Rok temu losy mistrzowskiego tytułu decydowały się w Płocku - wtedy gospodarze musieli wygrać dwoma bramkami, by wyprzedzić Łomżę Vive w tabeli i po 11 latach wreszcie zdobyć złoto. Mieli wszystko w swoich rękach, prowadzili w drugiej połowy czterema trafieniami, ale tytuł - po remisie 20:20, pojechał do Kielc. Dziś sytuacja się odwróciła - sezon kończyło starcie w Kielcach i to Barlinek Industria musiał rzucić o dwie bramki więcej, bo w Płocku przegrał 27:29. Stawka była ogromna, emocje w obu zespołach - również. Podobnie jak i wśród kibiców - ci miejscowi "powitali" rywali wulgarnym transparentem. Kapitalna obrona gospodarzy. A to miał być przecież atut Wisły! Aby pokonać kielczan we Hali Legionów, płocczanie musieli zagrać znakomicie w obronie, potrzebowali też czegoś ekstra w wykonaniu swoich bramkarzy. Tymczasem to podopieczni Tałanta Dujszebajewa wyglądali tak, jakby chcieli "fizycznie zdemolować" rywali. Para sędziowska Łukasz Kubis i Filip Fahner od początku miała sporo pracy - już w 2. minucie z boiska wyleciał Arciom Karaliok. Po dwóch minutach było 2:2, a później zaczęła się znakomita gra gospodarzy w obronie. Defensywa Barlinka była perfekcyjna, a jeżeli już została oszukana, to w bramce świetnymi interwencjami popisywał się Andreas Wolff. Obronił rzut Tomasa Pirocha z sześciu metrów, zaraz po tym zatrzymał Michała Daszka ze skrzydła. A w ataku gospodarze organizowali się wyjątkowo szybko - mijali defensywę, podwyższali wynik. W 7. minucie było już 5:2 - w tym momencie kielczanie byli mistrzami kraju. Płocczanie o każdą bramkę musieli bić się na całego, nic nie przychodziło im łatwo. Kielczanie szybko załatwiali sprawę, jakby wyciągnęli wnioski z poprzednich starć z Wisłą. Świetną robotę wykonywał duet środkowych defensorów: Tomasz Gębala i Karaliok, ale równie dobrze spisywali się pomagający im Dylan Nahi i Michał Olejniczak. Mieli o tyle ułatwione zadanie, że, poza Siergiejem Kosorotowem, właściwie żaden inny gracz Wisły nie próbował rzucać z dystansu. Szok w Hali Legionów, "Narfciarze" w osłabieniu odrobili większość strat. I na tym się skończyło W 18. minucie kielczanie wygrywali już 9:4, a goście sprawiali wrażenie bezradnych. Wtedy coś się ruszyło: trener Xavier Sabate szukał wariantu na środku, w końcu po Dmitriju Żytnikowie i Niko Mindegii posłał do gry młodego Węgra Gergő Fazekasa. Ten rozruszał atak gości, grając w osłabieniu "Nafciarze" doszli rywali na 7:9. Nie poszli jednak za ciosem, nie zdołali doprowadzić do wyniku, który wirtualnie dawałby im mistrzostwo Polski. Mimo, że kielczanie puścili trochę grę w obronie, nie byli już tu tak skuteczni. Wykorzystywali za to przewagę w ataku i - mimo wszystko - słabszą postawę Marcela Jastrzębskiego, przynajmniej w porównaniu do tego, co robił Andreas Wolff. Gospodarze wygrali pierwszą połowę 15:11, po czwartym efektownym trafieniu Szymona Sićki tuż przed końcową syreną. Cztery bramki dodał też Alex Dujszebajew, a w ekipie Orlenu Wisły jedynie Przemysław Krajewski był w stanie zdobyć z gry... dwie bramki. Szaleństwo w Kielcach, wysoka przewaga gospodarzy, a mogła być jeszcze