- Owszem, jestem zmęczony, ale bardziej podróżą, bo mój wymiar gry był niewielki - powiedział Michał Szyba w programie "Fakty po faktach" na antenie TVN24. - Chłopaki wykonali większą pracę w meczach od pierwszego do dziewiątego, więc cieszę się, że chociaż w tym ostatnim mogłem dołożyć swoją cegiełkę w tym ostatnim spotkaniu - dodał. Michał Szyba w batalii o brąz doprowadził do dogrywki, dzięki bramce zdobytej na dwie sekundy przed końcem II połowy. - Pamiętam, że jak dostałem piłkę, to niewiele czasu było do końca. Złapałem i rzuciłem, szczęśliwie się to zakończyło. Ta bramka dała nam nadzieję na dalszą walkę. Po niej nie mogliśmy wypuścić zwycięstwa - uważa. Szyba przyznał, że był jedynym zawodnikiem, któremu zakręciła się łezka radości po starciu o brązowy medal. - Bo to był mój najlepszy występ w kadrze - uzasadnia. Michał podkreślał zasługi swoich kolegów, na czele z Piotrem Grabarczykiem. - Piotrek był mniej doceniany, a wykonał heroiczną robotę w obronie. Jest mocno poobijany, inni też. Chylę czoła przed nimi - mówił Szyba. - Na mistrzostwa do Kataru lecieliśmy z nadziejami, jesteśmy sportowcami, ale byliśmy też realistami, wiedzieliśmy, że mamy trudną grupę, ale udało się z niej wyjść - cieszy się nasz zawodnik. - Pokonaliśmy Chorwację, Szwecję i Hiszpanię, z którymi od lat mamy problemy - zauważył. Prawy rozgrywający reprezentacji Polski i Gorenje Velenje uważa, że Orły wywiązały się z zadania. - Piłka ręczna to sport walki, a naszą drużynę cechują wiara i walka do końca. Może czasem technicznie, czy personalnie odstajemy od innych, ale ambicją i wolą walki nikt nas nie pobije - zapewnia Michał Szyba. Mierzący blisko dwa metry zawodnik chwali atmosferę panującą w kadrze. - Gdy na zgrupowaniu pojawiają się nowi zawodnicy, starz nie tworzą przed nimi żadnych barier - podkreśla. Michał twierdzi, że porażka w półfinale z Katarem, do której przyczyniły się błędy sędziów, zmobilizowała "Biało-czerwonych". - Świeżo po porażce z Katarem było rozgoryczenie, później podeszliśmy do tego na spokojnie, na chłodno, a nawet doświadczenia z tego meczu nas zmotywowały. Chcieliśmy pokazać, ze należał nam się medal - powiedział Szyba. - Wygrana z aktualnymi mistrzami świata (Francja zdetronizowała Hiszpanów dopiero po meczu o brąz - przyp. red.)) pokazała, że mogliśmy walczyć nawet o złoto - zapewnia. Zdobywca ośmiu golu w starciu z Hiszpanią krytykuje armię zaciężną, jaką była reprezentacja Kataru. - Nie powinno tak być, bo drużyna narodowa, to przecież gra w ojczystych barwach. To ich problem. Dziwiliśmy się, jak ci kibice mogą dopingować tę drużynę. Jak się utożsamiać z taką armią zaciężną? - dziwi się Szyba. - Katarem ta drużyna była tylko z nazwy i nie prezentowała poziomu zbliżonego do światowej czołówki. Nie mam pojęcie, w ręce której drużyny powinien trafić ten srebrny medal, ale z pewnością nie w ręce Kataru - zaznacza Michał. Szyba nie chciał używać tak ostrych słów, jak Jan Tomaszewski, który alarmował, że Katarczycy "okradli nas z awansu do finału". - Nie oszukujmy się, z Katarem zagraliśmy gorszy mecz. Może presja była za duża, do tego doszła pełna hala i sędziowie - trochę kontrowersyjnych decyzji. Teraz to gdybanie, fajnie, że się podnieśliśmy. Udowodniliśmy sobie i innym, że stać nas na wiele - twierdzi Michał Szyba. Wszyscy mamy nadzieję, że to nie wszystko, na co stać Orłów. - Apetyt rośnie w miarę jedzenia. Za rok mamy mistrzostwa Europy w Polsce, w halach wypełnionych po brzegi. Po to się trenuje, żeby być najlepszym - zapowiada wielkie emocje Szyba.