Gdy Hiszpan Jota Gonzalez przejmował kilka tygodniu temu reprezentację Polski, sytuacja naszej drużyny w eliminacjach Europy była bardzo dobra. Nie idealna, ale właśnie bardzo dobra. Zajmowaliśmy drugie miejsce w grupie, wystarczyło w czwartek wygrać w rumuńskiej Konstancy z Izraelem, który przecież jest dużo niżej notowany od Biało-Czerwonych, nie może nawet rozgrywać spotkań na swoim terenie. I w tym rumuńskim kurorcie nad Morzem Czarnym Polacy się skompromitowali, przegrali z Izraelem 31:33. Trzy godziny później sytuacja drużyny prowadzonej przez Gonzaleza jeszcze się pogorszyła, Rumunia pokonała w tej samej hali czwartą drużynę świata - Portugalię. Spadliśmy na ostatnie miejsce w grupie, niedzielny mecz w Gorzowie z Rumunami był więc starciem o wszystko. Dla nas i dla nich. Przy czym Rumunii do awansu wystarczał remis, nam też mógł, ale tylko w przypadku przegranej Izraela, który w Konstancy podejmował grającą bez gwiazd Portugalię. I jeszcze jedno - gdyby Izrael wygrał z Portugalią, Polsce mógłby nie wystarczyć nawet sukces w starciu z Rumunią. Owszem, zajęlibyśmy trzecie miejsce w tabeli, przez gorszy bilans bezpośrednich spotkań z Izraelem. Tyle że cztery punkty zdobyte w dwumeczu z Rumunami nie liczyłyby się w tabelce dla drużyn z trzecich pozycji. Zostalibyśmy z dwoma remisami: jednym z Izraelem, drugim z Portugalią. A to trochę mało. Niemniej pozbieranie się po wpadce w Konstancy i wygranie meczu w Gorzowie było absolutnie kluczowym zadaniem. Polska - Rumunia w el. mistrzostw Europy. Arcyważny mecz dla obu drużyn, stawką awans do turnieju finałowego Polacy początkowo grali źle. Owszem, Michał Olejniczak starał się trzymać linię defensywną, dość wysoko broniąc, ale jego koledzy mieli większe problemy. Brylował w ekipie gości Daniel Stanciuc, który w czwartek w starciu z Portugalią zdobył aż 13 bramek, oddając 15 rzutów. Tyle że w listopadzie, gdy graliśmy pierwsze spotkanie z Rumunami, w ogóle nam nie zagroził. Niemniej to goście zdobyli pierwsze dwie bramki, Polakom zaś atak trzymał duet Andrzej Widomski - Piotr Jędraszczyk. W 13. minucie serca kibiców w Gorzowie mocniej zadrżały, rumuński obrońca Robert Militaru nadepnął z tyłu Olejniczaka, który zbierał się do rzutu z sześciu metrów. To mogło grozić poważną kontuzją stawu skokowego, skończyło się na strachu, trafieniu gracza Industrii Kielce i karze dla Rumuna. Za chwilę Militaru, tuż po powrocie, dostał drugą karę, tym razem za faul na Jędraszczyku. Rzutu karnego nie wykorzystał co prawda Mikołaj Czapliński, ale za moment Maciej Gębala dał Biało-Czerwonym pierwsze prowadzenie - 7:6. Szczególnie cieszyło to, że Polacy coraz lepiej radzili sobie w defensywie, wyprowadzali kontrataki, które są przecież najlepszym sposobem na zyskiwanie szybkiej przewagi. Dwa razy trafił Michał Daszek, zrobiło się 10:7. Było już całkiem dobrze. Polacy coraz lepiej radzili sobie z powstrzymywaniem Stanciuca, selekcjoner Rumunów George Buricea zdecydował się więc grę bez bramkarza, za to z dodatkowym obrotowym w polu. A to sprawiło, że Polacy nie mogli już tak wysoko wychodzić, lider rywali miał więcej miejsca. I momentalnie zaczęło to przynosić gościom korzyści. Złapali kontakt, ale i nasi zawodnicy, nawet