większa Jeśli w Płocku marzyli jeszcze o wygraniu Superligi, musieli coś zmienić po przerwie. Długo nie byli jednak w stanie - defensywa Barlinka była genialna. Olejniczak zatrzymywał Kosorotowa, środkowych goście w ogóle początkowo omijali. Wiślacy o każdą kolejną bramkę musieli walczyć "na noże", zdobywanie pozycji rzutowych przychodziło im z największym trudem. Jedynie Fazekas był w stanie mijać rywali zwodem, zwłaszcza Karalioka, ale to wciąż było za mało. Było też jednak nerwowo - jedni i drudzy gubili się, grając w przewadze. Nadzieję gościom dał jednak Ignacio Biosca, który w drugiej połowie pojawił się w bramce gości i od razu zaczął bronić na wysokim poziomie. Przez 10 minut został pokonany jedynie dwa razy, a płocczanie jakoś tam "wciskali" piłkę do bramki Wolffa. Gdy w 41. minucie trafił Piroch, zrobiło się tylko 17:15. Nafciarze wrócili do walki o mistrzostwo Polski, choć przy stanie 17:19 znów się pogubili. Najpierw trafił Sićko, za chwilę po wznowieniu gry ze środka piłkę stracił Fazekas, a Moryto nie dość, że podwyższył na 21:17, to jeszcze "wywalczył" karę dla Abela Serdio. Kielczanie mieli jeszcze dwie szanse na to, by odskoczyć na pięć trafień, nie wykorzystali ich. Emocje do ostatnich sekund. Co za niesamowita końcówka w Kielcach! Goście nie poddawali się, choć też zupełnie w kontrze pogubił się doświadczony Krajewski. Dwie interwencje dołożył Biosca, ale trafienia Daszka i Mindegii sprawiły, że nagle zrobiło się 22:20. Do końca meczu było osiem minut, goście potrzebowali jeszcze jednego trafienia! I zdobyli je w swojej kolejnej akcji, w 54. minucie Serdio wywalczył rzut karny, a Kosorotow zamienił go na bramkę. Było 22:21, w tym momencie to "Nafciarze" byli mistrzami Polski! Teraz już liczyła się każda akcja, każda piłka mogła mieć decydujące znaczenia dla losów całego sezonu. Na 2,5 minuty przed końcem Nicolas Tournat wywalczył rzut karny, a trzecią karę dwóch minut i czerwoną kartkę dostał Mirsad Terzić. Rzut karny Moryty obronił Biosca, ale piłkę zebrał Karaliok. Białorusin zresztą podwyższył na 25:23, do końca zostały dwie minuty. Emocje sięgały zenitu, Wisła musiała teraz trafić, choć grała w osłabieniu. Na 97 sekund przed końcem Sabate poprosił o ostatnią przerwę, jego drużyna wszystko miała w swoich rękach. A jednak tę szansę zmarnowała - Fazekas po raz drugi w ważnym momencie zgubił piłkę, Moryto trafił do pustej bramki na 26:23. Jeszcze po rzucie karnym Kosorotowa Płock odzyskał na moment nadzieje, ale musiał wybronić następną akcję rywali. Nie obronił - Alex Dujszebajew zapewnił "Iskrze" mistrzostwo Polski! Barlinek Industria Kielce - Orlen Wisła Płock 27:24 (15:11) Barlinek Industria: Wolff, Kornecki - Sanchez-Migallon 1, Olejniczak, Wiaderny, Kounkoud, Sićko 5, A. Dujszebajew 7, Tournat 2, Karačić 1, Moryto 5, D. Dujszebajew 1, Surgiel, Gębala, Karaliok 4, Nahi 1. ' Kary: 12 minut. Rzuty karne: 1/2. Orlen Wisła: Jastrzębski, Biosca - Daszek 2, Lučin 4, Piroch 3, Serdio, Šušnja, Fazekas 2, Krajewski 3, Komarzewski, Terzić, Dawydzik, Mihić 1, Mindegia 2, Żytnikow 1, Kosorotow 6. Kary: 12 minut. Rzuty karne: 5/6.