Kielczanie jadą do Niemiec z czterobramkową zaliczką (32:28) wywalczoną przed własną publicznością w sobotę w Hali Legionów. Zdaniem drugiego trenera Vive, mistrzowie Polski muszą od pierwszych minut narzucić swój styl gry. "To kluczowe nastawienie, że od początku chcemy wygrać. A jeśli zdarzy się tak, że przeciwnik odjedzie nam na pięć czy sześć bramek, to musimy bez pośpiechu, konsekwentnie starać się odrabiać straty" - ocenił w czwartek Strząbała. Zdaniem szkoleniowca, siła Rhein-Neckar Loewen tkwi z jednej strony w bardzo mocnej obronie, z drugiej w bardzo szybkim ataku. "Jedno podanie i sytuacja bramkowa, to jest bardzo niebezpieczne. Ważne, żebyśmy potrafili powstrzymać naszych rywali" - zaznaczył. Dobrej myśli przed poniedziałkowym meczem jest Michał Jurecki. "Jestem optymistą, ale spodziewam się ciężkiego spotkania. Chcemy ten mecz wygrać i pokazać, że w pełni zasługujemy na awans do kolejnej rundy" - powiedział. Dla wielu zawodników Vive Targów Kielce, m.in. Ivana Cupicia, Grzegorza Tkaczyka czy Karola Bieleckiego wyjazd do Mannheim będzie podróżą do hali, w której na co dzień występowali w barwach "Lwów". W czwartek bramkarz kieleckiego zespołu Sławomir Szmal, który w zespole Rhein-Neckar spędził sześć lat, żartował nawet z dziennikarzami, wymieniając miejsca w mieście, gdzie można zjeść np. dobry polski obiad. "Polecam pobliski Heidelberg, bardzo ładne miasto" - rekomendował. Mówiąc już na poważnie, przyznał, że kiedy dowiedział się, że rywalem w 1/8 finału Ligi Mistrzów będzie właśnie Rhein-Neckar Loewen nie był za bardzo zadowolony. "Wiem, że jest to dobra drużyna, ale z drugiej strony cieszę się na spotkanie ze znajomymi, to dla mnie ważne" - zaznaczył. Według Szmala, atmosfera w hali w Mannheim: "na pewno nie jest tak gorąca jak w Hali Legionów, więc tego się nie obawiam. Kibice są z reguły przyjaźnie nastawieni". Inna rzecz to dalekie od przyjacielskich relacje między trenerami obu zespołów. W Wiedniu sąd Europejskiej Federacji Piłki Ręcznej rozpatruje wniosek Rhein-Neckar o ukaranie trenera kielczan Tałanta Dujszebajewa za rzekome uderzenie szkoleniowca "Lwów" Gudmundura Gudmundssona zaraz po sobotnim meczu. Strząbała, który był blisko całej sytuacji, twierdzi, że "uderzenia nie było". Potwierdza jednak, że Gudmundsson prowokował Dujszebajewa. "Mogę potwierdzić, że obsceniczne gesty ze strony trenera Rhein-Neckar Loewen rzeczywiście miały miejsce, sam je widziałem" - relacjonował. Przedstawiciele niemieckiej drużyny uważają, że Dujszebajew miał zadać trenerowi "Lwów" - jak napisała agencja dpa - cios poniżej pasa. We wtorek EHF oficjalnie poinformowała o wszczęciu postępowania wobec trenera Vive. Vive Targi wygrało pierwsze spotkanie 1/8 finału 32:28. Rewanż w poniedziałek w Mannheim.