W starciach płocko-kieleckich nie ma starć nieważnych, choć wśród tych, które są rozgrywane, można jednak dokonać gradacji na te o tytuły i pozostałe. To niedzielne, w Orlen Arenie, można było jednak zaliczyć do tej drugiej kategorii, bo kwestia mistrzostwa Polski i tak rozstrzygnie się dopiero późną wiosną przyszłego roku. Co jednak nie zmienia faktu, że znów było bardzo ciekawie. Nie do wiary. Były mistrz świata ugryzł rywala. Chwilę po tym, jak... zdobył bramkę W czwartek obie eksportowe polskie drużyny rywalizowały w Lidze Mistrzów w Niemczech - kielczanie sensacyjnie wygrali jedna bramką w Magdeburgu, w meczu płocczan też decydował jeden gol różnicy, ale to oni zdobyli o jednego mniej od berlińskich Lisów. Industria przyjechała do Płocka nadal poważnie osłabiona, wciąż bez Igora Karacicia, Benoita Kounkouda czy Bekira Cordaliji, ale też i Wisła straciła Gergo Fazekasa. A świetnie grający jeden na jednego Węgier bywał akurat w meczach z Kielcami bardzo mocnym punktem "Nafciarzy". I od początku było ostro, ciekawie, niesamowicie. Nie minęły cztery minuty, a sędziowie: Michał Fabryczny i Jakub Rawicki, wyrzucili z parkietu czterech zawodników, trzech z Industrii. I słusznie, nie chcieli ostrej gry, prowokacji, cwaniactwa. A zawodnicy nie odpuszczali, nie zostawiali przestrzeni na łagodne traktowanie. Jeszcze zanim upłynął kwadrans, sytuacja dla "Nafciarzy" stała się nieco lepsza. Uzyskanie nawet trzybramkowej przewagi w takim starciu może wiele znaczyć, a im się udało. Pomogli trochę kielczanie, w głupi sposób dwukrotnie faulując bez piłki biegnącego do kontry Leona Sunsję - Daniel Dujszebajew, a później Jorge Maqueda dostali za to kary. A Mitja Janc sytuację wykorzystał, trafił na 6:5, za chwilę na 7:5, a później na 8:5. Nerwy puszczały też trenerowi Dujszebajewowi, krytykował sędziów, zobaczył żółtą kartkę, a chwilę później dostał dwie minuty, co oznaczało już piąte osłabienie drużyny na boisku. Zanim minęło 15 minut gry! A późnej było jeszcze ciekawiej. Industria odrobiła większość strat, w 21. minucie Maqueda trafił na 11:12. Chwilę po rzucie starł się z Mirsadem Terziciem, wydawało się, że to sytuacja jedna z wielu. Sędziowie poszli jednak obejrzeć zapis wideo, bo coś już podejrzewali. I pokazali Hiszpanowi czerwoną kartkę razem z niebieską za to, że... ugryzł rywala. Płocczanie wygrali pierwszą połowę 18:14, bo mieli świetnego Mitję Janca, który w 30 minut zdobył aż siedem bramek. W tym tę ostatnią, niemal równo z gwizdkiem, rzutem z 12 metrów, przy kiepskiej interwencji Sandro Mestricia. Bramkarze z Kielc spisywali się słabo, zupełnie inaczej sniż Mirko Alilović. Doświadczony Chorwat przyczynił się do tego, że kolejno: Arkadiusz Moryto, Cezary Surgiel i Dylan Nahi mylili się z rzutów karnych. "Święta Wojna" na całego. Pięć bramek przewagi Orlenu Wisły, a później remis Zaraz po przerwie mistrzowie Polski powiększyli przewagę do pięciu trafień, ale później oni sami też mieli problemy. Wreszcie w ekipie z Kielc coś obronił Mestrić, kuriozalne okazało się wprowadzenie ekipie z Płocka Marko Panicia. Bośniak niemal natychmiast wyłapał dwie kary, jedna po drugiej, utrudnił grę swoim kolegom. A kielczanie przełamali się nawet przy rzutach karnych, doprowadzili do wyniku 20:22. Do końca było 17 minut, wciąż mieli wszystko w swoich rękach. Sytuacja zaczęła się płocczanom wymykać z rąk. Nie mogli trafić przez ponad sześć minut, w 48. minucie Daniel Dujszebajew wyrównał na 23:23. Zrobił się mecz na całego. Kielczanie byli na dobrej drodze, by odwrócić losy tego spotkania, ale wtedy... to ich dopadła niemoc. Zmarnowali cztery kolejne akcje, mistrzowie Polski zdobyli zaś trzy bramki z rzędu. Gdy zaczynało się ostatnie pięć minut, Orlen Wisła wygrywał 26:24. Za chwilę było już tylko 26:25, do tego Leon Susnja wyleciał z boiska za pchnięcie podczas rzutu Nahiego. Gospodarze byli w trudnej sytuacji, ale znów klasą popisał się Janc. Mistrzowie Polski przewagę obronili, kluczową rolę odegrał tu Alilović. To on zatrzymał Szymona Wiadernego przy rzucie karnym w samej kocówce, później obronił dwa kolejne rzuty. I ostatecznie to "Nafciarze" się cieszyli, wygrali 29:25. A po ostatniej syrenie doszło do swoistej dogrywki: zawodnicy obu ekip starli się przed polem bramkowym Alilovicia, a trenerzy obu ekip - przy ławkach. I nie była to przyjacielska pogawędka Tałanta Dujszebajewa z Xavierem Sabate. Dobrze, że nie doszło do rękoczynów, bo - patrząc na zapędy szkoleniowca gości - wcale daleko nie było. Orlen Wisła Płock - Industria Kielce 29:25 (18:14) Orlen Wisła: Alilović (13/31 - 42 proc.), Jastrzębski (1/4 - 25 proc.), Hallgrimsson - Janc 8, Daszek 6, Zarabec 5, Szita 4, Piroch 4, Sroczyk 2, Panić, Dawydzik, Susnja, Terzić, Serdio, Mihić, Krajewski. Kary: 22 minut. Rzuty karne: 5/5. Industria: Wałach (1/14 - 7 proc.), Mestrić (4/20 - 20 proc.) - Moryto 7, D. Dujszebajew 6, Karaliok 3, Monar 2, Surgiel 2, Nahi 2, Maqueda 1, Rogulski 1, Wiaderny 1, Olejniczak, Gębala, Osuch. Kary: 20 minut. Rzuty karne: 2/6.