Przed spotkaniem z wicemistrzami Węgier kieleccy fani nie kryli obaw. Na pierwszy mecz nowego sezonu Ligi Mistrzów VIVE pojechało w zaledwie 12-osobowym składzie. Zabrakło kontuzjowanych Luki Cindrica, Mariusza Jurkiewicza, Bartłomieja Bisa, Władysława Kulesza i Marko Mamica. Mimo takich braków kadrowych polski zespół stoczył pasjonujący pojedynek z ekipą Ljubomira Vranjesa. Losy spotkania rozstrzygnęły się dopiero w jego samej końcówce. Kielczanie ostatecznie ulegli rywalom 27:29, ale pozostawili po sobie bardzo dobre wrażenie. - Nie jestem oczywiście zadowolony z wyniku, bo bardzo chcieliśmy rozpocząć te rozgrywki od zwycięstwa. Walczyliśmy przez pełne 60 minut. Świetnie w zespole z Veszprem bronił Arpad Sterbik i to on w dużej mierze przyczynił się do naszej porażki. Ale nie zmienia to faktu, że rozegraliśmy bardzo dobry mecz – zapewnił Dujszebajew. Lukę Cindrica, który w tym sezonie ma być liderem zespołu, świetnie w tej roli zastąpił Alex Dujshebaev. Starszy syn trenera VIVE, grający na nietypowej dla siebie pozycji środkowego rozgrywającego, nie tylko umiejętnie kierował grą drużyny, ale zdobył też aż 10 bramek. - Nie tylko Alex, ale cały zespół zasłużył na pochwałę. Walczyliśmy jak równy z równym z jednym z głównych faworytów całych rozgrywek i wcale nie musieliśmy tego meczu przegrać. Kilka strat i niewykorzystanych sytuacji zadecydowało o tym, że wracamy do Kielc bez punktów. Ale z postawy chłopaków jestem dumny. Zawodnicy potwierdzili, ze kroczymy dobrą drogą - dodał szkoleniowiec, który dziękował też kieleckim kibicom, którzy pojechali na Węgry dopingować swoją drużynę. - Byli fantastyczni. Przez cały mecz czuliśmy ich wsparcie. Szkoda, że nie odwdzięczyliśmy się im zwycięstwem. Ale myślę, że nasi fani i tak mogą być zadowoleni z naszej gry – chwalił kieleckich kibiców kirgiski trener. W drugiej kolejce Ligi Mistrzów VIVE podejmie we własnej hali niemiecki Rhein-Neckar Loewen. Mecz, który rozegrany zostanie w sobotę 22 września, rozpocznie się o godz. 18.