Wielkie emocje w Mielcu! Torus Wybrzeże Gdańsk długo prowadziło z Handball Stalą Mielec. Gospodarze jednak walczyli do samego końca. Jeszcze w 57. minucie goście prowadzili 28-27, ale mielczanom udało się wyrównać. A w samej końcówce - niemal równo z syreną gola na wagę zwycięstwa rzucił Dzmitry Smolikau. Ta bramka dała wygraną Handball Stali Mielec i przedłużyła nadzieje na utrzymanie w PGNiG Superlidze. Najwięcej, dziewięć bramek rzucił Grzegorz Sobut. "Szalony mecz, ale duże uznanie dla chłopaków, że nie pękli do samego końca, pomimo tych trudności, które mieliśmy. To my byliśmy przez cały mecz stroną, która goniła" - powiedział trener mielczan, Rafał Gliński. Po pierwszej połowie MMTS Kwidzyn prowadził w Tarnowie siedmioma bramkami. Po przerwie Grupa Azoty Unia Tarnów odrobiła straty, wyszła nawet na prowadzenie. Ogromna w tym zasługa Patryka Małeckiego, który miał 47 procent udanych parad w bramce. Ostatecznie jednak kwidzynianie doprowadzili do rzutów karnych, w których okazali się lepsi. "Zawsze gramy do końca i wiemy, że nawet jak nie idzie to walczymy. Jesteśmy prawdziwą drużyną i może dlatego udaje nam się doprowadzić do tego, co wydaje się niemożliwe" - powiedział Kacper Majewski z MMTS-u Kwidzyn. Zacięte mecze w Szczecinie i Piotrkowie Trybunalskim Bardzo wyrównana była pierwsza połowa w Szczecinie. Górnik dopiero pod koniec odskoczył na cztery gole. Po przerwie cały czas prowadzili zabrzanie (w pewnym momencie już sześcioma bramkami), którzy utrzymali przewagę i cieszyli się z wygranej. To był mecz bramkarzy, 14 udanych interwencji zanotował Jakub Skrzyniarz (Górnik Zabrze), a dwanaście Maksym Viunyk (Sandra SPA Pogoń Szczecin). "Często tak u nas bywa, kolejny raz trwonimy przewagę, którą mozolnie budujemy" - przyznał Krzysztof Łyżwa z Górnika Zabrze. Do samego końca ważyły się losy meczu pomiędzy Piotrkowianinem i Chrobrym. W drugiej połowie wynik cały czas oscylował wokół remisu. W samej końcówce było 29-29, ale dwie bramki rzucił Piotr Jędraszczyk i to gospodarze cieszyli się z trzech punktów. "Nastawialiśmy się bardzo pozytywnie, ale też nie chcieliśmy robić tego za mocno, żeby się nie przemobilizować. Dziękuję chłopakom za ten mecz, bo to nie było łatwe spotkanie. Chrobry był na fali wznoszącej, a to też jest drużyna, która nigdy nie odpuszcza i to było widać" - przyznał Bartosz Jurecki, trener Piotrkowianina. Czytaj też: Polki poznały rywalki w mistrzostwach Europy Pewne zwycięstwa czołowych drużyn w tabeli Orlen Wisła Płock pewnie pokonała we własnej hali Energę MKS Kalisz. Płocczanie pod koniec pierwszej połowy zbudowali przewagę, którą później utrzymywali i zasłużenie zgarnęli komplet punktów. Goście dużo grali systemem siedmiu na sześciu w ataku. Najskuteczniejszym zawodnikiem spotkania był Kacper Adamski z kaliskiego zespołu (11 bramek), 35 procent udanych parad miał płocki bramkarz, Krystian Witkowski. "Do 25. minuty graliśmy bramka za bramkę. W ciągu ostatnich pięciu minut trochę podgoniliśmy z kontry. Druga połowa wyglądała już inaczej, często trafialiśmy do pustej bramki" - powiedział skrzydłowy Orlen Wisły Płock, Mikołaj Czapliński. Z dobrej strony na tle Łomży Vive Kielce zaprezentowało się MKS Zagłębie Lubin. Kielczanie pewnie wygrali, ale lubinianie grali ambitnie i nie pozwalali mistrzom Polski na wysokie zwycięstwo. Po sześć bramek rzucili obrotowi Łomży Vive Kielce, Artsem Karalek i Nicolas Tournat. "Ciężko przygotować się do takiego meczu, bo Vive to czołowa drużyna w światowej piłce ręcznej" - powiedział Miłosz Byczek, bramkarz Zagłębia miał 36 procent skuteczności. Już po pierwszej połowie Azoty Puławy prowadziły z Gwardią Opole jedenastoma bramkami. Ogromna w tym zasługa Mateusza Zembrzyckiego, który w puławskiej bramce miał 55 procent skuteczności. Najskuteczniejszym zawodnikiem spotkania był Dawid Fedeńczak, który rzucił dla Azotów sześć bramek. "Podeszliśmy do tego meczu na luzie, bo wiemy, że mamy już brąz. Jak się gra na luzie, to wszystko wychodzi. W pierwszej połowie było to szczególnie widać, mieliśmy sporo szczęścia w niektórych sytuacjach, ale zagraliśmy dobre spotkanie" - powiedział rozgrywający Azotów Puławy, Antoni Łangowski.