Przypomnijmy, że po pierwszym meczu doszło do niemiłych scen na konferencji prasowej. Tałant Dujszebajew zarzucił publicznie trenerowi Lwów, że ten w takcie meczu wykonywał wobec niego obsceniczne gesty. I ten gest zademonstrował. Islandczyk Gudmundur Gudmundsson krzyczał, że przeciwnik kłamie. Potem zawiadomił Europejską Federację Piłki Ręcznej (EHF), że Dujszebajew miał go uderzyć po meczu poniżej pasa. EHF nałożyła na kieleckiego trenera karę 5 tys. euro, z której połowę zawiesiła do końca sezonu. Ale nie za uderzenie, tylko za obsceniczne gesty zademonstrowane na konferencji. Potem jeszcze Islandczyk udzielał niemieckiej prasie wywiadów, w których wypowiadał się negatywnie o trenerze Vive. Ani przed meczem, ani po meczu, ani przed konferencją, ani po niej żaden z trenerów nie podał drugiemu dłoni. Mijali się wychodząc odrębnymi wejściami na parkiet i na salę konferencyjną. I tym razem obyło się bez uszczypliwości. - To trudny mecz dla obydwu ekip. Różnicę zrobił Niklas Landin. W ostatnich piętnastu minutach wygrywał pojedynki i to było kluczowe. Był po prostu fenomenalny, Ja jestem bardzo zadowolony z tego, co mój zespół zademonstrował przez 120 minut dwumeczu, bo walczył. Taki jest sport, że odpadliśmy. Spróbujemy za rok być lepsi i przede wszystkim musimy wygrać grupę - powiedział Tałant Dujszebajew. - To była fantastyczna piłka ręczna z obu stron. Trudny mecz i fantastyczna walka. Jestem dumny z mojego zespołu, za to jak się zaprezentował - stwierdził trener "Lwów" Gudmundur Gudmundsson. Korespondencja z Niemiec, Leszek Salva