grając w osłabieniu, nie odpuszczali. Odskoczyli znów na trzy trafienia, ale ostatnią minutę rozegrali fatalnie. Jota Gonzalez poprosił o przerwę, po niej Biało-Czerwoni mieli akcję siedmiu na sześciu i Michał Olejniczak przestrzelił w doskonałej pozycji. A Dan Emil Racotea zdobył kontaktową bramkę tuż przed syreną - było więc tylko 15:14. Ten wynik dawał jednak Polakom awans, bo w tym samym czasie w Konstancy Izrael przegrywał z Portugalią 15:17. Sensacyjny awans Polaków, ale co się stało w finale. Amerykanie pokonani 30 minut od pełni szczęścia. Świetne wieści z Konstancy i Gorzowa. Polacy przejęli kontrolę w meczu. I ją stracili Pół roku temu w Buzau Polacy wygrali z Rumunią 28:27, ale wtedy mecz toczył się zupełnie inaczej. Nasi już w pierwszej połowie odskoczyli na osiem bramek, by w końcówce meczu doprowadzić kibiców do drżenia serc. Teraz podobny scenariusz nie był pożądany, chodziło o szybsze załatwienie sprawy. Tymczasem podopieczni Gonzaleza mieli początkowo problem z odskoczeniem, prowadzili to jedną, to dwoma bramkami. W ataku wszystko wyglądało bardzo ładnie, w obronie było dużo gorzej. Aż wreszcie w 38. minucie Michał Daszek trafił z karnego na 21:18, półtorej minuty później zawodnik Orlenu Wisły Płock miał kolejną "siódemkę", na 23:19. Przestrzelił. Sytuacja była całkiem dobra, a w Konstancy Portugalia prowadziła z Izraelem już sześcioma bramkami. Wystarczyły jednak cztery minuty, a wszystko się zmieniło. Jedna kara Damiana Przytuły, kilka błędów i już był remis 24:24. Teraz to Rumuni wyglądali lepiej. I to oni, po golu z koła Calina Dedu, objęli prowadzenie 25:24. Znów zespół Joty Gonzaleza miał problemy z grą sześciu na siedmiu. Gdy zaczynało się ostatnie 10 minut meczu, Rumunia wciąż była na plusie. I wtedy Olejniczak trafił w trudnej sytuacji, a Jakub Skrzyniarz w bramce w końcu zaliczył dobrą interwencję. Złe wieści nadchodziły z kolei z Rumunii, Portugalia wygrywała już z Izraelem 31:24, chwilę później było tylko 31:29, na cztery minuty przed końcem. Znów więc zostaliśmy skazani na horror, ale udało się w nim objąć prowadzenie. A na dwie minuty przed końcem mogły być dwie bramki przewagi, Olejniczak nie trafił jednak w trudnej sytuacji. Rumunia zaś wyrównała, zostało 90 sekund. Izrael w tym momencie przegrywał 32:33. Gdy Widomski trafił na 30:29, Izrael wyrównał w meczu z Portugalią na 33:33. Rumunia miała piłkę, do końca zostało 30 sekund. Polacy tę ostatnią akcję wybronili, Portugalia zaś trafiła na 34:33. A to oznaczało, że Biało-Czerwoni zagrają w mistrzostwach Europy! Polska - Rumunia 30:29 (15:14) Polska: Skrzyniarz, Ligarzewski - Daszek 8, Olejniczak 6, Widomski 6, Jędraszczyk 3, Czapliński 3, Gębala 2, Przytuła 1, Paterek 1, Pietrasik, Beckman, Jankowski, Jarosiewicz, Kaczor, Michałowicz. Kary: 4 minuty. Rzuty karne: 5/7. Rumunia: Iancu, Popescu - Stanciuc 10, Buzle 5, Dedu 4, Andrei 3, Botea 2, Racotea 2, Nistor Ionita 1, Szas 1, Stanescu 1, Militaru, Grigore, Nagy, Caba, Dragan. Kary: 8 minut. Rzuty karne: 1/2. W drugim meczu tej grupy Izrael przegrał z Portugalią 33:34 (15:17). Tabela grupy ósmej: 1. Portugalia 9 pkt (200:177)2. Polska 6 pkt (184:190)3. Rumunia 5 pkt (172:174)4. Izrael 4 pkt (176:191)