Spotkanie Kwidzynie w ogóle się nie rozpoczęło. Na kilkanaście minut przed jego startem na parkiet zaczęła kapać woda z przeciekającego dachu. Podjęto próbę naprawy. Bezskuteczną. Delegat zdecydował o odwołaniu meczu. Teraz decyzja o przyszłości tej rywalizacji należy do Komisarza Ligi. Jeśli uzna, że winę za zaistniałą sytuację ponosi MMTS, to możliwy jest walkower. W innym przypadku, dla rozegrania tego spotkania należy znaleźć inny termin. W sobotę bardzo dużo emocji przyniósł mecz w Głogowie. Lepiej rozpoczęli go gospodarze, ale później do głosu zaczęli dochodzić przyjezdni z Kalisza. Przed przerwą gracze Energi MKS-u rzucili sześć bramek z rzędu i do szatni schodzili prowadząc 16:12. W drugiej części długo kontrolowali przebieg rywalizacji. Jeszcze w 56. minucie prowadzili 27:24. Wtedy dostęp do swojej bramki zamurowali gospodarze. Doprowadzili do remisu. Następnie wybronili akcję, a swoją zakończyli trzy sekundy przed końcem zwycięskim rzutem Pawła Paterka. - Jest w nas dużo emocji. To było niezwykle trudne spotkanie. Szło nam jak po grudzie. Takie mecze podobają się kibicom. Cieszymy się z trzech punktów. Chwała chłopakom, że grali do końca. Przegrywaliśmy już czterema bramkami. To był jednak sygnał ostrzegawczy dla nas. Popełnialiśmy błędy w obronie, ale to normalne. Zawiódł nas jednak atak. Kiedy zaczęliśmy lepiej poruszać się bez piłki, to mieliśmy swoje sytuacje. Zbyt długo graliśmy statycznie i przez środek - wyjaśniał Witalij Nat, trener KGHM Chrobrego. Kinga Jakubowska błysnęła, zdobyła dziesięć bramek. Nie tylko ona zachwyciła - Włożyliśmy w to spotkanie bardzo dużo ambicji. Szkoda, że nie wytrzymaliśmy końcówki. Mieliśmy dużą szansę na zwycięstwo. Prosta statystyka. W całym spotkaniu nie otrzymaliśmy żadnego karnego, Chrobry miał ich pięć. Coś jest nie tak. To, co gwizdali sędziowie, było bardzo słabe. To działo się w dwie strony - tłumaczył Rafał Kuptel, trener zespołu z Kalisza. Kolejne trzy punkty do swojego konta dopisały Azoty Puławy. Podopieczni Patryka Kuchczyńskiego ograli u siebie Zagłębie Lubin 37:31. Mecz długimi fragmentami był bardzo wyrównany, ale ostatni kwadrans zdecydowanie należał do gospodarzy. Ten okres wygrali 12:6. Kolejny imponujący występ zaliczył Łukasz Gogola, autor 12 trafień. - To był mecz toczony falami. Nie jestem z niego zadowolony. To nie była nasza gra. Dwa poprzednie spotkania były zupełnie inne. Gdybyśmy dołożyli właśnie taką postawę, to tutaj wygralibyśmy bardzo spokojnie. Jestem zadowolony z wyniku i z zaangażowania chłopaków. Chwała, że wytrzymaliśmy presję, a końcówkę zagraliśmy mądrze i skutecznie - przyznał Patryk Kuchczyński, trener Azotów. Beniaminek postraszył Energa Start. Blisko niespodzianki w Koszalinie Znakomicie w sezon weszła Gwardia Opole, która zanotowała trzecie zwycięstwo z rzędu. Tym razem ograła na wyjeździe Piotrkowianina Piotrków Trybunalski 34:27. Pierwsza połowa była wyrównana, w drugiej ekipa Bartosza Jureckiego zdecydowanie lepiej broniła. Zespół z województwa łódzkiego pozostaje bez zdobyczy punktowej. - W pierwszej połowie nie mogliśmy poradzić sobie z zawodnikami z Piotrkowa. Graliśmy za bardzo indywidualnie w obronie. Rywale za łatwo wchodzili w szósty metr i mieli dobre sytuacje. W przerwie skupiliśmy się na tym, aby zacieśnić środek. Mieliśmy też możliwość rotacji. Brawo dla drużyny, bo po raz kolejny pokazaliśmy charakter i nie przestraszyliśmy się tego, że nie idzie nam w obronie. Później z niej mogliśmy biegać do kontrataków. Tempo zwolniliśmy w końcówce - tłumaczył Bartosz Jurecki, trener Gwardii. Większych emocji nie było w hicie trzeciej serii. Industria Kielce pewnie pokonała Górnika w Zabrzu 36:28. Podopieczni Tałanta Dujszebajewa znów świetnie spisali się w defensywie. - W naszej grze było widać skupienie i duży szacunek do Górnika. Jeszcze nie ugrali punktów w tym sezonie, ale to nie oznaczało, że nie chcieli sprawić jakiejś niespodzianki. Nasza obrona była na bardzo wysokim poziomie. Zaangażowanie zawodników defensywę było wzorcowe. Jeden wspierał drugiego. Sandro Mestrić bronił swoje piłki. Łatwo było nam biegać do przodu, a nasze szybkie skrzydła zamieniały to na gole. Ten mecz dość szybko ułożyliśmy pod swoje dyktando - tłumaczył Krzysztof Lijewski, drugi trener kieleckiego zespołu. Po trzech meczach pięć punktów na swoim koncie ma PGE Wybrzeże Gdańsk, które w tej serii ograło Śląsk Wrocław 37:33. Na zakończenie serii Rebud KPR Ostrovia Ostrów Wielkopolski pokonała u siebie Zepter KPR Legionowo 36:32.