Dla kielczan było to spotkanie istotne, ale ewentualna porażka nie powodowała jeszcze wielkich komplikacji. I tak do zajęcia miejsca dającego bezpośredni awans do ćwierćfinału Ligi Mistrzów wystarczy im bowiem wygrana w ostatniej kolejce z ostatnim w tabeli Dinamem Bukareszt. Dziś jednak mistrzowie Polski mogli mogli ten fakt przyspieszyć. Było jednak wiadomo, że nie będzie to łatwe, bo i Telekom Veszprem to zespół o porównywalnej klasie sportowej, i też tamtejsza hala jest dla Vive wyjątkowo nieprzyjemna. Po raz ostatni zdobyli ją dziesięć lat temu. Telekom Veszprem - Łomża Vive Kielce. Dobry początek mistrzów Polski Początek meczu wskazywał jednak na to, że może być równie przyjemnie jak we wrześniowym starciu w Kielcach. Wtedy mistrzowie Polski dość szybko odskoczyli na kilka bramek, w pewnym momencie nawet siedem, i już do końca kontrolowali grę. Teraz jednak ich przewaga była niższa, choć przez kwadrans dość stała. W ekipie z Węgier brakowało czołowego defensora Blaža Blagotinšeka, ale dzielnie zastępował go Adrian Sipos. Tak w ataku (był drugim strzelcem zespołu przed przerwą), jak i w obronie. Łomża Vive zaś w początkowych fragmentach zaskakiwała ekipę z Węgier szybką grą, ale z czasem i to się skończyło. Ostatnie 10 minut przed przerwą to już spore problemy kielczan w ofensywie, dużo strat, a jednocześnie kontr Telekomu. W 22. minucie Patrik Ligetvari dał gospodarzom pierwsze prowadzenie (12-11), ale dość szybko odpowiedział dwoma pięknymi i trudnymi technicznie rzutami Haukur Thrastarson. Riposta Węgrów? Trzy kolejne gole, w tym dwa po kontrach Gaspara Marguca i ich pierwsze dwubramkowe prowadzenie. Po 30 minutach mogli mieć nawet trzy trafienia zaliczki, ale Petar Nenadić nie trafił z własnej połowy do pustej bramki. Telekom Veszprem - Łomża Vive Kielce. Szalony pościg gości Drugą połowę kielczanie zaczęli tak jak pierwszą, a nawet lepiej. Nie tylko odrobili straty, ale pięć zdobytych bramek, przy jednej Telekomu, pozwoliło im wrócić na prowadzenie (21-19). Dobrze radził sobie w bramce Mateusz Kornecki, świetny początek zaliczyli też inni reprezentanci Polski: Michał Olejniczak i tak nieskuteczny w pierwszej połowie Szymon Sićko. Tyle że gospodarze w końcu jednak ogarnęli swoją grę, a dużo dała im zmiana bramkarza. Były gracz Vive Vladimir Cupara wszedł bowiem na boisko z dużym przytupem - zaliczył kilka dobrych interwencji, wybronił m.in. rzut karny Arkadiusza Moryty. Węgrzy zyskiwali coraz większą przewagę - najpierw trzybramkową (26-23 w 46. minucie), później czterobramkową (28-24 w 51.), aż wreszcie pięciobramkową (30-25 w 53.), Wydawało się, że losy tego spotkania zostały już przesądzone. A jednak mistrzów Polski stać było jeszcze na zryw, który doprowadził do atrakcyjnej i zaciętej końcówki. Duża w tym zasługa kilku interwencji Korneckiego i tradycyjnego już w takich momentach wzięcia gry na siebie przez kapitana Łomży Vive Alexa Dujszebajewa. To on na pół minuty przed końcem tego szalonego meczu doprowadził do wyniku 33-34. Tyle że szybko odpowiedział Nenadić i marzenia o podboju hali w Veszprem kielczanie muszą znów odłożyć. Mecz mógł się zresztą skończyć jedną bramką różnicy, bo na dwie sekundy przed końcem "siódemkę" wywalczył Igor Karačić. Piłkę wziął w swoje ręce Dylan Nahi, stanął przed linią rzutów karnych, po czym... celowo upuścił piłkę pod nogi. Ten kuriozalnie wykonany rzut karny dość mocno zirytował Tałanta Dujszebajewa - trener kielczan przekazał kilka cierpkich słów swojemu graczowi. Telekom Veszprem - Łomża Vive Kielce 35-33 (18-16) Telekom: Corrales (5/28 - 18 proc.), Cupara (3/13 - 23 proc.) - Omar 4, Lauge Schmidt 3, Štrlek 4, Mahe 6, Sipos 4, Ilić 2, Nenadić 6, Maqueda, Nilsson 2, Ligetvari 1, Marguc 3, Lukacs, Dörnyei, Lekai. Rzuty karne: 4/5. Kary: 8 minut. Łomża Vive: Wolff (6/25 - 24 proc.), Kornecki (7/23 - 30 proc.) - A. Dujszebajew 6, Nahy 6, Karalok 4, Vujović 3, Karačić 3, Moryto 3, Thrastarson 2, Sićko 2, Olejniczak 2, D. Dujszebajew 1, Kulesz 1, Tournat, Sanchez-Migallon, Surgiel. Rzuty karne: 1/3. Kary: 6 minut. Powiedzieli po meczu: Momir Ilić, trener Telekomu Veszprem: Gratuluję zawodnikom tej pięknej walki i zwycięstwa. Mamy wiele szacunku dla Kielc, wiedzieliśmy, że to niesamowity zespół, a mecz będzie trudny do samego końca. I taki był. Pomogli nam dziś kibice. W kluczowych momentach drugiej połowy graliśmy świetnie w defensywie, odskoczyliśmy na 4-5 bramek. W końcówce był już problem z powrotem do obrony, stąd taka pogoń rywali. Tałant Dujszebajew, trener Łomży Vive: Gratuluję przeciwnikom, wygrali, bo mieli więcej szczęścia w końcówce. Zaliczyli dwie niesamowite zbiórki po blokach. Tyle że szczęście jest bardzo ważne w piłce ręcznej. Nie jestem zadowolony, bo przegraliśmy, ale mamy teraz mecz u siebie z Dinamem Bukareszt i jeśli wygramy, to zajmiemy pierwsze lub drugie miejsce w grupie. To jest nasz cel i zrobimy wszystko by go osiągnąć.