Andrzej Klemba, Interia: Minął właśnie rok, od kiedy selekcjonerem reprezentacji Polski mężczyzn został Marcin Lijewski. W tym czasie kadra wystąpiła w mistrzostwach Europy, nie wyszła z grupy, a ostatecznie zajęła dopiero 16. miejsce. Kibice wciąż pamiętają imprezy, na których zdobywaliście medale. Kiedy to wróci? Sławomir Szmal: Sam chciałbym, by tak wielkie emocje znów wróciły i kadra sprawiła kibicom mnóstwo satysfakcji. Patrzymy jednak realnie, jakie cele możemy sobie stawiać, a te muszą być realne. Nie jesteśmy w stanie w ciągu roku, dwóch czy nawet trzech lat zdobyć mistrzostwa świata. To jest nierealne. Musimy popatrzyć na to jak wygląda poziom grup młodzieżowych i jakie wyniki osiągają. I na tej podstawie budować perspektywę dla kadry seniorów. Skupiam się na tym, by dzieci i młodzieży uprawiających piłkę ręczną było jak najwięcej. To 16. miejsce rzeczywiście jest odzwierciedleniem obecnej możliwości reprezentacji? - Mija rok pracy Marcina Lijewskiego i rzeczywiście w tym czasie był jeden poważny start. Po losowaniu mogliśmy mniej więcej takiego miejsca oczekiwać. Każde wyżej byłoby niespodzianką. Słowenia i Norwegia, których mieliśmy w grupie, to w tym momencie po prostu silniejsze zespoły. Wygraliśmy z Wyspami Owczymi, ale to było za mało, by awansować. Teraz przed nami trudny dwumecz w walce o mistrzostwa świata. Zmierzycie się ze Słowacją i zwycięzca wywalczy awans? - Tak, to ostatni etap. Pierwsze spotkanie w Gdańsku, a rewanż pod Bratysławą. To jest bardzo ważny sprawdzian dla trenera Lijewskiego tego roku pracy z kadrą. Przeciwnik jest na podobnym poziomie do naszego. Sytuacja kadrowa jest dość trudna, bo dwóch rozgrywających jest kontuzjowanych i nie zagrają w tych meczach. Czekam na to wydarzenie i wierzę w awans. To byłby sukces w pracy szkoleniowca. Kiedy był pan zawodnikiem, to przez lata przyzwyczailiście, że styczeń to był taki miesiąc, w którym kibicowało się skoczkom narciarskim w Zakopanem i piłkarzom ręcznym, którzy też odnosili sukcesy. W przyszłym roku minie już dziesięć lat od ostatniego medalu. Udało się zdiagnozować problem, dlaczego staliśmy się europejskim średniakiem? - Tak, jak wspomniałem, naszą rolą jest teraz skupienie się na szkoleniu młodzieży. Żeby wrócić do gry na wysokim poziomie, musimy popularyzować naszą dyscyplinę. Szukać utalentowanych dzieciaków i je szkolić. Oczywiście to nie jest jedyna rzecz ani moja złota myśl i od razu staniemy na podium. Musimy szkolić trenerów, rozwijać zarówno nasz związek, jak i wojewódzkie. I pomagać klubom, bo to tam dzieje się najważniejsza część szkolenia. Może w polskiej piłce ręcznej przespano okres sukcesów? Przykładem jest siatkówka, w której od 20 lat zdobywane są medale. Nie patrzy pan trochę z zazdrością? - Z zazdrością może nie, raczej staram się podpatrywać i wyciągać w nioski. Zgodzę się, że te nasze sukcesy nie został wykorzystane tak, jak w siatkówce. Nie poszły za tym inwestycje. Nie lubię jednak narzekać, ale wolę szukać rozwiązań. Zaniechano, by pokazać jak pięknym sportem jest piłka ręczna. Zabrakło pomocy dla klubów i kształcenia trenerów. To by miało ogromny wpływ na rozwój naszej dyscypliny. Mamy świetnie radzące sobie w europejskich pucharach Industrię Kielce czy Wisłę Płock, ale w kadrach tych drużyn przeważają obcokrajowcy. Może polskim zawodnikom trudno się przebić do składów, a w konsekwencji cierpi na tym reprezentacja? - Te dwa kluby są w europejskiej czołówce, choć wcale nie mają tak wielkich budżetów. Rzeczywiście jest w nich mało Polaków, ale pozostałe drużyny Superligi są na nich oparte. W tym sezonie Górnik Zabrze i Chrobry Głogów z dobrej strony pokazały się też w Lidze Europejskiej. Zebrali mnóstwo doświadczenia i wierzę, że to zaprocentuje w reprezentacji, bo między innymi dzięki tym występom kilku zawodników dostało się do kadry. Sport to jednak biznes i w klubach liczy się wygrywanie, podczas gdy dla związku ważniejszy jest rozwój polskich zawodników. Widać światełko w tunelu, kiedy kadra będzie grała jak za najlepszych czasów? - Nie chce rzucać deklaracji, które potem będą mi wyciągane, że za trzy lata będziemy mistrzami świata. Krok po kroku to jedyna droga. Musimy realnie oceniać nasze możliwości, skupiać się na kadrach młodzieżowych i jak najwcześniej wyławiać utalentowane dzieciaki. Potem sprawić, by ci najlepsi odpowiednio szybko dostawali szansę w pierwszej reprezentacji. Wierzę, że takie nazwiska się wkrótce pojawią, a potem możemy wymagać coraz wyższych miejsc. W perspektywie trzech, czterech lat życzyłbym sobie, byśmy za każdym razem dostawali się na imprezy mistrzowskie i trafiali do pierwszej dziesiątki czy ósemki. Jak już jest się w ćwierćfinale, to życie pokazuje, że wszystko jest możliwe. Nie wierzę, że status europejskiego średniaka odpowiada prezesowi, a byłemu bramkarzowi reprezentacji Polski. - W żadnym wypadku. Jednak w sporcie bez ciężkiej pracy i włożenia ogromnego wysiłku nie ma szans na sukcesy. Rozmawiał Andrzej Klemba