Vive Targi Kielce poza Ligą Mistrzów. Twarde "Landinowanie"
Piłkarze ręczni Vive Targów Kielce nie powtórzą sukcesu z poprzedniego sezonu, gdy zajęli trzecie miejsce w Final Four Ligi Mistrzów. Kielczanie odpadli w 1/8 finału z niemieckimi Rhein Neckar Loewen. Odpadli, bo przegrali z duńskim bramkarzem "Lwów" Niklasem Landinem
Pierwsze spotkanie w Kielcach mistrzowie Polski wygrali 32:28 i nie było mądrych, którzy by powiedzieli czy to duża przewaga czy mała. Po rewanżu oczywistą oczywistością jest, że była za mała.
- Odpadliśmy z trzech powodów. Po pierwsze zajęliśmy dopiero trzecie miejsce w grupie i trafialiśmy od razu w pierwszej fazie pucharowej na bardzo mocnego przeciwnika. Po drugie mecz w Kielcach graliśmy falami. Wygrywaliśmy ośmioma golami i roztrwoniliśmy przewagę. Mogliśmy wygrać wyżej i chyba zbyt mała zaliczka z pierwszego spotkania była czynnikiem decydującym. Trzeci powód to fatalna skuteczność w rewanżu i fantastyczna dyspozycja bramkarza Lwów Niklasa Landina - tłumaczył po spotkaniu drugi trener Vive Targów Kielce Tomasz Strząbała.
Analiza prosta i wyczerpująca przyczyny porażki, ale trzeba ją rozwinąć. Landin to najlepszy bramkarz Europy. W poniedziałek obronił 19 na 41 rzutów kielczan. To daje 46 procent skuteczności. Na tym poziomie, przy tak wyrównanym meczu, oznacza to, że awans do ćwierćfinału Duńczyk załatwił Lwom w pojedynkę. Obronił trzy rzuty karne, sześć sytuacji sam. W sytuacji, gdy sprawa awansu rozstrzyga się jednym golem, to trudno znaleźć lepsze wytłumaczenie. Ale kielczanie swoją postawą pomagali gospodarzom. Nie brakowało im ochoty i walki, ale sportowo byli gorsi od rywala.
Tydzień wcześniej wygrali, bo w bardzo dobrej (choć nierównej) postawie całej drużyny mieli wartości dodane. Fantastyczne zawody rozegrali Uros Zorman i Krzysztof Lijewski, świetny w bramce był Sławomir Szmal. W Mannheim Słoweniec był cieniem samego siebie - 11 asyst i 4 gole w Kielcach i gol i asysta w rewanżu.
"Kasa" w drugiej połowie odbił 10 niemieckich rzutów, czyli przekroczył 50 procent skuteczności, ale przed przerwą zderzył się z piłką tylko trzy razy (33%). Ale to i tak najjaśniejsza postać w kieleckim zespole. Dramatyczna była skuteczność: Lijewski 2 gole na 7 rzutów, Jurecki 5/10, Tkaczyk 3/5, Chrapkowski 3/5, Aginagalde 1/3, Bielecki 2/6, Strlek 3/5, Zorman 1/3, Cupić 1/4.
Forma Denisa Bunticia ustabilizowała się na dramatycznie niskim poziomie i woła o pomstę do nieba. Często nie starcza na polską ligę, a to już jest żart. Ivan Cupić przychodził do Kielc właśnie z Rhein Neckar Loewen w glorii jednego z najlepszych prawoskrzydłowych świata ale regularnie potrafi sprowadzić swoją chwałę do parteru, tak jak to było w poniedziałek.
Od wykonywania przez niego rzutów karnych nie potrafił się odzwyczaić Bogdan Wenta, jego błąd powiela Talant Dujszebajew. Zresztą można się zastanawiać dlaczego kielecki szkoleniowiec akurat na mecze z Lwami zmienił swoją - sprawdzającą się! - zasadę, że każdego karnego wykonuje inny zawodnik. W 1/8 Ligi Mistrzów karne rzucali do pierwszej pomyłki najpierw Bielecki (0/1), potem Chrapkowski (2/3) i Cupić, dla którego pierwsza pomyłka była ostatnią, podobnie jak tydzień temu w Kielcach.
I pomyśleć jeszcze, że po tym sezonie odchodzi z Kielc Islandczyk Thorir Olafsson, jedyny kielecki zawodnik rewanżu, który miał stuprocentową skuteczność (2/2)...
Nie pomógł zespołowi kolejny "najlepszy na świecie" w drużynie mistrzów Polski: hiszpański kołowy Julen Aginagalde. Okazuje się, że gdy twarda jak pancerz "Tygrysa" niemiecka obrona sobie z nim radzi, to kielecki zespół nie ma wariantu alternatywnej gry z kołowym. I znów kłania się tęsknota za Rastko Stojkoviciem, którego klub pozbył się lekką ręką, a prezentował inny styl gry.
Porażka z RNL i odpadnięcie z Ligi Mistrzów, choć bolesne dla mistrzów Polski, nie są szczególnie traumatycznym wydarzeniem. Po trzecim zespole Europy wymaga się na pewno więcej, ale co ma powiedzieć obrońca tytułu HSV Hamburg, który w niedzielę odpadł z kompletnym nuworyszem na europejskich salonach Vardarem Skopje?
Kielczanie odpadli ze świetnym zespołem, który grał bardzo dobrze. Przegrali minimalnie. Nadal są świetną drużyną zaliczaną do europejskiej czołówki. Talant Dujszebajew pracuje z nią dopiero od dwóch miesięcy. On poznaje zawodników, a oni poznają jego. Ciągle szuka swoich rozwiązań i być może dlatego zrezygnował ze swoich do tej pory sprawdzających się zasad: obok wspomnianych karnych, także z wymiany wszystkich zawodników co kwadrans, sprawdzenia drugiego bramkarza Venio Loserta czy wystawiania do indywidualnego krycia Piotra Chrapkowskiego zamiast Mateusza Jachlewskiego (w ogóle nie wyszedł na boisko) albo Manuela Strleka, a także mieszania zawodników w poszczególnych siódemkach, zwłaszcza w końcówce meczu.
Trochę trudniej wytłumaczyć rezygnację z przerwy na żądanie w drugiej połowie, gdy zespół miał z minuty na minutę coraz bardziej pod górkę a także z tzw. krycia każdy swego w ostatniej akcji, choć nakłaniali do tego zawodnicy siedzący akurat na ławce. Być może to niuanse, drobiazgi i szczegóły, ale to chyba one miały decydujący wpływ na wynik rywalizacji dwóch równorzędnych ekip.
Przed meczami z "Lwami" Dujszebjew mówił, że wolałby zagrać z tak silnym przeciwnikiem za miesiąc, za dwa, za trzy. Jak najpóźniej. Bo na razie Vive Targi Kielce pod jego wodzą to objazdowy plac budowy.
Wyrażaj emocje pomagając!
Grupa Interia.pl przeciwstawia się niestosownym i nasyconym nienawiścią komentarzom. Nie zgadzamy się także na szerzenie dezinformacji.Zachęcamy natomiast do dzielenia się dobrem i wspierania akcji „Fundacja Polsat Dzieciom Ukrainy” na rzecz najmłodszych dotkniętych tragedią wojny. Prosimy o przelewy z dopiskiem „Dzieciom Ukrainy” na konto: 96 1140 0039 0000 4504 9100 2004 (SKOPIUJ NUMER KONTA).
Możliwe są również płatności online i przekazywanie wsparcia materialnego. Więcej informacji na stronie: Fundacja Polsat Dzieciom Ukrainy.