Pytanie numer jeden, które się nasuwa przy okazji gdańskiego turnieju to po kiego diabła Polacy w ogóle grają z Bahrajnem i czego mogą się od tego przeciwnika nauczyć? Bo pojedynek 17. i 23. drużyny styczniowych mistrzostw świata we Francji nie mógł rozczarować, dlatego że w pierwszej połowie oba zespoły zaprezentowały grę adekwatną do zajmowanej w rankingu pozycji. W drugiej na szczęście "Biało-Czerwoni" zagrali lepiej niż wskazywałby na to mundialowy wynik, a Bahrajn, co tu owijać w bawełnę, prezentował się kompromitująco. Polacy grali z Bahrajnem być może po to, by przećwiczyć grę z totalnym outsiderem, bo takich rywali - Kosowo i Cypr - będą mieć między innymi na styczniowym turnieju kwalifikacyjnym do fazy play-off eliminacji do mistrzostw świata. Grali też pewnie po to, bo jak mówi stara trenerska zasada: lepszy najgorszy mecz, niż najlepszy trening. No i jak kania dżdżu "Biało-Czerwoni" potrzebują zgrania, bo nowa kadra to zlepek młodości, niewielkiego doświadczenia i poranienia licznymi kontuzjami. Dlatego na środku rozegrania grał debiutujący Stanisław Makowiejew, bo dwóch pozostałych playmakerów ma kontuzje. I grał: raz dobrze, dwa razy niedobrze, raz dobrze i dwa razy nie dobrze. W bramce stanął Marcin Schodowski, bo uraz wyeliminował Adama Malchera, ale w rankingu bramkarzy nie przesunął się pewnie do góry. Mecz Polacy zaczęli obiecująco prowadząc 7-2. Stuprocentowo skuteczny był skrzydłowy Arkadiusz Moryto, potem włączyli się do gry Paweł Paczkowski i Kamil Syprzak i stąd ta przewaga. Ale szybko zapomnieli o dobrym starcie. Bramkarz gości wyleczył kilku Polaków i rywal doprowadził do stanu 7-8. I taka zacięta walka o każdego gola trwała do końca pierwszej połowy. A nazywając to inaczej to "Biało-Czerwoni" uparli się na akcje indywidualne, "na wcisk", na słabe rzuty i niecelne podania. Przy takim bałaganie nawet Bahrajnowi uciec się nie da więc do przerwy Polska prowadziła tylko 12-10. Na szczęście po przerwie drużyna Piotra Przybeckiego poprawiła obronę. Co tam poprawiła! Zamurowała bramkę i do 54. minuty Arabowie zdobyli tylko dwa gole, co jest wynikiem na każdym poziomie kompromitującym. Było 22-12, bo bronił Adam Morawski, walczyli koledzy z defensywy i w ataku wreszcie zaczęto grać do czystych pozycji, rzucali z dystansu Piotr Chrapkowski i Tomasz Gębala. A przewaga rosła błyskawicznie i gdyby nie rozluźnienie w końcówce, to Bahrajn nie wyszedł by z "15". A tak jeszcze dwie głupie straty w ostatnich sekundach pozwoliły Arabom zdobyć dwa gole i przegrać "tylko" ośmioma trafieniami - 18-26. W piątek o 18.30 Polska zagra z Białorusią w finale turnieju. Leszek Salva Polska - Bahrajn 26-18 (12-10) Polska: Marcin Schodowski, Adam Morawski - Arkadiusz Moryto 6, Michał Daszek 4, Tomasz Gębala 3, Piotr Chrapkowski 2, Paweł Paczkowski 2, Paweł Genda 2, Adrian Nogowski 1, Stanisław Makowiejew 1, Kamil Syprzak 1, Jan Czuwara 1, Maciej Gębala 1, Kamil Krieger 1, Mateusz Wróbel 1, Marek Daćko 0, Patryk Walczak 0. Najwięcej bramek dla Bahrajnu zdobyli Mahmood A. Qader i Mohamed Habib po 4.