorwacją), a w której urodził się były reprezentant Chorwacji, nie mogła liczyć na bezpieczeństwo. Zwłaszcza, ze rodzina Bunticia jest w tym mieście wpływowa, a matka od wielu lat pracuje w tym sądzie. Skandaliczna decyzja sądu, rodzinne powiązania. Toczy się inne postępowanie - Jakie były szanse, że sąd będzie obiektywny? Czy nie należało tej sprawy, ze względu na te powiązania, przenieść do innego sądu? Kiedy zobaczyłam, że został zwolniony, nie mogłam ustać. On pije kawę kilometr od domu moich rodziców, a dziecko i ja się trzęsiemy. Ma zakaz zbliżania się! Co to dokładnie oznacza? Co to oznacza dla mnie i mojego dziecka? Potrzebuję odpowiedzi i potrzebuję ochrony. Tylko w ten sposób mogę mieć nadzieję, że pewnego dnia będę mogła żyć spokojnie ze swoim dzieckiem - mówiła Klara Buntić w dzienniku Jutarnji List. Prokuratura już złożyła apelację od decyzji sądu o zwolnieniu sportowca. Przy okazji tej sprawy wyszło na jaw, że w w tym samym mieście wciąż toczy się proces przeciwko Denisowi Bunticiowi, który w... lutym 2019 roku miał doprowadzić do ciężkiego uszkodzenia ciała. Wciąż bowiem przesłuchiwani są świadkowie.