Wygrana przed tygodniem w Brześciu 32-28 znacząco wpłynęła na wynik rywalizacji w dwumeczu, ale wydaje się, że mniejszy wpływ miała przebieg rewanżu. Mieszkow grał bardzo zdyscyplinowanie w ataku i zmuszał kielczan do sporego wysiłku. Niemal każdy błąd kielczan był wykorzystywany i choć to oni byli ciągle na prowadzeniu, to rywal nie pozwalał uciec na bezpieczna przewagę. Dopiero w 20. minucie Vive prowadziło 11-8, ale trzy ostatnie bramki przed przerwą zdobyli goście i do szatni oba zespoły schodziły remisując 14-14. Choć w drużynie Mieszkowa są chłopy jak wieże - Łotysz Kristopans ma 215 cm, a Białorusin Wiaczesław Szumak 203 cm - to ton grze nadawali gracze z parteru i pierwszego pietra. Szczególnie byli gracze kieleckiego klubu Dima Nikulenkau i Rastko Stojković. Ten drugi, chodząca legenda kieleckiego klubu, przez kieleckich kibiców przywitany został owacją na stojąco i transparentem "Witaj w domu". A na ten szacunek w Kielcach zapracował sobie przez cztery lata nad Silnicą właśnie taką postawą, jaką zaprezentował dzisiaj - był waleczny i skuteczny, grał twardo i inteligentnie, a drużyna z Brześcia świetnie potrafiła zrobić z tego użytek. W pierwszej połowie zdobył sześć goli, potem dołożył kolejnego. Nikulenkau dobrze rozgrywał, a dużym wsparciem byli też dla Brześcia Szyłowicz i Tiumencew. A tych graczy łączy to, że w bardzo niedalekiej przeszłości grali w polskiej lidze, a teraz z powodzeniem występują w drużynie, która jest gronie 16 najlepszych ekip Europy. Drugą połowę kielczanie zaczęli strzelając ślepakami - w poprzeczkę, słupek i metr nad bramką, a Brześć powoli wydawało się, że traci siły. Teraz to kielczanie skwapliwie korzystali z każdej pomyłki gości, a grającego na kole Stojkovicia oblepili tak, że niepodobna było zagrać do niego piłkę. Przegrywający korespondencyjny pojedynek z Serbem Julen Aginagalde wreszcie zaczął zdobywać bramki i przewaga Vive Tauronu zaczęła rosnąć aż do pięciu goli w 48. minucie (25-20). Zanosiło się na wreszcie nudną końcówkę, bo i wynik rywalizacji i wynik meczu wydawały się rozstrzygnięte. Ale cztery błyskawiczne trafienia gości zmniejszyły ich straty do jednego gola i znów oba zespoły miały szanse na wygranie meczu. Kielczanie jednak nie wypuścili szansy na kolejne zwycięstwo, udowodnili swoją klasę i nie będąc zmuszonym do największego wysiłku, pewnie zameldowali się w ćwierćfinale. W ćwierćfinale Vive Tauron Kielce zmierzy się najpewniej z triumfatorem Ligi Mistrzów sprzed dwóch lat, niemieckim Flensburgiem, który rewanżowy mecz z Montepllier rozegra w niedzielę, ale ma zaliczkę w postaci jednobramkowego zwycięstwa we Francji. Leszek Salva Vive Tauron Kielce - Mieszkow Brześć 33-30 (14-14) Vive: Marin Sego - Michał Jurecki 2, Tobias Reichmann 5, Piotr Chrapkowski, Mateusz Kus, Julen Aginagalde 5, Karol Bielecki 3, Mateusz Jachlewski, Manuel Sztrlek 5, Krzysztof Lijewski 2, Denis Buntić 6, Urosz Zorman 2, Ivan Czupić 3. Mieszkow: Ivan Pesic, Dzmitrij Patotskij, Witalij Czarapienka - Maksim Babicziew, Artsiom Kulak, Dainis Kristopans 5, Dzmitrij Kamyszyk, Dzmitrij Nikulenkau 3, Rastko Stojković 7, Alexander Tioumentsev 3, Pawel Atman, Wiaczeslaw Szumak 1, Ljubo Vukic, Maksim Baranau 5, Simon Razgor 4, Siarhiej Szylowicz 2. Kary: Vive - 10 min., Mieszkow - 6 min. Pierwszy mecz: 32-28 dla Vive; awans Vive.