Interia: Jak odebrał pan nominację na stanowisko selekcjonera kadry? W tajnym głosowaniu członków zarządu ZPRP wygrał pan z Piotrem Przybeckim aż 13:1. Tałent Dujszebajew (trener reprezentacji Polski piłkarzy ręcznych): - Jestem bardzo zadowolony. Pracuję w tym kraju już od jakiegoś czasu. Teraz dostałem szansę pokazania swoich umiejętności w reprezentacji. Rozpiera mnie duma. Wiem, co to jest liga polska, jestem na pewno lepiej przygotowany do pracy z kadrą niż było to 24 miesiące temu, gdy zaczynałem swoją pracę w Kielcach. Dlaczego ozstał się pan z reprezentacją Węgier po Euro 2016? - Spodziewałem się, że zostanę jeszcze trenerem kadry, ale nie udało nam się osiągnąć porozumienia. Były rozbieżności pomiędzy mną a nowym zarządem tamtejszej federacji. Jedynym rozwiązaniem było podać sobie ręce i zakończyć współpracę. Kiedy okazało się, że Polacy będą szukać trenera, nie wahałem się ani chwili i wysłałem swoje zgłoszenie. Węgrzy zajęli 12 miejsce na Euro. Nam też nie udało się niczego osiągnąć. Czy był pan zaskoczony, że Polska nie zdobyła medalu na Euro, które rozgrywane było w naszym kraju? - Bardziej rozczarowany niż zaskoczony, zwłaszcza po tym, jak oglądałem świetną grę Polaków przeciwko Francuzom. Wtedy byłem przekonany, że zobaczę was przynajmniej w półfinale. Żal mi było chłopaków, z którymi pracuję w klubie. Gry wrócili do Kielc po Euro każdy z nich chodził bardzo smutny, widać, że przeżywali to niepowodzenie. Na razie będzie pan trenerem Polaków tylko do września. Dlaczego podpisaliście tak krótki kontrakt? To dobre rozwiązanie. Jesienią odbędą się wybory władz w związku. Za nami będą też igrzyska olimpijskie, więc będzie można spokojnie myśleć o dłuższej perspektywie czyli do 2020 lub 2023 roku, kiedy odbędą się mistrzostwa świata w Szwecji i Polsce. Dwa zadania, które przed panem stoją to awans na igrzyska olimpijskie i mistrzostwa świata. Uda się? - Czasu jest mało, ale bardzo dobrze znam zawodników. Mam duży szacunek do rywali, z którymi zagramy w turnieju kwalifikacyjnym, także do Holendrów, z którymi zmierzymy się o grę w mistrzostwach świata. Dostanie się na te dwie wielkie imprezy to cel numer jeden. Nie wyobrażam sobie, żeby zabrakło nas w Rio lub na przyszłym mundialu. Co do turnieju kwalifikacyjnego, to gdybyśmy grali w Tunezji, sytuacja byłaby trochę inna, ale czeka nas turniej w Gdańsku, będzie nas dopingować ponad 10 tysięcy kibiców, to ogromny atut. Niektórzy twierdzili, że to właśnie presja związana z występami przed tak dużą publiką, spętała naszych zawodników podczas Euro. Może byłoby łatwiej, gdyby turniej kwalifikacyjny do Rio odbywał się gdzieś indziej? - Zawsze lepiej grać w domu. Presja daje nam możliwość ciągłej walki, a bez niej życi traci jakikolwiek sens. Obowiązki trenera kadry będzie pan łączył z pracą z Vive Kielce. W pańskiej drużynie gra Mateusz Jachlewski, który zrezygnował z występów w reprezentacji. Namówi go pan do powrotu? - To bardzo dobry zawodnik, daje alternatywę przy ustawieniu defensywy w systemie 5-1. Mam nadzieję, że się dogadamy i znów zobaczymy go w reprezentacji. Jak zmieni się kadra? - W 90% to będą ci sami zawodnicy, którzy współpracowali z trenerem Bieglerem (zrezygnował z pracy z reprezentacją po Euro 2016 - przyp. red.). Gonią nas terminy, nie ma czasu na eksperymenty. Lada moment ruszają przygotowania do turnieju kwalifikacyjnego do igrzysk. W tak ważnej imprezie nie można postawić na zawodników, którym brakuje doświadczenia w meczach o taką stawkę. Mam do dyspozycji szeroką grupę, 24-25 zawodników, którzy poradzą sobie z drużynie narodowej. Liczę też, że będę mógł skorzystać z Mariusza Jurkiewicza lub Grzegorza Tkaczyka, którzy nie wystąpili na Euro z powodu kontuzji. Na co tak naprawdę stać naszą reprezentację? Możemy liczyć na sukcesy w najbliższym czasie? - W tej chwili czołówkę światową stanowi dwanaście zespołów, zalicza się do nich Polska. Mam swoje marzenia, które chce realizować. Pierwsze z nich to ogranie Macedonii. Jeśli to się uda, to awans na igrzyska będzie dużo bliżej. Nie wybiegam daleko w przyszłość. Jestem typem osoby, która koncentruje się na codziennej pracy i najbliższych wyzwaniach. Krzysztof Oliwa