Bramkarzem gości jest doskonale znany w naszym kraju reprezentant Polski Piotr Wyszomirski, który zaczął mecz na ławce. Między słupkami pojawił się Jose Manuel Sierra. W bramce kielczan stanął inny kadrowicz Sławomir Szmal. W wyjściowej siódemce gospodarzy znaleźli się ponadto: Manuel Strlek, Michał Jurecki, Urosz Zorman, Krzysztof Lijewski, Tobias Reichmann i Zeljko Musa. Jako pierwszy trafił zawodnik gości Zsolt Balogh, ale w czwartej minucie po kontrze bramkę dla Vive zdobył Zeljko Musa i to gospodarze prowadzili 2:1. Po chwili dwie znakomite interwencje miał już na koncie Szmal. Dwie bramki pod rząd kołowego Szabolcsa Zubaia i karny Deana Bombaca dały gościom prowadzenie 4:2. Nieznaczna przewaga Węgrów utrzymywała się do 14. minuty, kiedy to Zorman po indywidualnej akcji doprowadził do remisu 7:7, a za moment Lijewski wyprowadził kielczan na prowadzenie. W 15. minucie sędziowie, chyba zbyt pochopnie, uznali, że Jurecki celowo zaatakował twarz Bombaca i wyrzucili go z boiska, pokazując mu od razu czerwoną kartkę. W kolejnych minutach trwała wyrównana walka bramka za bramkę. W 23. minucie Mateusz Jachlewski zakończył kontrę Vive, dając gospodarzom jednobramkową przewagę 14:13. Łatwo odpowiedział jednak rzutem ze środka między nogami Szmala Balogh. Kielczanie wykorzystali moment zagapienia gości i odskoczyli na 17:14 po dwóch bramkach Grzegorza Tkaczyka i jednej Karola Bieleckiego, który do przerwy był najskuteczniejszy wśród gospodarzy (4 bramki na 6 rzutów). W końcówce pierwszej połowy Szeged odrobił dwie bramki i do przerwy było tylko 18:17 dla Vive. Po przerwie do bramki gospodarzy za Szmala wszedł Marin Sego, który od razu popisał się świetną interwencją, zatrzymując Bombaca. Początek drugiej połowy był udany w wykonaniu Vive. Gospodarze znowu odskoczyli i w 41. minucie prowadzili 25:21, a po chwili 26:22. Dwie bramki zdobył Zorman. Po bramce Piotra Chrapkowskiego było 29:23 dla Vive. Po 22 minutach było 32:26 dla podopiecznych Tałanta Dujszebajewa, który wówczas wziął czas, by podpowiedzieć zawodnikom, jak rozegrać ostatnie minuty. Vive pokonało Szeged 37:32, odnosząc drugie zwycięstwo w drugim meczu Ligi Mistrzów. Po meczu powiedzieli: Tałant Dujszebajew (trener Vive Tauron Kielce): - Powtórzę jeszcze raz to co mówiłem ostatnio, że szkoleniowiec Pick, Juan Carlos Pastor to najlepszy trener na świecie. To nie jest moja luźna opinia, ja to wiem. Nie pozostaje mi nic innego jak podziękować moim zawodnikom, za to, że utrzymali koncentrację niemal do samego końca spotkania. Niestety, chwilę przed końcowym gwizdkiem pojawiło się rozluźnienie, które w żadnym wypadku nie powinno się zdarzyć. Powinna działać zasada, w której jeśli prowadzimy pięcioma bramkami, staramy się podwyższyć prowadzenie choćby o jedną. Może się przecież okazać, że kiedyś, w ostatecznym rozrachunku ta jedna bramka się przyda. Nigdy nie wiemy jak zakończy się rewanż. Juan Carlos Pastor (trener MOL Pick Szeged): - To było dobre spotkanie. Szalę zwycięstwa na stronę gospodarzy przeważyła druga połowa. W ciągu 60 minut mogliśmy oglądać wiele widowiskowych i dobrych akcji. My przegraliśmy pięcioma trafieniami. Nasz rywal doskonale wykorzystywał błędy jakie popełnialiśmy i skutecznie budował przewagę. Jestem zadowolony z poziomu gry moich podopiecznych, taki właśnie poziom chcemy zaprezentować na wyjazdach. Musimy poprawić jednak styl gry u siebie. Przed nami dużo pracy i walka o punkty. Karol Bielecki (Vive Tauron Kielce): - Za nami spotkanie na bardzo wysokim poziomie. Cały nasz zespół był bardzo mocno skoncentrowany. W pierwszej połowie musieliśmy mocno powalczyć, w drugiej udało się nam przejąć inicjatywę i kontrolować przebieg spotkania. Piotr Wyszomirski (bramkarz MOL Pick Szeged): - Pierwsza połowa była bardzo dobra w naszym wykonaniu. Super walczyliśmy. Niestety, w drugiej pojawił się przestój i kielczanie nam odskoczyli. Taki zespół jak Vive bardzo ciężko dogonić. Fajnie wrócić do Polski. Odkąd gram za granicą po raz pierwszy zmierzyłem się z polskim zespołem. Było przyjemnie, ale z wyniku nie jestem zadowolony, dlatego czekam na rewanż. W Szegedzie może się zdarzyć wszystko. Vive Tauron Kielce - MOL-Pick Szeged 37:32 (18:17) Vive: Sławomir Szmal, Marin Sego - Piotr Grabarczyk, Michał Jurecki, Grzegorz Tkaczyk 3, Tobias Reichmann 3, Piotr Chrapkowski 2, Julen Aginagalde 4, Karol Bielecki 6, Mateusz Jachlewski 1, Manuel Strlek 4, Krzysztof Lijewski 5, Denis Buntic 2, Zeljko Musa 1, Uros Zorman 4, Ivan Cupic 2 Pick: Jose Manuel Sierra, Piotr Wyszomirski - Niko Mindegia 2, Jonas Kallman 2, Szabolcs Zubai 2, Ferenc Ilyes 2, Zsolt Balogh 9, Alen Blazevic, Rajko Prodanovic 1, Dean Bombac 9, Roberto Garcia 1, Vladimir Vranjes 3, Gabor Ancsin 1. Kary: Vive - 6 min, Pick - 6 min. Sędziowali: Lars Geipel i Marcus Helbig (Niemcy). Widzów 4 300. --- W innym meczu grupy D piłkarze ręczni Motoru Zaporoże przegrali w Kijowie z francuskim Dunkerque HB Grand Littoral 21:23 (10:9). Dla ukraińskiej drużyny, z którą kielczanie zmierzą się u siebie w następnej kolejce 12 października, najwięcej bramek zdobyli Serhij Burka i Mykoła Stecura - po 5. W zespole gości, którego graczem jest m.in. Paweł Paczkowski, najskuteczniejszy był Julian Emonet - 6. W niedzielę drugą serię spotkań grupy D zakończy spotkanie duńskiego Aalborg Handball ze szwajcarskim Kadetten Schaffhausen. W tabeli grupy D prowadzi Vive z kompletem czterech punktów. Wyprzedzić mistrza Polski może zespół z Danii, który ma dwa punkty mniej.